Artykuły

Lincz - z japońskiego na nasze

"Lincz: Pani Aoi. Wachlarz. Szafa." w reż. Agnieszki Olsten na Scenie na Świebodzkim Teatru Polskiego we Wrocławiu. Pisze Krzysztof Kucharski w Słowie Polskim Gazecie Wrocławskiej.

Panie liczyły peruki, panowie kontemplowali delikatny, nagi biust Dagmary Mrowiec. Wspólnie nagrodzili realizatorów "Linczu" długimi brawami. Pierwsze, co może budzić zdziwienie, to fakt, iż trzy japońskie jednoaktówki napisane pół wieku temu w najmniejszym stopniu nie zwietrzały. Może dlatego, że opowiadają o uczuciach i żadna nie kończy się happy endem. Ze wszystkich tych związków wieje przenikliwym do szpiku kości zimnem, ale i poraża namiętnościami. Jeśli będziemy cały czas pamiętać, że napisał to Japończyk zafascynowany europejskim teatrem, to nie przestaniemy się tak dziwić, bo Japończyzy nie należą do narodów okazujących uczucia w sposób wylewny.

To, jak dotąd, najlepsza premiera wrocławskiego Teatru Polskiego pod wodzą nowego dyrektora. Kołem ratunkowym okazała się utalentowana Agnieszka Olsten, która wcześniej (2005) we Wrocławskim Teatrze Współczesnym popisała się spektaklem "Nie do pary". Nieoficjalnie mówiło się przy kawiarnianych stolikach, że wspólny tytuł "Lincz" dla tych jednoaktówek nawiązuje do nazwiska amerykańskiego reżysera Davida Lyncha, który przed laty trzymał w napięciu całą telewizyjną Polskę swoim "Miasteczkiem Twin Peaks". Ten klimat tajemniczości przewija się podczas wieczoru i ma także swoje korzenie w japońskim teatrze kabuki, dla którego autor pisał swoje sztuki. Na miejscu reżyserki jeszcze mocnej bym naciskał aktorów, by w każdej scenie próbowali te nastroje wydobywać.

Dwie najbogatsze postaci podbudowane psychologicznie stworzyła Ewa Skibińska. Pierwsza to Yasuko, fantom byłej kochanki w "Pani Aoi", a druga postać to Jutsuko, samotnej malarki, która zawładnęła duszą szalonej Hanako. Tu aktorka emanuje wewnętrzną siłą i trochę wyszła z roli, gdy zaczęła niepotrzebnie wydzierać się na byłego narzeczonego swojej lokatorki. Fascynująca była kilkuminutowa pantomimiczna etiuda Tomasza Wygody (Kiyoko), a potem jego brawurowy monolog w "Szafie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji