Siostry miłosierdzia
"One" w reż. Moniki Pęcikiewicz w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Łukasz Drewniak w Przekroju.
Opowieść o trzech biednych siostrach Prozorow wywracano już w teatrze na wszystkie strony. Nie widziałem jednak dotąd spektaklu, w którym bohaterowie byliby tak potrzaskani pustą egzystencją. Gnieżdżą się w ciasnej kuchni, popijając na imieninach u Iriny. Zasiadają do grilla na podwórku kamienicy jednej z tych dzielnic Wrocławia, gdzie lepiej nie zaglądać po zmroku. Masza Heleny Rasiakówny wraca do domu z ciężkimi siatami, ciągnąc za sobą dwoje małych dzieci. Doktor Czebutykin Andrzeja Wilka to alkoholik w płaszczu i kalesonach mamroczący jakieś wariackie frazesy. Solony Macieja Zabielskiego jest zapiekłym w nienawiści karłem. Ogolony na łyso Fiedotik Michała Mrozka zadaje się z bandytami. Boleśnie grany przez Stanisława Melskiego Kułygin jest szkolnym wuefistą, właściwie nie zdejmuje dresu. I tylko marynarz Wierszynin Wiesława Cichego dopłynął kiedyś do lepszego świata. Ale nie zacumował.
W takim świecie nagły rozbłysk miłości i dobra boli jeszcze bardziej, bo po prostu nie ma z nim co zrobić. Fascynacja Tuzenbacha (Wojciech Ziemiański) Iriną (Kinga Preis) kumuluje się w scenie, w której nagi "baron" siedzi w pustym pokoju najmłodszej z sióstr i czeka, aż wracająca z pracy późną nocą dziewczyna go zobaczy. I może zrozumie, co czuje chudziutki, zawstydzony nagus.
W świecie Pęcikiewicz prawdziwą wartość mają tylko gesty rozpaczy i piękne prawosławne pieśni, które śpiewa amatorski chór osiedlowy. Póki nie zamkną świetlicy.