Artykuły

Lublin. Mądzik zrobi "Makbeta" w Lizbonie

Przed kilkoma tygodniami wrócił z Gwinei, a w niedzielę [4 marca] Leszek Mądzik [na zdjęciu], twórca Sceny Plastycznej KUL, leci do Lizbony. Wszystko to za sprawą niezwykłej propozycji, jaką otrzymał od Teatru Narodowego w stolicy Portugalii.

Grzegorz Józefczuk: To niecodzienna propozycja: "Makbet" w Teatrze Narodowym w Portugalii. Jak doszło do tego, że zostałeś tam zaproszony?

Leszek Mądzik: - To bardzo ciekawa historia. W Portugalii żyje mój były aktor, Andrzej Kowalski, który grał w "Wieczerzy". W 1973 roku na zaproszenie organizacji Pax Christiana z Niemiec prowadziłem w Preko na wyspie Uglian (wtedy należała do Jugosławii) po raz pierwszy międzynarodowe warsztaty teatralne. Przyjechałem z czterema osobami z Polski, w tym gronie był Andrzej Kowalski. Na tych warsztatach poznał Portugalkę - i skończyło się ślubem. Został w Portugalii, zajął się filmem, realizował dokumenty o Afryce finansowane przez UNESCO, nakręcił na przykład znany tam "Carnaval de Bissau", wciąż też pozostawał blisko teatru. I teraz w Teatrze Narodowym w Lizbonie (Teatro Nacional D. Maria II) powstał projekt "afrykańskiego" Makbeta jako rodzaj spłaty długu za kolonializm. Projekt artystycznie ciekawy, bo tematy makbetowskie mają podjąć według własnego rozumienia aktorzy - rodowici Gwinejczycy. Reżyserię zaproponowano właśnie Andrzejowi Kowalskiemu, a on zwrócił się do mnie. W ten sposób dwóch Polaków z aktorami z Gwinei robi spektakl w Teatrze Narodowym w Lizbonie. Premiera 31 maja. Lecę tam w niedzielę na kilka dni, a potem spędzę w Lizbonie cały maj uczestnicząc w próbach.

Teatr Narodowy dał ci możliwość poznania życia przyszłych aktorów?

- Żebym to poczuł, teatr zafundował mi wyprawę do Gwinei. To była niezwykła przygoda, mieszkałem przez dwa tygodnie w wiosce pięć godzin drogi od stolicy. Akurat nawalił tam jedyny agregat prądotwórczy, myliśmy się wodą z beczki. Rano małpy latały nam nad głowami. Poczułem koloryt, tę spaloną czerwoną ziemię, naturę, dżunglę, która wieczorami staje się mroczna i tajemnicza. Nawet brałem udział w obrządku chrztu odbywającym się w trzech równoległych planach. Starzec, gospodarz osady, strzygł to maleństwo jakąś brzytwą, obok podrzynano gardło owieczce i równocześnie kobiety - śpiewając - tłukły w moździerzach ryż na mąkę, którą potem posypano obstrzyżoną na łyso główkę dziecka.

Kiedy wchodzi się tam do domu, do osady, w pierwszym rzędzie przybyłych podejmuje starzec, gospodarz, najbardziej doświadczona i ceniona osoba. Szacunek dla wieku jest tam odwrotnie proporcjonalny niż w Europie. U nas człowiek stary jest odsunięty, nie jest autorytetem, chowamy go przed innymi. Zagubiliśmy w Europie szacunek dla wieku, dla starości.

Z jaką wizją sceniczną Andrzej Kowalski podejmuje się wystawić "afrykańskiego" Makbeta?

- Wiele wyjaśni się, kiedy spotkamy się teraz i przedyskutujemy moje projekty scenografii. Andrzej Kowalski ma wizję, żeby spektakl odbywał się w rytmie muzyki granej na żywo, żeby spektakl miał rytm ruchu, jakby był tańcem. Bo oni muzykę i taniec mają wrodzone, poruszają się w pewnym rytmie, ich sylwetki dosłownie sprężynują jak w tańcu. Dla mnie bardzo ważna jest ta glina, z której budują domy, wypalana. Wnętrza pałacowe będą miały taki cynobrowy, orchowy kolor. Scenografia powinna pulsować przez zbliżanie i oddalanie się. Udział aktorów z Gwinei sprawi, że tematy makbetowskie, zazdrość, żądza władzy, czytane będą przez ich plemienne doświadczenie. Dlatego na przykład pojawią się dwie Lady Mackbet, każda o innej psychice, bo tam jest tradycja wielożeństwa. Wiedźmy zeskoczą z drzew jak... szympansy. Osadzam spektakl w buszu, w jakiejś abstrakcyjnej przyrodzie, z której "to wszystko" będzie się wyłaniać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji