Artykuły

I to nam zostanie...

Trudno nie myśleć o tym, że w tej ostatniej chwili Pani Krystyna była sama. Wszystko nam już powiedziała. Zostawiła receptę na szczęście i spełnienie: zagrała ją na scenie, pozwoliła zapisać. - To proste, wystarczy tylko... - mówiła. A przecież to wcale nie jest proste, przecież za to się płaci cenę najwyższą. O tej cenie milczała. Niech to milczenie też nam po Niej zostanie - Krystynę Feldman wspomina Ewa Obrębowska-Piasecka w Głosie Wielkopolskim.

Kiedy rozmawiałam z Panią Krystyną przed kilkoma laty - przy okazji któregoś z jej jubileuszy - powiedziała: - I o co ty chcesz mnie, dziecko, pytać? Przecież ja już wszystko powiedziałam, wszystko o mnie wiecie. To aż nudne. Nudne? Ależ skąd! - zaprotestowałam. I - jak wielu innych dziennikarzy - wyprosiłam jednak kolejną opowieść o życiu, które zaczęło się we Lwowie, a potem przez Kraków, Katowice, Opole, Szczecin, Nową Hutę i Łódź przywiodło aktorkę w latach 70. do Poznania.

O teatrze, w którym Pani Krystyna hołdowała przedwojennym tradycjom, a równocześnie grała u kontrowersyjnego Krzysztofa Warlikowskiego. Konsekwentnie uczyła się ról, przepisując je - wedle starej szkoły - z egzemplarza reżyserskiego. Nie wchodziła na scenę w prywatnych butach, nie tolerowała spóźnień i szanowała teatralną hierarchię. Ale też potrafiła stoczyć z reżyserem prawdziwą batalię o to, co wolno, a czego nie wolno pokazać na scenie, a nawet odmówić grania.

O filmie, dzięki któremu cała Polska znała ją jako Królową Epizodu, Mistrzynię Drugiego Planu. O aktorstwie, które powinno być pasją i powołaniem. O kamerze, którą czuła, rozumiała i kochała jak mało kto - zresztą z wzajemnością. O poczuciu obowiązku i odpowiedzialności za pracę. O pokorze. O patriotyzmie. O religii. O Marszałku i o Papieżu - Jej mistrzach. O rodzinie: lwowskiej, teatralnej, niezwykłej. O samym Lwowie, który tak ukochała i za którym tak tęskniła.

Spełnienie

Nie było w tej opowieści cienia dydaktyzmu ani krzty moralizatorstwa. Nic z tych rzeczy. Była pasja życia, energia, buńczuczność, kapitalne (czasem pikantne) poczucie humoru. I sprawa bodaj najważniejsza - pełna akceptacja siebie zaprawiona kroplą autoironii i zdrowego dystansu. - Wszystko już powiedziałam - mówiła wtedy Pani Krystyna.

Jak bardzo się myliła. Przecież dopiero potem przyszła rola - pierwsza po latach naprawdę wielka rola - w "Nikiforze" Krzysztofa Krauzego, za którą obsypano ją nagrodami. Przecież dopiero potem powstał wywiad-rzeka spisany w książkę przez Tadeusza Żukowskiego i zatytułowany "Krystyna Feldman albo festiwal tysiąca i jednego epizodu". Dopiero potem Robert Gliński wyreżyserował jej monodram "I to mi zostało", w którym życie ostatecznie splotło się z teatrem: aktorka wystąpiła w nim we własnym imieniu opowiadając o sobie. Premiera tego monodramu odbyła się miesiąc temu.

Feldman na dzień dobry

Wszyscy pytaliśmy ją o receptę na takie życie, takie zdrowie, taką energię, taki zapał... A Ona się tą receptą dzieliła szczerze i chętnie: w niezliczonych wywiadach, w programach telewizyjnych, ze sceny podczas kolejnych jubileuszy.

Honorowy stolik

Krystyna Feldman ma swój stolik na patio poznańskiej kawiarni Cocorico przy ul. Świętosławskiej. Widnieje na nim tabliczka z napisem: Honorowe miejsce Krystyny Feldman, największej aktorki Poznania.

Ostatni dowcip

Pani Krystyna zwiodła nas wszystkich, zatajając swój prawdziwy wiek. Dopiero policjanci, którzy odnaleźli paszport aktorki, zwrócili uwagę, że urodziła się w 1916 roku. Miała więc 91 lat.

Nie ma chyba w Polsce aktorki bardziej znanej i bardziej uwielbianej niż Ona i benefisów, w kościele Dominikanów, gdzie czuła się jak w domu, a nawet na przystankach tramwajowych. Bo Panią Krystynę można było - ot tak, po prostu - spotkać na ulicy i - ot tak, po prostu - z nią porozmawiać. Wielokrotnie wspominała, że jej ojciec był we Lwowie bardzo lubiany. Kiedy ktoś go spotkał, mawiał: - Jak to dobrze, że pana widzę, panie Feldman, będę miał dobry dzień. Z Panią Krystyną było tak samo.

Epitafium

Nie ma chyba w Polsce aktorki bardziej znanej i bardziej uwielbianej niż Ona. Może się to wydawać dziwne, bo przez całe dziesięciolecia grała wredne staruszki, ciotki-dewotki i babcie-meliniarki (największą popularność przyniosła jej niewątpliwie rola Babci Kiepskiej w telewizyjnym serialu). Na pierwszy rzut oka mogła sprawiać wrażenie nieprzystępnej, a nawet groźnej. Ale to wrażenie znikało w sekundę po tym, kiedy spod powierzchni wyzierał człowiek radosny, otwarty, szczery, pogodnie nastawiony do świata, żartujący w pierwszej kolejności z siebie. - Dobrze, że nigdy nie byłam amantką. Teraz siedziałabym już w domu na emeryturze, a tak ciągle gram - mawiała. - Do dzisiaj kupuję ubrania w sklepach dziecięcych - kpiła sobie w żywe oczy z własnej postury. Ale też z wdziękiem odbierała hołdy, z gracją zarzucała jedwabne szale, ze swadą brylowała na estradach i była w stanie przegadać każdego konferansjera: kasowała go dowcipem, a nawet stworzonym ad hoc rymem. Bywało też, że zaklęła siarczyście. Posunęła się nawet tak daleko, że na swój benefis własnoręcznie napisała epitafium:

"Nie dziw się wcale,

przechodniu kochany,

że ten mały grobek taki rozkopany.

Tu leży Feldman, co nawet po

śmierci,

zamiast w grobie leżeć, to się

w grobie wierci".

To proste

Pozwalała się nosić na rękach i z upodobaniem kokietowała panów. - Uwielbiam się całować - powtarzała. - Nie umiem gotować - czarowała. Ze wszystkiego potrafiła zrobić walor. Nawet z tego, że nie ma lodówki. Przy całej tej lekkości wyznawała jednak bardzo określony system wartości i była mu wierna: bez dyskusji i bez kompromisów.

Wiele razy mówiła do wpatrzonej w nią publiczności w teatrze albo w kinie: kocham was, dobrze, że was mam, jesteście moją rodziną.

Trudno nie myśleć o tym, że w tej ostatniej chwili Pani Krystyna była sama. Wszystko nam już powiedziała. Zostawiła receptę na szczęście i spełnienie: zagrała ją na scenie, pozwoliła zapisać. - To proste, wystarczy tylko... - mówiła. A przecież to wcale nie jest proste, przecież za to się płaci cenę najwyższą. O tej cenie milczała. Niech to milczenie też nam po Niej zostanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji