Artykuły

Wrocław. Aktorka z "Transferu!" wraca do historii

Angela Hubricht, Niemka, która po wojnie została wysiedlona z Breslau, występuje w granym właśnie we Wrocławiu spektaklu "Transfer!" Jana Klaty. We wtorek [6 lutego] zwiedzała schron wojskowy, w którym przez trzy miesiące mieszkała podczas oblężenia Festung Breslau przez Rosjan

- Na szczęście wygląda on inaczej niż wtedy, gdy mieszkaliśmy tutaj z mamą i dwiema siostrami. Czuję ulgę, że go zobaczyłam - mówiła wyraźnie poruszona po ponadgodzinnej wędrówce wzdłuż korytarzy betonowego kolosa.

W mieszczącym się na dzisiejszej ulicy Ładnej (przed wojną Fritz-Geislerstrasse) schronie na czterech kondygnacjach mieszkało ponad tysiąc osób - żołnierze i ich rodziny. 11-letnia Angela Hubricht dzieliła malutki pokój z matką, dwiema siostrami i pięcioma pracownikami personelu. Rodzina Hubrichtów znalazła tam schronienie, bo ojciec, który zginął w styczniu 1945 roku, był ordynatorem szpitala wojskowego na Krzykach. - Warunki w schronie były okropne, dlatego mieszkaliśmy w nim z przerwami. Na korytarzach panował mrok, czasami można było potknąć się o martwego leżącego na noszach żołnierza. Toalety były wiecznie zapchane. Nie było wody i świeżego powietrza. Wszędzie unosił się potworny odór ludzkiego potu, fekaliów i gnijących ran - wspomina Angela Hubricht.

Dziś schron, w którym dawniej mieszkała, wygląda już inaczej. Po wojnie zburzono część ścian działowych na piętrach i stworzono magazyny na potrzeby obrony cywilnej. O obchód po schronie postarała się grupa wrocławskich przewodników Probus. - Byliśmy na "Transferze!" kilka tygodni temu i po spektaklu rozmawialiśmy z panią Hubricht. Później przegadaliśmy jeszcze trzy bite godziny o jej przeszłości i o tym, jak wyglądało jej życie przed wojną w Breslau. Okazało się, że zobaczenie tego schronu było jej wielkim marzeniem. No i udało się - mówi Anna Kulągowska-Patalas, przewodniczka z Probusa.

W "Transferze!" Angela Hubricht opowiada m.in. o tym, jak w schronie żołnierze niemieccy zagadywali ją rozmową i pokazywali różne sztuczki, by nie bała się nalotów radzieckich bombowców. - To dlatego, że mój ojciec cieszył się u nich wielkim szacunkiem. Mówili na niego "Tatuś" - tłumaczy Hubricht.

Do ubiegłego roku, gdy zaczęła występować w "Transferze!", nie opowiadała swoich wojennych przeżyć. - Gdy przyjechałam po wojnie do Niemiec zachodnich, milczano na ten temat. Na początku chodziłam na spotkania niemieckich Ślązaków, ale zaczęło mnie to denerwować. Domagali się zwrotu domów, a przecież Polacy mnóstwo wycierpieli podczas wojny i to przez Niemców. Byłam we Lwowie i zastanawiam się, jak bardzo wysiedlenie przeżywają ci Polacy, którzy mieszkali tam przed wojną. Bałam się bardzo tego, jak spektakl zostanie odebrany we Wrocławiu. Myślałam, że na końcu ludzie zaczną w nas rzucać pomidorami i zgniłymi jajami. Ale było zupełnie inaczej, wrocławianie są wspaniali. To dobrze, że mamy teraz otwarte granice w Europie. Dla mnie Wrocław to wspólna ojczyzna Polaków i Niemców.

Na zdjęciu: świadkowie historii, aktorzy "Transferu!".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji