Artykuły

Zło ma oblicze kobiety

"Tytus Andronikus" i "Kupiec wenecki" w reż. Roberto Ciullego z Theater an der Ruhr w Mülheim na VIII Festiwalu Szekspirowskim. Pisze Jan Bończa-Szabłowski w Rzeczpospolitej.

Tegoroczny Festiwal Szekspirowski w Trójmieście doczekał się wreszcie wydarzenia. Udało się bowiem zaprosić dwa przedstawienia wyreżyserowane przez Roberto Ciullego: Tytusa Andronicusa oraz Kupca weneckiego [na zdjęciu]. 70-letni mediolańczyk jest w zgodnej opinii krytyków jednym z najciekawszych twórców współczesnego teatru.

Roberto Ciulli zaczął karierę od założenia grupy Il Globo w rodzimej Italii. Od wielu lat pracuje w Niemczech. Tworzył tam własne zespoły, reżyserował, kierował teatrami w Getyndze, Kolonii, aż wreszcie trafił do Muelhein, gdzie stworzył scenę alternatywną Theater an der Ruhr, mieszącą się w nieczynnym sanatorium. Tam zamieszkali aktorzy i przygotowywane są kolejne premiery. To Laboratorium Ciullego zdobyło rozgłos i uznanie już pod koniec lat 80. minionego stulecia i do dziś uznawane jest za jedno z najciekawszych ośrodków teatralnych nie tylko w Niemczech.

Z utworów Szekspira Ciulli wybrał te znacznie rzadziej grane: Tytusa Andronicusa i Kupca weneckiego. Obie inscenizacje mocno osadzone są w naszej rzeczywistości.

Najbardziej krwawy z szekspirowskich dramatów Tytus Andronicus rozgrywa się na arenie cyrkowej wysypanej czerwonym proszkiem. Każdy, kto po niej stąpa, czuje się ubrudzony, wręcz unurzany we krwi. Protagoniści wkraczają na scenę głównym wejściem. Tonąca w krwistej czerwieni arena staje się ulubionym miejscem okrutnych zabaw dla dorosłych już dzieci. Ciągle bawią się one w wojnę, serwując sobie coraz okrutniejsze i wymyślniejsze tortury i okaleczenia. Wszystko uchodzi im bezkarnie.

Temu światu pędzącemu na zatracenie przygląda się stary filozof, obdarzony dziecięcą wrażliwością i ciekawością. Gra go sam Ciulli, pojawiający się na scenie w szkolnym mundurku i z włosami spiętymi w kitkę. To on, tak naprawdę pozostaje jedynym sprawiedliwym, a w jego szarych oczach, mimo pozornego uśmiechu, łatwo dostrzec przerażenie i lęk. Inni bohaterowie pozostają na otaczającą rzeczywistość całkowicie obojętni. Nawet najbardziej makabryczne wydarzenia nie zakłócają ich spokoju.

W Kupcu weneckim jest podobnie. Grupa młodych, dobrze sytuowanych mężczyzn, a pozbawionych pomysłu na życie, siedzi przy kawiarnianych stolikach, rozprawiając o interesach. Z ich rozmów przebija wszechogarniająca atmosfera nudy. To właśnie ona sprawia, że rodzą się makabryczne pomysły. Żyd Shylock zgadza się na pożyczenie pieniędzy, proponując, niby dla zabawy, by w razie nieotrzymania długu w terminie mógł wyciąć funt ciała dłużnika. Wszyscy przyjmują to jako dobry żart, który potem nakręci spiralę przemocy i nienawiści. Spektakl urzeka świetną grą aktorską, zachwyca warstwą plastyczną. Piękna Porcja pojawia się w nim niczym Królowa Nocy z opery Mozarta.

Teatr Ciullego stawia wiele pytań. Prowokuje, zmusza do refleksji. Zastanawia mnie tylko, dlaczego najbardziej nikczemne, krwiożercze postacie szekspirowskie, takie jak Tytus czy Shylock mają w nim oblicza kobiety?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji