Artykuły

Męczennik Weksler

Część publicystów (m.in. Jacek Cieślak w "Rzeczpospolitej") łączy niedawną rezygnację Jacka Wekslera, szefa Biura Teatru i Muzyki, z konfliktem pomiędzy "tradycjonalistami" a "reformatorami", który trwa od jakiegoś czasu w warszawskim środowisku teatralnym. Rozumiem, że Wekslerowi taka interpretacja jest na rękę, więc jej nie zaprzecza - pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

Według tej tezy konserwatywna prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz stanęła po stronie "tradycjonalistów", a decyzję podjęła pod wpływem afery w Teatrze Powszechnym. Ta interpretacja gładko wpisuje się w mechanizm politycznych podziałów w Polsce, odnoszę jednak wrażenie, że niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. O różnicach pomiędzy Wekslerem a nową panią prezydent w kwestii zarządzania warszawskimi teatrami słychać było na długo przedtem, zanim jakiś "życzliwy" doniósł prasie, że w Powszechnym obrażają cześć Zygmunta Hübnera. Od dawna było wiadomo, że nowa ekipa PO w ratuszu w ramach porządków po poprzednikach chce połączyć Biuro Teatru z Biurem Kultury. Weksler uważał, że to utrudni sprawne zarządzanie teatrami, kiedy więc ratusz nie przyjął jego warunków, złożył rezygnację. Można dyskutować, czy słusznie, wszak także w ramach Biura Kultury mógłby realizować swoje projekty. Żadnego podtekstu tu jednak nie ma i nie było, związek ze sprawą Powszechnego jest przypadkowy.

Rozumiem, że Wekslerowi taka interpretacja jest na rękę, więc jej nie zaprzecza. Szlachetniej jest odchodzić w glorii męczennika za sprawę reformy niż z piętnem nieskutecznego menedżera. Problem w tym, że Weksler niewiele zdziałał przez te pół roku. Krzysztof Warlikowski nie dostał swojego teatru, Krystian Lupa nie został dyrektorem Teatru Studio, miasto zrezygnowało z przejęcia "Konesera" i szanse na utworzenie tam centrum artystycznego zależą dzisiaj jedynie od widzimisię funduszu inwestycyjnego, który kupił fabrykę.

Największa porażka Wekslera to Teatr na Woli: nie zdołał przekonać ZASP i Ministerstwa Kultury do kandydatury Agaty Siwiak i Grzegorza Niziołka na szefów teatru, w wyniku czego oboje znaleźli się na lodzie. Porażką była także próba mediacji w sprawie Powszechnego: zespół zignorował opinię Wekslera, który chciał dać szansę Remigiuszowi Brzykowi i dyrektor musiał odejść.

Piszę to wszystko z goryczą, bo wierzyłem w talent i odwagę Jacka Wekslera. Trzy miesiące temu apelowałem do prezydent Gronkiewicz-Waltz, aby go pozostawiła na stanowisku. Dzisiaj przyznaję, że był to błąd.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji