Totalnie
PRÓG pierwszy to było zamierzenie. Janusz Opryński i jego koledzy adaptowali "Inny świat" Gustawa Herlinga-Grudzińskiego na swoje odosobnione deski sceniczne. Niżej podpisany należał do grona tych szczęśliwców którzy liczący piąć lat spektakl "Wspomnienie z domu umarłych" widzieli w formie w miarę świeżej. Współtworzył go wtedy jeszcze Sławomir Skop, który później zagubił się gdzieś na europejskich drogach. Próg drugi to oficjalna premiera. Po pięciu latach.
TA sztuka mówi o totalitaryzmie. Przy obecnym nawale tej tematyki ma jednak walor, który nazwałbym - jakkolwiek to brzmi - brakiem doraźności. Nie chodzi o los jednostkowy, aczkolwiek losy jednostek składają się na sumę obrazu, nie chodzi o cierpienie jednej osoby - autora "Wspomnień". Opryński mija rafy, które można by nazwać melodramatycznymi i co ciekawe, o totalitaryzmie opowiada w sposób totalny. Tak nazwałbym grę Jacka Brzezińskiego, Jana Kłoczowskiego i Andrzeja Mathiasza, którzy nie tylko wcielają się w cały szereg obozowych postaci, w trójce stanowiąc OGÓŁ. Oni uprawiają sztukę bólu. Jedynie pot otrząsany na głowę widzów może tym w fotelach uwiarygodnić doznania jakie są udziałem postaci, w które się wcielają. Jedynie fałszujące skrzypce mogą oddać tę przemożną tęsknotę za NORMALNYM życiem, która drąży zesłańców spod Archangielska. Tak jest w każdym szczególe. Goły tors, kredą na plecach kreślona gwiazda Syjonu, stara zachodzona jesionka, walizka z tektury imitującej skórę i drewniane pudło (na kapelusze?), tabakierki pamiętające II Rzeczypospolitą, szkło karczemne i blaszane pudełka "na bombony", gitara na strój rosyjski, mycka i inne atrybuty chasydów, jakiś koślawy fragment menory ustawionej na skrzynce, modlitwa w trzech językach jakby do trzech bogów, kawałek szyby, do której uciekinier bezskutecznie stuka nad Bugiem, sznur owijający paltot i sznur szubieniczny - symbol zaprzepadłego zawodu dziś katowanego kata i jeszcze mnóstwo, mnóstwo rekwizytów i gestów, przedmiotów i gierek. Buduje to właśnie totalną atmosferę. Zniewala nas jak zniewoleni byli ci ludzie. To wszystko jest FIZYCZNE, odczuwalne, bolesne. Gra aż do bólu, duszność aż do bólu, wszystko - aż do bólu. Spektakl równy jak po desce, bez kulminacji, bez strzelby w pierwszym akcie i bez jej wypalenia w trzecim; równy, totalny stan zagrożenia, dojmująco przekonujący.