Artykuły

Jak w koszmarnym śnie

"Oresteja" w reż. Jana Klaty na festiwalu re_wizje/antyk w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Zaskakująca, szokująca, logiczna, okrutna, groteskowa jest "Oresteja" przeczytana przez Jana Klatę.

Scena zasłana jest grubą warstwą szarego żwiru i zasnuta gęstą, szarą mgłą. Z boku leżą wielkie fabryczne wentylatory. Klata (i scenografka Justyna Łagowska) nie starał się wykreować na scenie żadnej konkretnej rzeczywistości - ani antycznej, ani współczesnej, tak jak nie starał się znaleźć jednego sposobu prowadzenia narracji. Ta pusta, nieprzyjazna przestrzeń jest jak świat sennego koszmaru, który przeżywają bohaterowie Ajschylosa. Albo wypalona tebańska ziemia, na której udają się tylko kolejne zbrodnie. To świat, w którym Elektra (Anna Radwan-Gancarczyk) w stroju grzecznej uczennicy buduje sobie ołtarzyk z zabawek i szczątków ciała ojca, Orestes (Piotr Głowacki), ściskając w ręku "The Punisher", komiks o mścicielu, przygotowuje się do roli mordercy, a Ajgistos (Juliusz Chrząstowski) wchodzi na scenę jak upiorny, kaleki showman z kawałkiem szkieletu w garści i porozumiewawczo patrząc na widownię, bezgłośnie wyjaśnia, że ten szkielet to Agamemnon. Za chwilę spokojnym głosem opowie o tym, co wycierpieli jego przodkowie od przodków Agamemnona.

A bogowie? Bogowie są tutaj gwiazdami. Apollo (Błażej Peszek) to Robbie Williams popisujący się brawurowym wykonaniem "Feel". Atena (Anna Radwan-Gancarczyk) - filmowa diva w złocistej sukni. Uroczy, zniewalający, narcystyczni, egoistyczni, niedosiężni, nieprzyjemni w swej wyższości nad wpatrzonym w nich Orestesem.

Można oczywiście skwitować te zabiegi stwierdzeniem, że to zabawa kulturą masową, ale istotniejsza jest tonacja i cel tej zabawy. Tonacja jest poważna (choć podbarwiona czarnym humorem), niemal fizycznie odczuwa się fatum ciążące nad bohaterami usiłującymi na różne sposoby sprostać rolom, w które wtłoczył ich ciąg zbrodni. I obojętność zajętych sobą bogów, dla których ludzie są jedynie obiektami manipulacji o niepojętym dla śmiertelników celu.

Klacie udaje się rzecz karkołomna - tworzenie pojemnych i trafnych scenicznych metafor z elementów, zdawałoby się, do siebie nieprzystających. Nie udałoby się to bez świetnie go rozumiejących i twórczych aktorów. Dzięki nim - a wszyscy grają znakomicie - obcujemy z ludźmi odsłaniającymi swoje wnętrze w sytuacjach skrajnych - i mamy wrażenie absolutnej prawdy. Pewnie i mocno prowadzi rolę Klitajmestry Anna Dymna. Jest w niej i bolesna pamięć o złożonej w ofierze przez Agamemnona Ifigenii, pozorny spokój, gdy podchodząc do krawędzi sceny, opowiada, jak trzema ciosami zabiła Agamemnona, czułość i zgoda na śmierć, gdy przytula Orestesa.

Znakomity jest chór (Magda Jarosz, Bolesław Brzozowski, Piotr Grabowski, Andrzej Kozak, Jacek Romanowski), przysypana szarym pyłem gromada w garniturach. Chór komentujący, podbechtujący bohaterów, mający też jakieś własne tajemnicze interesy. Czasami groźny, czasami ironiczny, czasami złośliwy. Chór jest wytworem tej szarej, wypalonej, przeklętej ziemi i wydaje się, że jest groźniejszy niż ścigające Orestesa piękne, wystylizowane na girlsband Erynie należące do świata bogów.

Na końcu na scenie zostaje sam Orestes. Posypany przez Chór szarym pyłem, uwolniony od klątwy, ale nieumiejący odpowiedzieć na pytanie, kim jest.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji