Artykuły

Uwielbiam Presleya

- Największą szkołę aktorską i w ogóle artystyczną przeszedłem w "Metrze" - warszawski mówi aktor i piosenkarz MICHAŁ MILOWICZ.

Z Michałem Milowiczem, aktorem, piosenkarzem, kompozytorem, odtwórcą m.in. roli Cezarego Cwał-Wiśniewskiego z seriali "Lokatorzy" i "Sąsiedzi", rozmawia Jolanta Gadek.

Jest pan nazywany polskim Elvisem Presleyem. Skąd wziął się taki przydomek? Domyśla się pan?

- Nie tylko się domyślam, ja to po prostu wiem. Otóż występując w Teatrze Buffo zaproponowałem Januszowi Józefowiczowi zrealizowanie spektaklu poświęconego twórczości Elvisa Presleya. Przygotowałem repertuar i zaprezentowałem go podczas próby Józefowiczowi. Wynik moich starań przypadł mu do gustu, więc namówiłem go na przygotowanie spektaklu "Elvis Presley". Spektakl ten spodobał się widzom. Grałem go wiele lat, po dziś dzień śpiewam na scenie piosenki Presleya.

Dlaczego wybrał pan akurat Elvisa Presleya?

- Od dzieciństwa lubiłem słuchać jego piosenek. Gdy byłem mały, miałem 6, 7 lat, moi rodzice czasami wychodzili wieczorami spotkać się ze znajomymi. Zostawiali mnie w domu z płytami Elvisa Presleya i Toma Jonesa. Słuchałem ich, żeby się nie nudzić. Przy piosenkach Presleya potrafiłem tańczyć i śpiewać do upadłego. Czas szybko mi mijał, nie tęskniłem do rodziców, oni też byli zadowoleni, bo nie martwili się o mnie. Wiedzieli, co robię.

Podejrzewam, że twórczość Presleya przypadła mi do gustu, bo mam podobny temperament sceniczny, co on. Niektórzy mówią, że jestem takim samym zwierzęciem scenicznym, co Presley...

Po raz pierwszy zaśpiewałem publicznie piosenki Elvisa Presleya na obozie żeglarskim. Ktoś dał mi słowa jego piosenek, na gitarze umiałem grać już wcześniej. Moje występy przy ogniskach bardzo spodobały się kolegom. Twierdzili, że mam głos bardzo podobny do Elvisa, że powinienem wykorzystać ten fakt, że powinienem spróbować kariery scenicznej. Na początku nie przejąłem się tym, ale potem zacząłem o tym myśleć. Efekt jest znany. Trafiłem do "Metra", potem wystąpiłem w spektaklu "Elvis Presley" i przydomek ten przylgnął do mnie na stałe.

Mówią o panu: kompozytor, piosenkarz, aktor. Ma pan opinię jednego z najbardziej wszechstronnych artystów w Polsce. Skąd ta różnorodność zainteresowań? Jak udaje się łączyć je wszystkie?

- No cóż, powiem tak: to się dostaje z "góry". Poza tym są trzy czynniki, które według mnie decydują o karierze: trochę talentu, trochę szczęścia i mnóstwo pracy.

Odkąd pamiętam, lubiłem grać, śpiewać i tańczyć, gdy byłem dzieckiem, robiłem przedstawienia teatralne w domu. Na koloniach często występowałem w najprzeróżniejszych konkursach, na scenie improwizowałem. Moje występy podobały się publiczności, często dostawałem nagrody. To zachęcało do dalszych starań.

Największą szkołę aktorską i w ogóle artystyczną przeszedłem w "Metrze". Generalnie zaś powiem tak: każda rola jest nowym wyzwaniem, każda rola wzbogaca, rozwija, uczy czegoś nowego.

Ale będąc nastolatkiem nie interesował się pan wyłącznie muzyką. Nie wszyscy wiedzą, że przez szereg lat trenował pan lekkoatletykę, a potem studiował pan na Akademii Wychowania Fizycznego...

- Byłem sportowcem i staram się uprawiać sport do dziś. Wyczynowo uprawiałem sport przez 12 lat, byłem w kadrze Polski sprinterów. Potem trenowałem sztuki walki. Poza tym gram w tenisa, jeżdżę na nartach, uwielbiam windsurfing. No i gram w piłkę nożną, jestem w reprezentacji artystów polskich.

Uważam, że sport to bardzo ważna rzecz w życiu człowieka, zwłaszcza w życiu nastolatka. Uczy dyscypliny, konsekwencji w działaniu, rozwija. Poza tym, gdy nastolatek trenuje jakąś dyscyplinę sportową, to nie ma czasu na tzw. głupoty: alkohol itp. No i oczywiście uprawianie sportu poprawia kondycję. Ta kondycja bardzo przydała mi się podczas występów w musicalu "Metro".

Jak pan wspomina te występy?

- Te 10 lat, które spędziłem występując w "Metrze", to była siermiężna praca. Pracowaliśmy od 12 do 18 godzin dziennie. Zdarzało się, że w ciągu miesiąca występowaliśmy 30 razy, do tego dochodziły próby. Nie żałuję jednak, bo wiele przez ten czas się nauczyłem.

Popularność wśród szerokiej publiczności przyniosła panu rola Cezarego Cwał-Wiśniewskiego z seriali "Lokatorzy" i "Sąsiedzi". Czy lubi pan tę rolę? Czy ma pan coś wspólnego z Cezarym?

- Nie przyjmuje się roli, której w jakiś sposób się nie lubi. Gdy zacząłem grać Cezarego, miałem już na swoim koncie szereg innych ról, np. w "Sztosie", kultowym już dziś filmie "Chłopaki nie płaczą", wspomniany spektakl poświęcony Presleyowi, "Poranek kojota", role w serialach "Na dobre i na złe" i "Zostać miss". Nie bałem się więc, że zostanę zaszufladkowany.

Jeśli chodzi o Cezarego, to jest to oczywiście kreacja aktorska trochę przerysowana, bo "Lokatorzy" i "Sąsiedzi" to przecież seriale komediowe. Ale Cezary ma pewne elementy wspólne ze mną: jest artystą, prowadzi klub muzyczny, gra, śpiewa. Ja również gram, śpiewam i mam w Warszawie klub "Maska", na scenie którego występuję...

A generalnie którą ze swoich ról wspomina pan z największym sentymentem?

- Rolę w komedii "Chłopaki nie płaczą". Była ona dla mnie dość trudna, gdyż musiałem zagrać osobę zupełnie inną niż jestem. Widzowie docenili ten film, często ludzie podchodzą do mnie i mówią właśnie o nim. O tym, że oglądali go po kilka razy, pamiętają też dialogi.

Niedawno wystąpił pan w telewizyjnym show "Taniec z gwiazdami". Jak wspomina pan to doświadczenie?

- Bardzo dobrze. To bardzo efektowny program. Widzowie jednak nie wiedzą, ile godzin uczestnicy programu muszą spędzić na przygotowaniach, ćwiczeniach, treningach. Udział w tym programie wymaga świetnej kondycji. Przyznam się, że ja do całego przedsięwzięcia podszedłem na luzie. Inni potraktowali występy bardziej ambitnie.

Nagrał pan płytę "Teraz wiesz". Czy planuje pan wydanie kolejnych płyt?

- Tak. Zbieram materiał na kolejną płytę. Myślę, że będzie ona nieco inna, bardziej dojrzała.

Inne plany zawodowe?

- Cały czas gram w serialu "Sąsiedzi". Koncertuję, niedawno właśnie wróciłem z występów w USA. No i czekam na inne propozycje filmowe. Chciałbym zagrać jakąś rolę dramatyczną.

"Praca jest moim życiem, a jednocześnie pasją, której oddaję się w stu procentach" - powiedział pan w jednym z wywiadów. Czy ma pan czas na życie prywatne?

- Staram się ten czas znaleźć. Chciałbym bowiem założyć rodzinę.

Są na to jakieś konkretne perspektywy?

- Owszem, jest przysłowiowe światełko w tunelu. Więcej nie zdradzę.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji