Artykuły

Gardzienice i Swinarski

"Parsifal'' w reż. Piotra Borowskiego w Studium Teatralnym w Warszawie. Pisze Jacek Tomczuk w "Wysokich Obcasach".

Na Parsifala do warszawskiego Studium Teatralnego dostałem się za czwartym razem. Najpierw taksówkarz zabłądził na bezdrożach w okolicy Dworca Wschodniego (widząc zapadające się kamienice, proponował: Pan chce do teatru? To zawiozę do Powszechnego). Na widowni mieści się około 50 osób, a chętnych jest dużo więcej i kiedy kolejny raz usłyszałem od stojącego na kasie szefa zespołu Piotra Borowskiego: Kochany, spróbuj może jutro, zapisałem się na społeczną listę. Wszystko w Studium działa na korbkę i sznurek, pachnie artystyczną komuną sprzed 30 lat, jest ostentacyjnie niedzisiejsze. Trudno mi zrozumieć, jak teatralne wirusy Grotowskiego zaraziły kilkunastu dwudziestoparolatków, którzy pracują nad spektaklem sześć razy w tygodniu po sześć godzin dziennie, dążą do rzadko spotykanej precyzji i inspirują się nie Kane czy Ravenhillem, ale średniowiecznym poematem Chrétiena de Troyes. Można im zarzucić epigoństwo formy i aktorską nadekspresyjność, ale powaga, z jaką traktują swą pasję, zasługuje na szacunek. Pocierając tradycję z nowoczesnością, Gardzienice ze Swinarskim, Hamleta z Parsifalem, stworzyli współczesną historię o poszukiwaniu tożsamości. Grany przez Marcina Ceckę Parsifal zostaje aktorem, bo wierzy - jak wielu przed nim - że sztuka jest nie tylko rozrywką, ale też pomaga zrozumieć świat. I jak wielu nacina się na tym boleśnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji