Artykuły

Dulska awansowała na bizneswoman

Gabriela Zapolska na fotelach nieżyczliwych jej recenzentów rozłożyła kiedyś psie kagańce. Mam wrażenie, że "Dulskimi z o. o." Marta Ogrodzińska nałożyła kaganiec autorce.

Przedstawienie w warszawskim Teatrze Polskim ogląda się komfortowo. Utrzymane jest konsekwentnie w jednolitym stylu, gdzie estetykę wyznaczają jasne tonacje nowoczesnego wzornictwa.

Widowisko pozostawia jednak niedosyt - głównie słowa, otwierając pole do ustawienia bohaterów w pantomimicznych defiladach.

W powstałej ponad sto lat temu "Moralności pani Dulskiej" autorka sprzeciwiała się przedmiotowemu traktowaniu dziewczyn, które za chlebem wyjeżdżały z głuchych wsi do miasta, by służyć w bogatych domach. Jeśli sługa zachodziła w ciążę, była zazwyczaj odprawiana z kwitkiem, gdyż chlebodawcy nie zamierzali tolerować "nieobyczajnych" zachowań, których sprawcami byli najczęściej oni sami lub ich potomstwo. Wiele dziewczyn kończyło samobójstwem lub trafiało do opiekunów z półświatka.

Marta Ogrodzińska swoim przedstawieniem stara się udowodnić, że w mentalności odradzającej się polskiej klasy średniej nic się przez wiek nie zmieniło.

Współczesna Aniela Dulska doskonale posługuje się pilotem nowoczesnego sprzętu nagłaśniającego - jako muzyczne tło rodzinnego śniadania puszcza fortissimo "Eine kleine Nachtmusic" - umie korzystać z dobrodziejstw telefonii, komputerów, Internetu. Czuwa nie tylko nad losem domu (kamienicy), lecz prowadzi również własną firmę. Zadbana, elegancka i rzutka bizneswoman jest jednak zakłamanym do szpiku kości babskiem, które nie waha się rozwiązywać problemów rodzinnych z krzywdą podwładnych.

Taki wizerunek Dulskiej zbytnio nie odbiega od oryginału, choć został przystrzyżony do wymagań dnia dzisiejszego. Poszły pod nóż wszelkie zwroty sytuujące akcję u początków minionego wieku (np. magiel w sieni). Na komunikatywność tekstu wpłynęło to może i nieźle, jakkolwiek trudno oprzeć się wrażeniu, że są to przeinaczenia zbędne.

Nie da się ukryć, że aktualizowanie klasyki przez przebieranie aktorów wnajmodniejszeciuchyjest w pewnym sensie dowodem twórczej impotencji. Braku sił adaptatora czy reżysera i nadużycia jego władzy w stosunku do dzieła dramaturga. Niechybnie czai się za tym nieufność twórców wobec widza, którego zwalniają z myślenia, wykładając kawę na ławę.

Takie manipulowanie tekstem jest niestety, bolączką wszystkich uwspółcześnień. To chyba główny zarzut, jaki można postawić temu przedstawieniu, bo przecież fakt, że część wypowiedzi młodych aktorów nie dociera do uszu widza, to tzw. detal, o którym nie zamierzam pisać, gdyż stał się na polskich scenach usankcjonowaną normą. Nie będę też oryginalny z uporem powtarzając, że jak ktoś chce pokazać Dulska naszych czasów, powinien zlecić napisanie nowej sztuki lub sam złapać za pióro (jak próbował choćby Ryszard Marek Groński wpokazywanej w warszawskiej Syrenie, acz niezbyt udanej komedii "Won!").

Myślę, że wyzwaniu, jakim dla współczesnej sceny nadal pozostaje "Moralność pani Dulskiej", młoda inscenizatorka sprostała połowicznie. Stworzyła sugestywny świat, w którym Grażyna Barszczewska wypadła z roli typowej kołtunki na rzecz bezlitosnej pracodawczyni. A to całkowicie zmienia optykę tej postacijak i całego tekstu Zapolskiej, z czym świadomym rzeczy widzom trudno się pogodzić.

***

Sławne kreacje

Grażyna Barszczewska w inscenizacji Marty Ogrpdzińskiej stworzyła nowy wizerunek Pani Dulskiej. Gra współczesną pracodawczynię, która umie świetnie korzystać z cywilizacyjnych udogodnień, jakkolwiek mocno traci na obyciu i elegancji, gdy rodzinna sytuacja zacznie jej się wymykać spod kontroli.

Postać Anieli Dulskiej, o nalanej i obrzmiałej twarzy, wyznaczały zrazu odautorskie didaskalia. Taka zapewne była Anna Gostyńska podczas prapremiery (Kraków 1906 r.), skoro przez samą Zapolska - znaną z niechęci do komplementowania koleżanek-aktorek - została uznana za najlepszą odtwórczynią Dulskiej. W historii ponad 150 inscenizacji "Moralności Pani Dulskiej" na naszych scenach z pewnością zapisała się Wanda Łuczycka w Teatrze Telewizji z 1970 r. w reżyserii Józefa Słotwińskiego. Powodzenie miała też Alina Janowska w filmie Jana Rybkowskiego "Dulscy" (1975), dobrze oddającym klimat dekadenckiego Krakowa przełomu minionych wieków. Niezapomnianą kreację Dulskiej stworzyła też Anna Polony w scenicznym serialu "Z biegiem lat, z biegiem dni" (1978), reżyserowanym przez Andrzeja Wajdę w krakowskim Starym Teatrze i zarejestrowanym dla Teatru TV.

Zaskoczyła też w tej roli Anna Seniuk, która ze swoją sympatyczną powierzchownością odstawała od dotychczasowych wyobrażeń kłótliwych babsztyti. Jej rola w reżyserii Tomasza Zygadły w warszawskim Teatrze Ateneum (1992) została także przeniesiona na mały ekran.

Rolę Dulskiej z powodzeniem grała kilkakrotnie ulubienica publiczności Hanka Bielicka oraz znana przedtem raczej z ról arystokratek Nina Andrycz (1973), w widowisku wyreżyserowanym przez Krystynę Meissner w warszawskim Teatrze Polskim.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji