Artykuły

Niepokoi mnie wszechobecny chaos

- Stary Teatr zamówił u mnie nowy utwór, nad którym właśnie pracuję. Polski Instytut Sztuki Filmowej pozytywnie zaopiniował dofinansowanie polsko-czeskiego obrazu pt. "Bracia Karamazow". Teatr Na Woli, w którym odbyła się polska premiera "Rozkładów jazdy", zorganizował czytanie sztuki "Teremin" z udziałem wybitnych aktorów - mówi Petr Zelenka w rozmowie z Janem Bończą-Szabłowskim.

Jeden z najbardziej znanych czeskich reżyserów i scenarzystów ma wiele planów związanych z Polską. W rozmowie z "Rz" mówi także o swoich największych szaleństwach

Rz: Jest pan w Polsce coraz częstszym gościem. Teatry chętnie grają pana sztuki. Ma pan rzesze fanów wśród miłośników kina. Czy są szanse na bliższą pana współpracę z Polską?

Petr Zelenka : Tak. I to bardzo realne. Stary Teatr zamówił u mnie nowy utwór, nad którym właśnie pracuję. Polski Instytut Sztuki Filmowej pozytywnie zaopiniował dofinansowanie polsko-czeskiego obrazu pt. "Bracia Karamazow". Teatr Na Woli, w którym odbyła się polska premiera "Rozkładów jazdy", zorganizował czytanie sztuki "Teremin" z udziałem wybitnych aktorów.

Będzie pan ekranizował "Braci Karamazow"?

- Mój film konwencją przypominać będzie "Carmen" Carlosa Saury i ma stać się opowieścią o granicy między sztuką a życiem. W Czechach istnieje znakomita adaptacja "Braci Karamazow" autorstwa wybitnego reżysera i dramaturga Ewalda Szorma. Grana jest z powodzeniem w jednym z teatrów od sześciu sezonów. Fragmenty tego przedstawienia stały się elementem mojej opowieści. Oto grupa aktorów czeskich przyjeżdża z tym spektaklem na festiwal do Polski. Obserwujemy próby i wspólne spotkania z Polakami. Te spotkania będą miały daleko idące konsekwencje.

Kogo zobaczymy w filmie?

- Czescy aktorzy występujący w adaptacji Dostojewskiego będą grali samych siebie. Co do aktorów polskich, to zależy mi na młodych, jeszcze mało znanych nazwiskach.

A sztuka w Starym Teatrze?

- Będzie to historia człowieka, który popełnił niegodziwość i przyznaje się do niej w programie telewizyjnym. To sprawi, że bardzo skorzysta na tym wyznaniu. Zastanawiam się nad motywem takiej publicznej spowiedzi i zadaję pytanie, czy ze wszystkiego można robić program telewizyjny. Czy ważne jest tylko to, jaką ten program będzie mieć oglądalność, czas antenowy i ocenę widzów?

Jest pan odbierany jako reprezentant pokolenia zagubionych w postkomunistycznej rzeczywistości. Co najbardziej niepokoi pana w dzisiejszych czasach?

- Na pewno nie czuję się głosem pokolenia, choć często przypisuje mi się tę rolę. Mówię wyłącznie w swoim imieniu. Najbardziej niepokoi mnie wszechobecny chaos. Zwłaszcza w prawie. W Czechach, mimo wielu zmian, na dobrą sprawę wciąż obowiązuje komunistyczna jurysdykcja. Kiedy wprowadza się nową ustawę,od razu podnoszą się głosy, że kiedyś było lepiej. Trwa więc wciąż niezrozumiała, być może nawet nieuświadomiona, nostalgia za socjalizmem. Nostalgia, z której wy, Polacy, zdążyliście wyrosnąć. Myślę zresztą, że macie do siebie bardziej krytyczny stosunek. Nie mogę pogodzić się też z faktem, że posłowie, czyli nasi reprezentanci, są zdolni do popełniania przestępstw.

W polskim parlamencie też, niestety, zasiadają ludzie będący na bakier z prawem...

- Tak, tyle że są to głównie przedstawiciele starszego pokolenia. U nas moi rówieśnicy, koledzy z podwórka, którzy mając lat 16 głosili szczytne idee, teraz wykorzystują pozycje polityka, by bezkarnie popełniać przestępstwa.

Kino czeskie cieszy się ostatnio coraz większym zainteresowaniem na świecie. O filmach reżyserów takich jak Jan Hrebejk, Jan Sverak, David Ondricek czy pan mówi się z wielkim uznaniem. Jak wygląda sytuacja młodych filmowców?

- U nas sprawa jest prosta. Od 17 lat mamy sytuację stabilną. Państwo nie daje nam już nic. Pieniądze dostajemy z dystrybucji filmu, z każdego sprzedanego biletu - jedną koronę, pozostałe z tytułu praw autorskich od telewizji, a potem dystrybutora. Istnieją też prywatni inwestorzy, ale ich zainteresowanie kinem jest minimalne. Czescy filmowcy przegrali z kretesem tę ustawę, którą w Polsce w wielkich bólach udało się przegłosować. Bardzo zazdrościmy wam tego, bo macie szansę na normalność. U nas lobby nadawców telewizyjnych i sieci kablowych okazało się silniejsze niż zdrowy rozsądek.

Najbardziej znanym pana utworem w Polsce jest "Opowieść o zwyczajnym szaleństwie". Do jakiego największego szaleństwa w życiu był pan zdolny?

- Było ich sporo. Kiedyś uwielbiałem chodzić po zewnętrznych parapetach i po dachach, ale to takie szaleństwa młodości. Myślę, że wielu ludzi podświadomie sprawdza, czy stać ich na szaleństwo. Kilka dni temu np. zabrałem na autostop dziewczynę, która była zupełnie szalona. Bardzo dobrze czułem się w jej towarzystwie, bo dawno już się przekonałem, że przyciągam szaleńców.

Na zakończenie zadam pytanie, które postawiono jednemu z pana bohaterów: Co panu sprawia szczególną radość?

- Ponieważ wywiad ukaże się w dniu świętego Walentego, odpowiem, że oczywiście największą radość w życiu sprawia mi udany seks. Dodam też zupełnie prywatnie, że również pełna widownia na moich sztukach.

***

Petr Zelenka

Urodził się w Pradze w 1967 r. W 1991 r. ukończył scenopisarstwo w Praskiej Szkole Filmowej. Już jego debiut "Guzikowcy" odniósł międzynarodowy sukces. Jest laureatem m.in.: rotterdamskiego Tygrysa 1998, Złotej Róży MFF Bergamo, łagowskiego Srebrnego Grona, Nagrody Publiczności MFF Saloniki, nagród FIPRESCI i Jury Ekumenicznego Festiwalu w Mannheim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji