Artykuły

Musi mieć tajemnice

- Przez ten rok nauczyłam się przede wszystkim pracy z kamerą, skupienia, gotowości, czasami nawet z dnia na dzień, zespołowej pracy w dużej ekipie. Co prawda, zdobywałam tę wiedzę już od początku szkoły teatralnej, ale w przypadku serialu trzeba mieć ogromne wyczucie i zrozumienie - mówi warszawska aktorka KATARZYNA ZIELIŃSKA.

Katarzyna Zielińska wciela się w "Klanie" w postać Natalii, ukochanej Michała, która przeżywa poważne problemy rodzinne. Rolę w tym serialu traktuje jak przygodę i cenne doświadczenie. Wkrótce zobaczymy ją na ekranach kin w długo oczekiwanym "Rysiu" Stanisława Tyma.

Mija już rok, odkąd grasz Natalię w "Klanie". Czy ta praca jest jeszcze przygodą?

- Pewnie, że tak. Ciągle dzieje się coś nowego, z tygodnia na tydzień dowiaduję się o dalszych losach mojej postaci, co staje się za każdym razem nowym wyzwaniem i wzbudza nowe emocje, Natalia ciągle się zmienia, przechodzi jakieś burze uczuć dojrzewa. Uczy się nowych rzeczy, po prostu rozwija się,

A czy ty rozwijasz się jako aktorka? Tasiemcowe seriale nie mają pod tym względem dobrej opinii...

- Oczywiście, że się rozwijam. Przez ten rok nauczyłam się przede wszystkim pracy z kamerą, skupienia, gotowości, czasami nawet z dnia na dzień, zespołowej pracy w dużej ekipie. Co prawda, zdobywałam tę wiedzę już od początku szkoły teatralnej, ale w przypadku serialu trzeba mieć ogromne wyczucie i zrozumienie. Każdy dzień ma swój plan i trzeba nie tylko zmieścić się w czasie, ale również dobrze zagrać. Myślę, że to jest naprawdę duża sztuka.

Podobno na początku bałaś się swojego ekranowego dziecka...

- Tak było. Ale w miarę upływu czasu i realizacji kolejnych scen coraz bardziej się pozna waliśmy i zaprzyjaźnialiśmy. Dziś bardzo dobrze się nam ze sobą pracuje. Aleks dorasta tak samo jak jego postać, Wojtek. Fajnie jest móc obserwować taką przemianę. Przyzwyczailiśmy się do siebie i cieszymy się, gdy możemy razem zagrać.

Naliczyłem w Internecie aż 10 aktorek Zielińskich z któtych żadna nie należy do twojego prywatnego klanu. Jak sobie z tym radzisz?

- Większość z nich znam. Lubimy się spotykać na imprezach, brać udział w różnych wydarzeniach artystycznych. Traktujemy się jak rodzina, choć wiadomo, że każdy aktor chciałby mieć wyjątkowe imię i nazwisko, być od razu rozpoznawalny. Ale tyle Zielińskich w zawodzie wcale mi nie przeszkadza i nigdy nie spowodowało, że byłam zła czy smutna.

Gdzie niebawem cię zobaczymy oprócz serialu Jedynki?

- Właśnie nagrywam postsynchrony do "Rysia" Stanisława Tyma. Premiera filmu kroi się na przełomie stycznia i lutego. Nie jestem w stanie określić, czy będzie to film, który rozśmieszy każdego.

Sceny, które ja grałam, były bardzo zabawne. Nie znam całego scenariusza, choć ma że i dobrze, bo będę się lepiej bawić w kinie. Myślę, że większość Polaków pójdzie na ten film. Poza tym jest dla mnie wielkim wyróżnieniem móc zaśpiewać piosenkę finałową, którą w "Misiu" śpiewała... Ewa Bem.

W tym roku skończysz 30 lat. Jak się z tym czujesz?

- Dobrze. Choćby dlatego, że trzydziestka stuknie mi... dopiero za dwa lata. W Internecie jest błąd, który wszyscy uparcie powtarzają, dlatego chciałabym zaapelować kochani rodacy, nie postarzajcie mnie!

Kiedyś na kabaretowej scenie, jako rosyjska handlarka, śpiewałaś piosenkę "Zrewiduj mnie". Czy Katarzyna Zielińska ma coś do ukrycia?

- Na pewno są rzeczy, o których nie chciałabym mówić. Zawsze trzeba zachować odrobinę prywatności, intymności, życia osobistego tylko dla siebie, bo to dobrze wpływa na zdrowie psychiczne. Myślę, że każda kobieta potrzebuje mieć swoją tajemnicę, żeby była bardziej atrakcyjna, taka, po której mężczyźni wszystkiego mogą się spodziewać...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji