Artykuły

(Nie)ludzka miłość

Poprzez konfrontację różnych sposobów kochania i zderzenie postaci nadprzyrodzonych ze zwykłymi ludźmi, obnażone zostają zakłamania, pozory i najgłębiej ukryte słabości człowieka - o "Ondynie" w reż. Mariana Pecko w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

Zderzenie świata ludzkiego, w którym łatwo zapomina się o tym, co kiedyś było ważne dla serca, z niezwykłym światem, w którym to wielkie uczucia same wybierają swoje "ofiary". Wielka bezkompromisowa i bezrefleksyjna miłość postawiona naprzeciw ludzkiego uczucia. Miłość niemożliwa, która stała się prawdą. Piękna Rusałka Ondyna i człowiek - Rycerz Hans. Na takich sprzecznościach zbudowany jest dramat Jeana Giraudoux, a także analogicznie do niego przedstawienie Mariana Pecko zrealizowane w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora. To opowieść z pogranicza baśniowych przestrzeni i fantastycznych krain wzbogacona o psychologiczne akcenty.

Nieduża rybacka chata, zasugerowana prostymi, surowymi meblami. Zamiast ścian przestrzeń zamknięta płotem oplecionym bluszczem - już w tym elemencie zaznacza się współistnienie i jednoczesna sprzeczność świata natury i kultury. Te antagonistyczne wątki przewijają się przez cały spektakl - na nich budowana jest opowieść. W skromnej chacie małżeństwo rybaków (Barbara Lach i Andrzej Szymański) zamartwia się o swoją córkę Ondynę (Agnieszka Biskup-Zyskowska), która wciąż biega z wiatrem i burzą, sypia na jeziorze. Ondyna została przygarnięta i wychowana przez parę, która straciła własne dziecko. Nie jest człowiekiem - jest rusałką. Do domu dziewczyny przypadkowo trafia Rycerz Hans (Łukasz Bugowski) wystawiony przez swoją narzeczoną - księżniczkę Bertildę (Mariola Ordak-Kaczorowska) na próbę trudnej leśnej wędrówki. Wystarczy krótkie spotkanie, jedno spojrzenie olśniewającej Ondyny, jej spontaniczne i zwiewne ruchy, by Hans zakochał się nieoczekiwaną, szaleńczą miłością i pojął ją za żonę.

Rusałki są postaciami niezwykłymi, niedookreślonymi. Marian Pecko, aby wyraźnie to zaznaczyć, wprowadza do swojego spektaklu wzajemne przenikanie się materii nierzeczywistej z realną. Obrazy sceniczne budowane są niemal jak kolaż z jednoczesnym wykorzystaniem wielu różnych elementów. Teatralne kompozycje zostały tu ułożone w oparciu o poezję, magię, o echa z ludowych i mitycznych wierzeń. Reżyserowi udało się przekroczyć granice dramatycznej baśni i powołać do życia głęboką egzystencjalną opowieść o najtrudniejszych ludzkich uczuciach i fascynacjach. Istotna dla całości przedstawienia jest mocno działająca na wyobraźnie i nastrój widza muzyka, której twórcą jest Robert Mankovecky'. To ona zespala wszystkie sceny w całość i ilustruje przeżywane przez bohaterów emocje. Wprowadza również atmosferę tajemnicy i niepewności.

Związek Rycerza z Ondyną, która "jest prawie kobietą" niesie ze sobą ogromne konsekwencje. Dosłownie i w przenośni staje się rodzajem paktu, w którym wszystko (życie) stawia się na jedną kartę. Z taką mocą kocha bowiem jedynie ta, która pochodzi z Królestwa Wodników. Spontanicznie i ślepo wierzy w potęgę prawdziwej miłości. A jest to siła tyleż piękna i budująca, ile destrukcyjna i niszcząca. Bywa, że Miłość zamienia się w Śmierć, bo tylko ta potrafi ostatecznie uwolnić od bolesnych (ale też od wszelkich innych) wspomnień. Świat rusałek nie zna i nie wybacza zdrady. To jest możliwe tylko w ludzkich relacjach. Jednak to człowiek, choć nigdy nie zrozumie do końca praw natury, czuje się Panem Świata i pragnie sądzić istoty nieludzkie podejrzewając je o nadprzyrodzone moce.

W opolskim przedstawieniu jest scena - wspomnianego wyżej - sądu nad Ondyną. Wyjątkowa nie tylko pod względem wymowy etycznej, ale też ze względu na jej wizualną budowę. W tym fragmencie przedstawienia pojawiają się fascynujące i wyrafinowane estetycznie kilkumetrowe lalki, animowane od środka przez aktorów. To postaci Sędziów (Tomasz Szczygielski, Zygmunt Babiak), Służby (Beata Łobzowska, Elżbieta Żłobika, Dorota Nowak) oraz Rybaka (Krzysztof Jarota). Wszyscy spoglądają z góry, z podwyższonego poziomu, na przeżywających kulminację miłosnego dramatu Ondynę i Hansa. Ci zaś wyglądają w tej konfiguracji na niewielkie, mizerne istoty przygniecione ciężarem własnych szaleńczych uczuć prowadzących do rychłej zguby.

Marian Pecko wraz ze scenografem Pavelem Andrasko znaleźli w dramacie Giraudoux wiele wartych zobrazowania wątków i zbudowali na scenie całą galerię interesujących obrazów teatralnych. Ciekawa jest scena przejściowa pomiędzy początkowymi zdarzeniami w chacie Ondyny a wydarzeniami na królewskim dworze, na którym przez cały czas zmagają się ze sobą wartości dwóch odmiennych światów. W tym momencie następuje diametralna zmiana światła - z delikatnego na intensywnie czerwone i muzyka na bardziej dynamiczną. Na scenę zostaje opuszczona półprzezroczysta kurtyna. Za nią jak za mgłą widzimy jednak dalsze zdarzenia, które zwiastuje nieoczekiwane pojawienie się niezwykle osobliwego, fantazyjnego psa (animacja lalki Krzysztof Jarota). Zwierzę niemal spada z nieba, po czym jakby w zwolnionym tempie przemierza całą scenę. Ten nadzwyczajny i nieoczekiwany motyw zapowiada, że od tej pory w nadchodzących wydarzeniach nie zabraknie wpływów magii i wątków nadrealnych. Uwagę widza skutecznie przyciągają również sceny rozgrywające się na dworze takie jak choćby pełne emocji spotkanie Bertildy z Hasem, czy królewska uczta wydana na cześć Ondyny.

Istnieją w realizacji Mariana Pecko jeszcze dwa ważne i godne przywołania elementy, które bezsprzecznie wpływają na atrakcyjność całego przedstawienia. Efektowne, niebanalne kostiumy (szczególnie postaci z dworu, rybacy) i doskonałe kreacje aktorskie, wśród których należy wymienić przede wszystkim sugestywne role głównych bohaterów Hansa (Łukasz Bugowski) i Ondyny, dla której Agnieszka Biskup-Zyskowska znalazła indywidualny, charakterystyczny ruch przywodzący na myśl poetyckie światy nieludzkich istot żyjących w folklorystycznej świadomości. Wzruszające jest również skromne rybackie małżeństwo Eugeni (Barbara Lach) i Augusta (Andrzej Szamański), jak i elegancka księżniczka Bertilda, na której twarzy nawet zza maski widać ból i łzy oraz walczące w niej sprzeczne uczucia. Interesującą postać ekstrawaganckiego Bertrama stworzył także Łukasz Schmidt.

Opolska realizacja "Ondyny", której podjął się znany słowacki reżyser, opowiedziała smutną i poruszająca historię (nie)ludzkiej miłości i namiętności. Miłości ostatecznej i totalnej. Poprzez konfrontację różnych sposobów kochania i zderzenie postaci nadprzyrodzonych ze zwykłymi ludźmi, obnażone zostają różnego rodzaju zakłamania, pozory i najgłębiej ukryte słabości człowieka. Przedstawienie zdaję się posiadać moc uświadamiania ważnych prawd i choć nie jest raczej adresowane do małego widza pełni także funkcję dydaktyczną. Wiele bowiem może jeszcze nauczyć, przede wszystkim nas - dorosłych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji