Łagierne sny pod śniegiem
ŻYCIE LUDZKIE zamknięte w małej tekturowej walizce. Odebrano człowiekowi godność, wiarę i nadzieję, pozostawiono tylko jakiś mierny łachman na plecach i parę drobnych przedmiotów z innego świata. Nieprzydatnych do niczego, które straciły swoją wartość i pierwotne rysy, ala wciąż jeszcze służą przywoływaniu wspomnień, budowaniu nadziei i pragnień, by wznieść się ponad swój los. Nie ma bowiem takiego losu - zapewnia Albert Camus - którego nie można by pokonać.
Takie są pierwsze wrażenia ze pektaklu "Wspomnienia z domu umarłych", jaki według prozy "Innego świata" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego przygotował lubelski teatr Provisorium.
W jednym ze swoich neapolitańskich opowiadań - "Gruzy", 1981 -opisującym krajobraz po klęsce trzęsienia ziemi - Herling-Grudziński przywołuje piękny film Rosiego, (pokazywany także i w Polsce)
- "Chrystus zatrzymał się w Eboli", film poświęcony życiu Lukanii, zapomnianej od Boga krainy na południu Włoch w epoce faszystowskiej.
Kiedy myślę o "Innym świecie" Grudzińskiego, tytuł filmu włoskiego reżysera powraca uparcie, podpowiadając, że Chrystus zatrzymał się pewnie w Moskwie, a może nawet w Wiedniu, czy Berlinie, że nic nie wiedział o istnieniu jakiegoś świata za Uralem, o istnieniu Kołymy, Syberii, Archangielska...
W łagrze Jercewo koło Archangielska poznał inny świat Herling-Grudziński, dokąd trafił aresztowany przez NKWD na początku 1940 roku, podczas próby przedostania się na Zachód. Miał wówczas niewiele ponad dwadzieścia lat (ur. 1919), w sześć lat później napisał "Inny świat" - dokumentalną relację z przeżyć i obserwacji obozowych, stanowiącą znakomite studium psychologiczne i socjologiczne mechanizmów degradacji człowieka i rozpadu więzi międzyludzkich.
Wydany w 1951 r. w Londynie, najpierw po angielsku, szybko doczekał się "Inny świat" przekładów na kilkanaście języków. Krytycy w wielu krajach podkreślali, że jest nie tylko świadectwem, dokumentem, ale takża wybitnym dziełem liferackim. W przedmowie do włoskiego wydania Ignazio Silone pisze: "Książki poświęcone polemice politycznej mają krótki żywot; (...) Ale jeśli książka dotyka dna cierpienia ludzkiego przeżywa ona na pewno i staje się częścią składową dziedzictwa duchowego, które ludzkość przekazuje sobie z pokolenia na pokolenie. Książka Herlinga posiada właśnie te rzadkie zalety".
W Polsce, jak dotąd nie docenia się uniwersalizmu dzieła Grudzińskiego, jego utwory krążą nadal w nieoficjalnym obiegu (dopiero niedawno przełamano to tabu wydając "Opowiadania"), pozostając znamiennym przykładem absurdalności mierzenia dzieł sztuki kryteriami bieżącej polityki. Podobno Czytelnik mi wydać niebawem "Inny świat". Autor wyraził zgodę, jeżeli nie będzie drastycznych cięć cenzury. Więc wypada mieć nadzieję, że "urzędy do spraw doboru kandydatów do komunizmu" (to z Majakowskiego!) wpuszczają wreszcie Grudzińskiego na oficjalny rynek czytelniczy.
Nadzieje takie pozwala żywić szczęśliwie zakończona historia przebijania się na scenę spektaklu, który zrealizował przed pięciu laty lubelski teatr Provisorium, jedna z najciekawszych w kraju scen alternatywnych, jakie jeszcze przetrwały.
Teatry studenckie, nazwane nieco później alternatywnymi, które tak znakomicie rozmnażały się w latach siedemdziesiątych, stanowiąc Drugą Siłę - jak pisał Puzyna, nadzieję na przełamanie pewnych struktur, wzbogacenie i odmiana naszego życia teatralnego, u progu lat osiemdziesiątych poczęły zamierać. Jest tylko prawdą częściową, że te sceny wyczerpały już dzisiaj typ doświadczeń, poszukiwań i styl języka, którym pragnęły mówić i że umierają śmiercią naturalną. Wolno może wreszcie powiedzieć - po paru latach socjalistycznej odnowy - że wiele teatrów alternatywnych, tak ważnych społecznie, bo życiem pisanych, w latach osiemdziesiątych po prostu zniszczono, świadomie i z premedytacją. Najsmutniejszym dokumentem tej polityki pozostaje zamkniecie poznańskiego Teatru Ó-smego Dnia - najciekawszego zjawiska sztuki alternatywnej.
Wiosną 1984 roku urządzono w Lublinie - gdzie niegdyś odbywały się Konferencje Młodego Teatru - seminarium poświęcone ówczesnej sytuacji teatru alternatywnego. Pamiętam z tamtego spotkania dyskusję - niestety, w tonie przeważnie elegijnym - nad kondycją teatru, której przewodził Lech Ra-
czak, a jego Teatr Ósmego Dnia (który wkrótce zamknięto) prezentował znakomity, ostatni swój spektakl "Wzlot" według poezji Osipa Mandelsztama. Wydarzeniem tamtego forum młodego teatru miało być przestawienie zespołu Provisorium, zrealizowane w roku 1983 według "Innego świata". Niestety, spektakl wówczas odwołano. W parę miesięcy potem udało mi się zobaczyć go na jakimś zamkniętym pokazie. Mimo że pozwolenie cenzury na rozpowszechnianie teatr otrzymał dopiero w listopadzie 1988 r., spektakl prezentowano kilkakrotnie w Polsce i za granicą.
Z tamtego pokazu bardziej zapamiętałam chyba atmosferę spożywania owocu zakazanego niż samo przedstawienie. W każdym razie dzisiaj wydaje mi się ono doskonalsze warsztatowo, ale proszę nie podejrzewać, że tym sposobem chcę podkreślić zasługi cenzury i decyzji zatrzymania spektaklu. Istniejący od 1976 r. teatr Provisorium - który miałam okazję oglądać niejednokrotnie - rozwinął się znacznie w ostatnich latach pod względem warsztatu, bo widzenie świata i myślenie o rzeczywistości zawsze prezentował bardzo dojrzale i odważnie, nie licząc się często z konsekwencjami.
Spektakl według prozy Gradzińskiego przyniósł teatrowi trochę kłopotów. Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej pozbawił go swych opiekuńczych skrzydeł. Niebawem jednak Provisorium zostało szczęśliwie przygarnięte przez Lubelskie Studio Teatralne, jakie powstało w 1986 r. Był to jeden z najbardziej sensownych pomysłów władz kulturalnych Lublina w ostatnich czasach, dający wreszcie oparcie lubelskim teatrom poszukującym, alternatywnym.
INNY ŚWIAT - wywołuje nieodparte skojarzenia z prozą Dostojewskiego, stąd pewnie pomysł, by nazwać przedstawienie "Wspomnieniem z domu umarłych". Spektakl Provisorium oddaje doskonale rzadko spotykaną siłę żywego i prostego opisu, w jaką Herling-Grudziński ujął rzeczywistość Wieku Zorganizowanych Ideologii rzeczywistość, o istnieniu której Bóg zapomniał, a w której przyszło żyć ludziom.
Powodem, dla którego przedstawienie przebijało się tyle lat - poza nazwiskiem Grudzińskiego - była jego głęboka antytotalitarna wymowa, próba odnowienia, czy przypomnienia choćby wiary w człowieka, w jego najwyższą wartość, wiary, jaką zupełnie zatracił nasz czas. Czas, w którym człowieka wystawiono na zbyt trudną próbę człowieczeństwa. Powiada Herling-Grudziński: "Człowiek jest ludzki w ludzkich warunkach. Uważam za upiorny nonsens naszych czasów próby sądzenia człowieka według uczynków jakich dopuścił się w warunkach nieludzkich".
A jednak nawet w warunkach nieludzkich, kiedy głód, zimno, upodlenie odbierają resztki nadziei i rodzą wszelką niegodziwość, "człowiek nie może żyć bez uporczywej ufności w coś niezniszczalnego w sobie samym" - jak przekazuje Franz Kafka.
Taka ufność zapewne pozwoliła przetrwać łagry Grudzińskiemu - wyznawcy Kafki, czemu daje wyraz choćby w eseju "Sąd Ostateczny".
O sile mechanizmów systemu opartego na okrucieństwie i terrorze, ale także o sile ufności w człowieka, w jego wartości duchowe - jest to przedstawienie Janusza Opryńskiego i aktorów Provisorium.
Rosjanie, Polacy, Żydzi... (w spektaklu kreują wszystkie postaci tylko trzej aktorzy) ludzie rozmaitych kultur, religii i narodów, wtłoczeni razem w świat, z którego nie ma ucieczki, wszyscy pielęgnują w sobie siłę przetrwania. Każdego dnia umierają współwięźniowie. I nigdy nie wiadomo kto będzie następny, bo "wyrok skazujący człowieka zapada często w przypadkowym słowie, wypowiedzianym przez przypadkową osobę, w jakimś przypadkowym czasie" - jak powiada Kafka w "Procesie". Więc nie znając dnia ani godziny uparcie stukają do siebie przez ściany umówionym szyfrem, opowia-
dają sobie własne życiorysy, żywią się wspomnieniami młodości, handlują byle czym, za kawałek chleba oddają ocalone cudem jakieś drobne pamiątki, przepychają się do miski zupy, tęsknią do swoich żon, narzeczonych i dzieci, sprzedają swoje życiowe tajemnice zamknięte we wnętrzach biednych walizek. A kiedy wszelkie nadzieje zawodzą, krzyczą albo śmieją się dziko.
Do obozu docierają informacje z tamtego świata, że Paryż już wolny, Rzym, Bruksela wolne, świat otrząsa się z wojny do nowego życia, a tu na dalekiej północy nic się nie zmienia. O wolności można tylko śnić pod śniegiem i czekać, uparcie czekać na jakiś sąd ostateczny. Tę wielką historię zbiorowej zagłady człowieka w sowieckich łagrach opowiadają w lubelskim przedstawieniu Jacek Brzeziński, Andrzej Mathiasz, Jan Maria Kłoczowski. Robią to w sposób ogromnie sugestywny i aktorsko bardzo sprawny. Do dyspozycji mają tylko parę rekwizytów, po kilka kostiumów dla każdego i niewielką przestrzeń otoczoną widownią.
Najważniejszy jest tekst Grudzińskiego, mieszczący w sobie wielką dramaturgię, którą Provisorium dopełnia światłem i obecnością aktorów (grają przede wszystkim ich twarze), którzy w sposób wstrząsający potrafili przedstawić to, co pozostaje łagrową obsesją Herlinga-Grudzińskiego. "Twarze umarłych i żyjących jeszcze towarzyszy, przekrzywione drapieżnym grymasem osaczonych zwierząt" - wspomnienia z domu umarłych, od których nie można się uwolnić przaz całe życie. O których trzeba krzyczeć, nawet jeśli nie jest to możliwe. Z upartą wiarą, jak czynił to lata całe teatr Provisorium.