Artykuły

Antydisneyowska baśń

- Jest to rewers "Medei". Znowu historia o kobiecie, która pozostawiona przez mężczyznę próbuje sobie z tą sytuacją poradzić i wybiera drogą dokładnie przeciwną niż ta, którą wybiera Medea - o "Królowej Śniegu" w Teatrze Współczesnym w Szczecinie opowiada reżyser MARCIN WIERZCHOWSKI.

CO cię zainteresowało w tej historii?

- Jest to rewers "Medei". Znowu historia o kobiecie, która pozostawiona przez mężczyznę próbuje sobie z tą sytuacją poradzić i wybiera drogą dokładnie przeciwną niż ta, którą wybiera Medea. To, że mogę się zmierzyć z innym rodzajem kobiecości i to, w jaki sposób kobieta może się spełniać, to było dla mnie w tej historii kuszące.

W tej baśni dużą rolę odgrywają dziecięcy bohaterowie.

- Dla mnie to nie są dzieci. To są dorośli. W niektórych dorosłych jest dziecięca kondycja wewnętrzna, taka nieskażona cynizmem i niewiarą przestrzeń oglądania świata. I tego staraliśmy się szukać, żeby była to opowieść o dziewczynie i chłopaku, o kobiecie i mężczyźnie, wśród których ten chłopak mówi w pewnym momencie: "ja mam tego dość, ja muszę zacząć szukać, czegoś innego". I nie chodzi tu o inną kobietę, a o "większą" sprawę. Chce się przestać zajmować prezentami, wygłupami, całą tą dziecinadą. Jak mówi: "chcę być dorosły". I Królowa Śniegu jest tą siłą, która składa mu obietnicę - "ułóż słowo wieczność, a będziesz wolny". Kai nie zostaje porwany, on sam to wybiera. Zresztą tak jest w baśni - Kai przywiązuje saneczki do sań Królowej Śniegu. Tylko my pamiętamy to jako jakiś rodzaj porwania.

A to nie jest tak, że za czyn Kaja powinna być odpowiedzialna Królowa? Jest on w bajce dzieckiem, a to dorośli odpowiadają za czyny najmłodszych...

- U Andersena nie ma dorosłych, nie ma rodziców. Kai jest tak kompletnie sam. Nie wiemy nic o jego otoczeniu. Nie pojawiają się rodzice rozpaczający po jego zaginięciu. Andersen pisał o sobie, pisał tę bajkę jako kilkudziesięcioletni mężczyzna.

W twojej realizacji Królową gra... mężczyzna?

- Kaj nie traktuje Królowej jako kobiety. I tu, moim zdaniem, tworzy się napięcie. To jest postać bez płci. Nie chodzi tu o stronę seksualności, jakąkolwiek. Nie ma to też nic wspólnego z żadną pedofilią, z żadną femme fatale. Nie chodzi o to, że ktoś "piękny mnie porwał", tylko "ktoś fascynujący pociągnął mnie za sobą". W naszym spektaklu Królowa Śniegu jest również postacią nieszczęśliwą. Nieszczęśliwą, a nie złą.

Ale czy publiczność dziecięca przyjmie taką wersję bajki?

- Dzieci są całkowicie nieprzewidywalne. Są najbardziej wymagającym widzem. Mnie nie interesowało zrobienie bajki "disneyowskiej". Myślę, że opowieść "disneyowska" tak naprawdę ogłupia dzieci. Tak naprawdę nie mówi im niczego o świecie, do niczego nie przygotowuje, a przedstawia zakłamaną wizję rzeczywistości, skażonej i cukierkowej. Wiadomo, że dla dzieci Królowa Śniegu jest panią w dużej czapce, ma blond włosy i błękitne oczy. I mogą być rozczarowane. Ale chcieliśmy stworzyć taki dziwny twór, który jest Królową

Śniegu, taki symbol. I mam nadzieję, że zrobiliśmy to uczciwie. - Dziękuję za rozmowę.

* * *

Marcin Wierzchowski, reżyser m.in. słynnej "Medei", jest absolwentem reżyserii krakowskiej PWST. W 2004 r. debiutował "Pragmatystami" Witkacego, zrealizowanymi jako dyplom Wydziału Aktorskiego PWST. W Szczecinie pierwszy raz prezentował się podczas "Inwazji Barbarzyńców". Zrealizował wówczas tekst Heckmannsa "Cel: supermarket".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji