Artykuły

Niedokończony "Makbet"

Teatr Pieśń Kozła wrócił właśnie ze Stratfordu. Na deskach Royal Shakespeare Company wrocławianie pokazali pracę nad "Makbetem". Zespół znalazł się pośród 30 teatrów z całego świata zaproszonych na Festiwal Dzieł Kompletnych Williama Szekspira. Z Grzegorzem Bralem rozmawia Magda Podsiadły z Gazety Wyborczej - Wrocław.

Magda Podsiadły: Czy nie weszliście lwu w paszczę? Eksperymentujący teatr pokazuje zdekonstruowanego "Makbeta" w literackim sanktuarium najsłynniejszego dramaturga Anglii?

Grzegorz Bral: Fakt. RSC to teatr narodowy, kilkusetletnia instytucja, której istotą jest tradycja i konserwatyzm. Przychodzi tu publika, która chce zobaczyć poprawnie klasycznie skrojony tekst Szekspira. To mainstream, nurt widowni zamożnej, dobrze wykształconej. Średniówka, przystanek, kropka, pauza, znak zapytania, bardzo realistyczny gest. To jest dla nich ważne. Nie lubią zaskoczenia. Tymczasem usłyszeli monolog Makbeta przerywany dysonansem śpiewanym po rosyjsku! Dla wielu to był szok. Nie mogli uwierzyć, że RSC pozwolił sobie na coś, co się nadaje na Fringe w Edynburgu czy do Awinionu.

Szefowa festiwalu Deborah Shaw ostrzegła nas: To jest publiczność, która nie szuka takiego teatru, jak wasz, nie szuka eksperymentu ni alternatywy. Będzie chyba najtrudniejszą widownią, przed jaką dotychczas stawaliście.

Przez cztery dni na scenie Swan, liczącej 500 miejsc, mieliśmy jednak komplety. Zdumieni widzowie powoli nabierali zaufania w trakcie pokazu.

To jak doszło do Waszych tak ryzykownych występów na najsłynniejszej scenie świata?

Zostaliśmy zaproszeni przez dyrektorkę festiwalu Deborah Shaw. Trzy lata temu zobaczyła nas w Danii na 40-leciu Odin Teatret. Zapytała, jakie mamy plany. Szykowałem się do realizacji "Makbeta". Ona do Festiwalu Dzieł Kompletnych Szekspira, wielkiego wydarzenia w historii RSC. Powiedziałem, że nie jestem w stanie pokazać gotowego spektaklu. Pracowałem jeszcze nad "Lacrimosa", a nasza praca trwa długo, polega na poszukiwaniu, eksperymencie. Ale ona właśnie taką pracę w toku chciała pokazać, zależało jej na prezentacji pracy z aktorem.

W RSC zachodzi transformacja za nowego dyrektora Michela Boyda, wybitnego szekspirowskiego reżysera. W tradycji tego miejsca najważniejsza była praca z tekstem, praca z aktorem. Ale teraz szuka się tu nowej, ożywczej ścieżki. To dlatego interesuje ich teatr polski, rosyjski, gdzie o teatrze myśli się poprzez pracę z zespołem. Chcą sprawdzić, czy nad Szekspirem można pracować inaczej niż poprzez tekst. Ten inny nurt na festiwalu był na razie nielicznie reprezentowany: cztery zespoły razem z nami pośród trzydziestu wielkich szekspirowskich spektakli z równie wielkimi nazwiskami. Reżyserzy tacy, jak Luk Perceval, Barbara Gaines, Peter Hall, Sam Boyd, nie mówiąc o aktorach.

Każdy zespół przywiózł jeden tytuł Szekspira. Ale tylko nasz "Makbet" był niedokończony.

Co to znaczy?

To znaczy, że to praca w toku. Premierę planuję na kwiecień przyszłego roku. Zatrudniłem do tego projektu pięciu Brytyjczyków, by spektakl mógł być mówiony po angielsku. Pieśni śpiewane są w rosyjskim dialekcie przez Irkutsk Ensemble Authentic Music. Chcę wniknąć w melodię szekspirowskiej sztuki.

Dlaczego uważasz, że "Makbet" ma melodię?

Szekspir jest melodyjny. To jest jego moc. Jego postacie całe zawarte są w melodii słowa. Szekspira nie trzeba interpretować. Gdy angielski aktor zaczyna mówić, wchodzi natychmiast w charakter postaci, w jej dramat. Szukam więc muzyki Szekspira, emocji w melodii jego tekstu. Anna Zubrzycka jako lady Makbet już jest blisko tego mojego przeczucia. Gdy zaczyna mówić tekst, to tak jakby to była pieśń. I zdaje mi się, że ona ma szansę stworzyć wielką rolę w naszym teatrze

Myśląc o Makbecie, odkryłeś śpiewaków z Irkucka i starą pieśń syberyjską?

W niektórych z tych syberyjskich pieśni lamentacyjnych są takie wibracje, energia linii melodycznej, które mają duży związek z problematyką Makbeta. On i żona, tak jak Raskolnikow, dochodzą do dramatycznego punktu w życiu: zabić czy nie zabić? Gdy przekraczają to tabu, dają sobie do tego prawo, tracą człowieczeństwo, upadają.

Szukam, czy tę uniwersalną tragedię da się wyrazić w bardzo starym dźwięku. Pieśni z Irkucka cechuje wielki dramatyzm, w niektórych czuje się okrucieństwo. Pieśni rytualne to pieśni objawione. Na wiejskiego śpiewaka czasem spływa niewyobrażalne, przemawia tak, że słuchacze płaczą, że cierpią.

Olga Verlan z zespołu z Irkucka na którymś ze stratfordzkich pokazów zaśpiewała tak niezwykle, jak nigdy dotąd. Zapytałem ją potem, jak to zrobiła. A ona, że była tak zdenerwowana przed występem tego dnia, że wezwała na pomoc swoją nieżyjącą babuszkę, która ją tej pieśni uczyła. I nagle poczuła, jakby jakiś staruch dał jej kopa w tyłek i wrzasnął: dawaj!

Tu się wkrada ludowa magia.

Skoro o magii mowa, to czy nad Stratfordem unosi się duch Szekspira?

Miasteczko jest malutkie, jakieś trzydzieści tysięcy mieszkańców. Można je przejść w 15 minut. Urokliwe. Nad rzeką Avon, pełną łabędzi, od których bez wątpienia nazwę wzięła scena Swan Theater. Zarazem to potężne przedsiębiorstwo pod szyldem William Szekspir. Szekspir jest wszędzie. W sklepach, kawiarniach, restauracjach. Na naklejkach, w menu, na kubkach, t-shirtach, długopisach.

Czy z perspektywy Stratfordu widać, jak się ma teatr w Anglii?

W Stratfordzie czuje się siłę teatralnej tradycji. I widać, jak wielu ludzi do niej lgnie. Royal Shakespear Company to najsłynniejsza scena Anglii. I najsłynniejsza na świecie. Daje kilkaset spektakli rocznie na dwóch własnych scenach i na wynajętych podczas tournées. I mają sprzedany komplet biletów. Teatr zatrudnia 800 osób, w tym 80 aktorów. Dotacja idzie z państwowej instytucji Arts Council, ale połowę na swoje utrzymanie RSC wypracowuje z biletów!

Pracują w nim wielkie gwiazdy, wielcy reżyserzy. Gdy szliśmy na swoją próbę w Swan, mijaliśmy się z Judi Dench wracającą z próby!

Zagrać na deskach RSC w Stratfordzie jest zawodowym spełnieniem dla brytyjskiego aktora. Mój aktor Ian Morgan jako nastolatek grał w szkolnym projekcie teatralnym z Danielem Craigiem, najnowszym Jamesem Bondem. Ich nauczyciel na koniec wspólnej pracy życzył im, by mogli w przyszłości zagrać na RSC.

To teatr doinwestowany. Pulpit do sterowania 300 lampami na scenie totalnie skomputeryzowany. Światło do spektaklu można ustawić w godzinę. Elektryk w pół sekundy zgodnie z moim życzeniem robił zimną noc albo słoneczny dzień.

Magazyny z kostiumami, chyba z pół miliona tego wszystkiego, wypożyczane na cały świat. Hangary z rekwizytami. Jak mnie tam zabrali, bo potrzebowałem krzeseł do spektaklu, to zwariowałem. Świat zaczarowany. Pięćset spektakli ułożonych w rekwizyty. Według obiektów. Kanapy tu, konie na biegunach tam, szafy, zapalniczki, dywany, stoły, lampy i tak dalej.

Gdzie wystawisz premierowego "Makbeta"?

Chciałbym to zrobić na Scenie na Świebodzkim. Potrzebuję dużej sali, tego spektaklu nie zmieszczę na mojej małej sali.

A dlaczego nie w RSC?

To jest moje marzenie, zagrać "Makbeta" na największej scenie RSC - Courtyard Theatre, liczącej 1000 miejsc. Co nie jest niemożliwe, bo nawiązuje się współpraca. Deborah Shaw interesuje moja metoda pracy z aktorem - tworzenie zespołowości, praca z muzyką, trening koordynacyjny. Inspiruje ją w naszej pracy ciało aktora, sprawne, bardzo żywe, odważne, obnażone. W lipcu gościć będzie na naszym Brave Festival. Zaczynamy też wymianę warsztatową. W pracy nad "Makbetem" pomoże nam pedagog od tekstu i głosu z RSC. Widziała nasze próby i jest zdania, że nasze myślenie o Szekspirze jest prawdopodobnie najbliższe temu, jak sam Szekspir wyobrażał sobie swój tekst na scenie. Dostałem też propozycję pracy z szekspirowskimi aktorami.

Ale chyba najbardziej w tym wszystkim jest niezwykłe to, co po raz kolejny ma coś z magii. Ale w końcu, czyż Szekspir nie traktował magii poważnie w swoich sztukach? Aleksander Rogaczewski, szef Irkutsk Ensemble, wybrał do naszego spektaklu kilka pieśni z kilkuset, które już nie istnieją. Pochodziły z jego rodzinnej wioseczki Brackij Ostrog nad rzeką Angarą, zalanej przy budowie elektrowni wodnej.

Świat, który zginął, odzyskuje godność na najsłynniejszej scenie świata. To jest metafora siły tradycji. Sasza powiedział mi ze łzami w oczach: gdybyś nie dostrzegł naszych pieśni, dalej bujalibyśmy się z nimi po Syberii, od wesela do wesela, od parostatku do parostatku, od ogniska do ogniska, od chińskich turystów do japońskich turystów.

Grzegorz Bral

Aktor i reżyser, szef Teatru Pieśń Kozła, który założył wraz z Anną Zubrzycką przed 10 laty. Zrealizowany przez Brala spektakl "Kroniki - obyczaj lamentacyjny" zdobył w 2004 roku trzy główne nagrody na słynnym edynburskim Festival Fringe. Na stronie internetowej Royal Shakespeare Company o wrocławskim teatrze stoi, że to jedno z najbardziej ekscytujących zjawisk światowej awangardy teatralnej, grupa o niepowtarzalnym stylu, opartym na łączeniu sztuki aktorskiej z technikami wokalnymi i ruchowymi.

Na zdjęciu: zespół Teatru Pieśń Kozła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji