Nienawiść i brud Koterskiego
Osoba Marka Koterskiego szerokiemu gronu widzów kojarzy się przede wszystkim z filmem. "Życie wewnętrzne", "Porno" i ostatnio "Nic śmiesznego" zgromadziły w kinach pokaźną publiczność.
Koterski pracuje też w teatrze. Po scenicznej wersji "Życia wewnętrznego", wystawionej niegdyś w Teatrze Współczesnym, przyszła pora na kolejną sztukę Koterskiego - "Zęby". Jej prapremierę, w reżyserii samego autora, dał Teatr Dramatyczny.
Pomysł wyjściowy jest prosty. Do gabinetu Dentysty (Cezary Żak) przychodzi Pacjent (Wojciech Wysocki) i rozpoczyna, z masochistycznym uporem, spowiedź ze swego życia. Odpowiedzią są tylko obrzydliwe, sprośne dowcipy.
Takakoncepcja powoduje, że pozbawiony akcji dramat staje się: niesceniczny. Ale to tylko jedna wada przedstawienia. Problem z twórczością Koterskiego tkwi gdzie indziej. Nawet nie w specyficznym, "klozetowym" humorze. Przede wszystkim w świadomości twórcy.
W filmach, reżyser powołał do życia niejakiego Adasia Miauczyńskiego. Jego Pacjent w "Zębach" to brat syjamski postaci stworzonej na filmowy użytek. Mieszka w mrówkowcu, gdzieś na przedmieściach wielkiego miasta i szczerze nienawidzi wszystkiego, z czym ma do czynienia. Polska to dla niego szambo, gdzie można tylko utonąć.
Wydaje się, że filmy i sztuki Koterskiego (także "Zęby") biorą się z bezbrzeżnej nienawiści do świata. Koterski nienawidzi wszystkich, wszystkim odmawia prawa do ludzkich uczuć. Rzeczywistość jest ohydna i nie ma tu żadnych wyjątków. Nie współczujemy jednak bohaterom, którzy w niej żyją. Są tak samo śmieszni i obrzydliwi. Koterski z sadystyczną przyjemnością wylewa całą tę ohydę na widzów. Po wyjściu z teatru mamy ochotę na kąpiel, żeby zmyć z siebie cały brud tego przedstawienia. Ale to nurzanie się w pomyjach niczemu nie służy, nie prowadzi do żadnej konkluzji. Publiczność musi czuć niesmak. Zaś błogosławieństwo radości dosięga tylko autora.