Artykuły

Lech Zahorski

Lech Zahorski - Wspomnienie: 1925-1993

"To jeden z najwybitniejszych scenografów mojego pokolenia. Wspaniały artysta i uroczy człowiek. Poznałem Leszka w czasie okupacji, w kawiarni Dakowskiego przy ul. Bagatela. Dziś w tym miejscu stoi rezydencja ambasadora Wielkiej Brytanii. W głębi za kawiarnią znajdował się duży ogród ze stolikami i estradą, na której odbywały się koncerty i występy artystów. Pracowałem wtedy jako kelner, a wraz ze mną kelnerowali późniejszy znakomity aktor Starego Teatru w Krakowie Eugeniusz Fulde, jego żona Elżka Dankiewicz, również aktorka, Joasia Poraska - aktorka i spikerka Polskiego Radia, Olgierd Jacewicz, przedwojenny Król Mody i aktor, Norbert Nader, wówczas tylko marzący o teatrze, oraz Lida Korwin, aktorka i pełna uroku, piękna blondynka Murka Woroniecka, najprawdziwsza księżniczka.

Leszek był naszym codziennym gościem. Przychodził do Murki. Podkochiwał się w niej. Drobny, chłopięcy, młodszy ode mnie. Do dziś mam przed oczami jego sylwetkę. Pamiętam, jak ciągle odgarniał niesfornie spadające włosy na czoło. Zaprzyjaźniliśmy się. Szybko stworzyliśmy zgraną paczkę, spędzając wspólnie wolne chwile. Jeździliśmy do Wilanowa i nad Wisłę. Potem wracaliśmy do Joasi Poraskiej na Poznańską, która miała ukryte radio, aby posłuchać Londynu i dowiedzieć się, co dzieje się w świecie. Joasia przed wybuchem wojny związana była z Rozgłośnią Polskiego Radia. W czasie obrony Warszawy była spikerką walczącej stolicy. Ostatnia opuściła stanowisko. W czasie okupacji niemieckiej zaangażowała się w podziemną robotę. Wtykała nam bibułę.

Po wojnie zostałem aktorem. Leszek - po ukończeniu Akademii Sztuk Pięknych - artystą malarzem. Zajął się scenografią. W czasach naszej młodości nigdy nie wspominał,, że interesuje go malarstwo. Wkrótce stał się wziętym scenografem. Poznał Michaelle, rodowitą paryżankę, i zakochał się. Poprosił ją o rękę. Michaelle spakowała walizki, opuściła Paryż i przyjechała do Warszawy. Zamieszkała z Leszkiem w Polsce. Pobrali się. Urodziła mu dwoje dzieci. Córkę Beatę, która mieszka w Polsce, i syna Dodana mieszkającego we Francji.

Zaczęli wspólnie pracować. Leszek projektował dekoracje, a Michaelle zajęła się kostiumami. Zdobyli sławę i powodzenie. Teatry zabiegały o nich. Ich prace znała cała Polska. Odznaczały się śmiałymi rozwiązaniami, rozmachem i gamą urzekających, ostrych i wesołych kolorów. Pełne smaku łączyły przeszłość ze współczesnością. Wypracowali sobie niepowtarzalny styl. Po odsłonięciu kurtyny wyrobiony widz wiedział natychmiast, nie zaglądając nawet do programu, że są dziełem Michaelle i Leszka Zahorskich. Do dziś pamiętam jego urzekające dekoracje, a jej kostiumy do Życia paryskiego, Pięknej Heleny, Aidy, Zaproszenia do zamku i Osiełka Porfiriona. Byli współtwórcami tych przedstawień na scenach Opery Warszawskiej, Operetki, Teatru Narodowego i Polskiego. Jego dziełem były również dekoracje projektowane za granicą, a wśród nich do przedstawienia baletowego Mazepa w Paryżu w roku 1958. To on zaprojektował kostiumy do głośnych filmów polskich Krzyżacy i Pan Wołodyjowski. Kilka razy miałem okazję spotkać się z Leszkiem w pracy. W latach 60. przygotował dekoracje do Żeglarza Jerzego Szaniawskiego w warszawskim Teatrze Rozmaitości za dyrekcji Emila Chaberskiego. Kostiumy projektowała Michaelle.

Tworzyli nierozerwalny duet zarówno w życiu, jak i w teatrze. Po latach wspólnych sukcesów i szczęśliwego, zdawałoby się, pożycia małżeńskiego postanowili się rozejść. Michaelle wyjechała do Paryża, a Leszek pozostał w Warszawie. Oboje ułożyli sobie nowe życie, ale nic przestali być przyjaciółmi. Leszek wstępował jeszcze dwukrotnie w związki małżeńskie. Kiedy przed spaleniem Teatru Rozmaitości dyr. Ignacy Gogolewski zaproponował mu zrobienie scenografii do Domu otwartego Michała Bałuckiego - Leszek postawił warunek, że kostiumy zaprojektuje Michaelle.

Ściągnięto ją z Paryża do Warszawy i znowu ich nazwiska ukazały się razem na afiszu jak dawniej. W tym okresie kilkakrotnie rozmawialiśmy ze sobą, długo i serdecznie, wspominając lata naszej młodości. Przywoływaliśmy z pamięci nazwiska kolegów, którzy wraz za nami przeżyli wojnę. Stale obiecywałem Leszkowi, że przyniosę mu fotografie z tamtych lat, robione w kawiarni Dakowskiego i nad Wisłą z Joasią Poraska. Ale jakoś nie doszło do tego. Leszek źle się czuł i odkładał spotkanie. Miał iść na operację. Jakiś czas później dowiedziałem się, że do operacji nie doszło, ale wywiązały się poważne komplikacje i nastąpił nagły zgon.

Zrobiło mi się smutno. Odszedł kolejny kumpel i przyjaciel z okresu młodości. W ubiegłym roku w dziesiątą rocznicę jego śmierci Grażyna Sędzimir przygotowała wystawę poświęconą jego twórczości w Muzeum Karykatury w Warszawie [na zdjęciu], gromadząc ogromny zbiór eksponatów, włącznie z filmem o jego twórczości. Ta wystawa prezentowana ma być także w Paryżu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji