Kordian u dentysty
W twórczości Marka Koterskiego często pojawiają się życiowi nieudacznicy. Ich świat ideałów bezlitośnie zderza się z prozą codzienności. Czują, że życie ich potoczyło się niewłaściwą drogą, lecz są zbyt słabi, a często zbyt starzy, by zaczynać wszystko od nowa. Decydują się więc jak bohaterowie filmów "Życie wewnętrzne" czy "Porno" na grę pozorów. Dobrą miną, a czasem agresją nadrabiają skrywane od dawna kompleksy.
Do galerii tych postaci można zaliczyć także Pacjenta - jednego z bohaterów sztuki "Zęby". Wizyta u dentysty stanowi dlań pretekst, by wreszcie opowiedzieć komuś o swym "skundlonym" życiu. O niepokojach, które dręczą go niemal każdego dnia, a nocą nie dają zasnąć. Dentysta (zagrany wyraziście przez Cezarego Żaka) nie wydaje się jednak partnerem dla tej rozmowy. Każde zwierzenie pacjenta kwituje bowiem sprośnym dowcipem. Nietrudno więc zauważyć, że obaj bohaterowie odwołują się do różnych systemów wartości i różnych wrażliwości, dlatego porozumienie między nimi wydaje się niemożliwe.
Wojciech Wysocki występował przed laty w filmie Koterskiego "Życie wewnętrzne" i dobrze zna specyficzny klimat jego utworów. W roli Pacjenta, jak w krzywym zwierciadle odbijają się też jego wcześniejsze role. Wysocki przyzwyczaił nas do grania nadwrażliwców, bohaterów romantycznych, szlachetnych buntowników, poczynając od Kordiana w Teatrze Współczesnym, a skończywszy na Don Kichocie w Dramatycznym.
Dzisiejszy Pacjent jest w jakimś sensie dalekim echem tamtych postaci i zagrany został z dużą autoironią. Kordian przychodzący do dentysty wydaje się człowiekiem, któremu świat wyznawanych wartości już dawno legł w gruzach, a los bez przerwy płata figle. Zamiast słynnego monologu na Mont Blanc rzuca pełne bluźnierstwa i egzaltacji słowa: "Nienawidzę was bracia Polacy, krzywo uśmiechnięci, czarno zębaci, pazerni, skundleni żebracy". Czarny humor tej sztuki idzie w parze z gorzką refleksją człowieka, który nosi w sobie cały ból egzystencjalny dzisiejszej inteligencji. Pasażera, który, jak sam mówi, wybrał pociąg, w którym jechać źle, ale na przesiadkę już za późno.