Artykuły

Dziesięć odhumanizowanych damsko-męskich stosunków seksualnych

"Czarujący korowód" w reż. Justyny Celedy w Teatrze Małym w Szczecinie. Pisze Ewa Podgajna w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

"Czarujący korowód" Wernera Schwaba ma konstrukcję łańcucha epizodów, którego ogniwami są bohaterowie. Kurwa spotyka się z Urzędnikiem, Urzędnik z Fryzjerką, Fryzjerka z Panem Domu i tak aż do zamykającego przedstawienie spotkania Kurwy z Posłem. Ale korowód w każdej chwili może znów ruszyć, o czym przypomina główny element scenografii - karuzela.

Wszystkie role spoczywają na dwójce aktorów (Beata Zygarlicka i Mirosław Guzowski), występujących zawsze w tych samym uniformizujących kostiumach: białej bluzce i koszuli, kostiumie i garniturze. Bo ich bohaterowie, choć pełnią różne role w życiu społecznym, są tacy sami. Najintymniejsze relacje międzyludzkie, damsko-męskie stosunki, wyprane z ludzkich uczuć, sprowadzają do szybkich transakcji, gdzie towarem jest seks. Wszyscy komunikują się specyficznym językiem, zdeformowanym, sztucznym, wyuczonym, zbudowanym z mieszaniny stylów, środków językowych i odnoszącym się tylko do jednego, do życia seksualnego.

Choć atrybutem scen jest seks, spektakl nie prowokuje pornografią. Na scenie nie ma obnażania się, a każdą z erotycznych scen aktorzy wymyślnie rozgrywają, wykorzystując różne elementy dekoracji. W sposób daleki od wulgarności.

W tym wszystkim "Czarujący korowód" jest przedstawieniem śmiesznym, choć wyłaniająca się wizja świata pozbawionego umiejętności kochania i ciepłych relacji międzyludzkich wygląda przeraźliwie. Na szczęście taka diagnoza cywilizacji wydaje się - jeszcze - mocno naciągana.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji