Szekspir i żel-art
Rozmowa z JANEM KANTYM PAWLUŚKIEWICZEM, kompozytorem muzyki teatralnej oraz filmowej i malarzem
"- Domyślam się, że twórca muzyki teatralnej znajduje się w trudnej sytuacji: z jednej strony chce stworzyć kawałek dobrej muzyki, z drugiej jednak ma być ona przecież tylko dopełnieniem spektaklu; jednym z jego elementów...
- Przede wszystkim: muzyka teatralna jest usługą kompozytora, zamówioną przez reżysera. Nie ukrywam, że bardzo istotna jest tu dobra sytuacja towarzyska pomiędzy kompozytorem a reżyserem. Wówczas twórca spektaklu zna warsztat, możliwości i wyobraźnię kompozytora - wie, czego może od niego oczekiwać.
- Najwyraźniej z Adamem Opatowiczem - dyrektorem Teatru Polskiego - łączy pana sprzyjająca sytuacja towarzyska?
- O tak! Mam zresztą do Szczecina duży sentyment od czasu świetnego wykonania przed lały w tutejszej katedrze Nieszporów sycylijskich, potem współpracowałem z Adamem przy okazji spektaklu opartego o teksty Federica Gracii Lorki. Opatowicz jest w pracy artystycznej bardzo precyzyjny, zawsze wie, o co mu chodzi - to pomaga też kompozytorowi.
- Napisał pan właśnie muzykę do Snu nocy letniej Szekspira, który będzie wystawiony na szczecińskim dziedzińcu (premiera: 12 sierpnia).
- Duża trudność w pracy nad muzyką do tego spektaklu polegała na tym, że fragmenty śpiewane będą połączone z kwestiami mówionymi. Ale przedstawienie odbędzie się w plenerze, aktorzy będą mówili i śpiewali do mikroportów - współobecność partii mówionych i śpiewanych będzie może bardziej naturalna.
- Pana życie twórcze przebiega dwutorowo: malarstwo i muzyka. Czy te dwie dziedziny zachodzą na siebie?
- Hm, zachodzą o tyle, że i w malarstwie, i w muzyce ważny jest zmyśl kompozycyjny. Architektura jest moim pierwszym wyuczonym zawodem. Bardzo często, gdy obmyślam muzykę, zwłaszcza w odniesieniu do dużych form muzycznych - robię szkice, nawet pojawiają się kolory...
- W czasie przedstawień Snu nocy letniej będzie pan miał także wystawę swoich prac w technice żel-artu, co to takiego?
- To technika wymyślona przeze mnie. W sensie technologicznym posługuję się żelami w przeróżnych kolorach, wydobytymi z długopisów. W wymiarze artystycznym technikę żel-artu definiuję w sposób dość zawiły: jest to współczesna ekstrawagancja i konwulsyjna klasyka.
- Chciałbym pana na koniec zapytać o Kraków: czy byłby pan dzisiaj innym człowiekiem twórcą, gdyby nie pojawiło się na pańskiej drodze to miasto?
- Przede wszystkim marzyłem o Krakowie od najmłodszych lat Pochodzę z Nowego Targu - Kraków był zawsze dla mnie imperium nauki, kultury i muzyki. Miasto, które młodego człowieka bardzo motywowało do pracy - dodawało energii i polotu. Studia, współpraca z Piwnicą pod Baranami - wszystko to stanowi bagaż artystyczny, bez którego nie wyobrażam sobie życia. Oczywiście, potem można mieszkać gdziekolwiek - w Krakowie, Paryżu czy Nowym Jorku. Ale ta baza jest dla twórcy i chyba dla każdego człowieka niezmiernie ważna.
- Dziękuję za rozmowę".
Rozmawiał Maciej Deuar