Artykuły

Z życia wzięte

"Trzynasty dwunasty" w reż. Marka Mokrowieckiego w Teatrze im. Szaniawskiego w Płocku. Pisze Alicja Dołowska w Tygodniku Solidarność.

Sztuka "Trzynasty, dwunasty", którą pokazał w Warszawie zespół Teatru Dramatycznego z Płocka właściwie zaczyna się już na ulicy. Przed wejściem do budynku, gdzie odbywa się spektakl, grupa uzbrojonych po zęby zomowców rozgrzewa dłonie przy ogniu z koksownika. Wraca grudzień 1981 roku.

Historycy literatury i sztuki narzekają, że dotąd nie powstało żadne znaczące dzieło odnoszące się do lat stanu wojennego. Nikt nie napisał porządnej książki, nie powstał liczący się spektakl teatralny ani wybitny film. A przecież stan wojenny był zbiorowym przeżyciem Polaków, wywoływał określone postawy, rytuały. Stał się przyczyną ludzkich tragedii. Wielu zdawało się, że Solidarność, "ten ostatni romantyczny poryw", jak ją określiła Maria Janion, skręciła kark. Minęło 25 lat. Powoli zaciera się pamięć. Szkoda, jeśli sztuka o tamtym czasie zacznie powstawać bez obecności świadków historii. Coś nam wtedy umknie. Ernest Bryll, którego patriotyczne spektakle w stanie wojennym przyciągały do Muzeum Archidiecezji Warszawskiej wielu widzów, mówi, że po roku 1989 nie zrobiono nic, aby zostały utrwalone na taśmie filmowej. Po "okrągłym stole" artyści zachłysnęli się swobodą tworzenia wywołaną zniesieniem cenzury.

- Spektakle patriotyczne stanu wojennego nikogo już wtedy nie interesowały. Bo to była sztuka "ku pokrzepieniu sec", sztuka, która miała czemuś służyć, a wiec gorsza - zauważa z żalem Bryll.

Dlatego cieszy, że Teatr Dramatyczny w Płocku odważył się wystawić spektakl "Trzynasty, dwunasty" autorstwa Grażyny Przybylskiej Wendt, lekarki internowanej w Gołdapii. Opisała to, co przeżyła. Szok, gniew, upokorzenie odosobnienia, niezgodę na zniewolenie i rodzącą się już wówczas, mimo wszystko, nadzieję. Jej los dzieliła w Gołdapii m.in. obecna senator i działaczka Solidarności Ewa Tomaszewska oraz Halina Winiarska, znakomita aktorka Teatru Wybrzeże.

- Pomysł na ten spektakl miałam już bardzo dawno - mówi Grażyna Przybylska Wendt. - Robiłam na bieżąco notatki.

Spisywała, jak się do internowanych odnosiły służby więzienne, notowała rozmowy między koleżankami. Opisywała trudne dni, np. gdy przyszła wieść o wydarzeniach z kopalni Wujek, ale też i wesołe. Wszystko to znalazło swoje odbicie w spektaklu. - Ubrałam go jeszcze w piosenki, których mam mnóstwo. Powstawały prawie na kolanie, na potrzeby chwili, na kanwie znanych melodii.

Gratulacje należą się reżyserowi Markowi Mokrowieckiemu za to, że podjął się inscenizacji tego niełatwego przekazu. Powstało widowisko właściwie dokumentalne. Z bardzo wyraźnie płynącym przekazem, czego nie wiadomo czemu na ogół wstydzą się artyści. Chęć pokazania realiów internowania wymusiła na scenografie Marianie Fiszerze zastosowanie surowych dekoracji o naturali-stycznym charakterze. A mała przestrzeń, najpierw więziennej celi, potem skromnego pokoju w miejscu internowania, ograniczała szaleństwo reżyserskich możliwości, dyscyplinując stosowanie środków. Mimo to, spektakl nie nudzi. Są w nim chwile dramatyczne, budzące trwogę. I wesołe, gdy internowane przezwyciężają lęk i postanawiają solidarnie, krok po kroku poszerzać granice zamkniętej na klucz wolności. Groza co i raz pojawiającego się głosu generała Jaruzelskiego ogłaszającego stan wojenny, przeplata się z piosenkami w stylu "jak dobrze być internowaną"

i wieloma innym, które podnosiły je na duchu. Dramatyczne wtargnięcie zomoców z pałami wywołuje lęk, ale są oni bezradni wobec oporu tych "wstrętnych kurew". Spektakl "Trzynasty, dwunasty" został zrealizowany na 25-lecie stanu wojennego, pod patronatem zarządu Regionu Płockiego Solidarności, który wplótł tę sztukę w program rocznicowych obchodów. Chodziło także o to, by oglądały go szkoły, bo starsi pamiętają rzeczywistość z roku 1981 z własnego doświadczenia. Dla młodych to już historia. Pokazanie jej poprzez artystyczną formułę jest ciekawsze niż wiedza z podręczników historii.

W końcówce sztuki internowane, czując, że ich wypuszczenie jest tylko kwestią czasu, zastanawiają się, jaka ta wolność teraz będzie. W tej zadumie jest dużo lęku, ale i nadziei. Kończąca spektakl piosenka "Siejmy ziarno", czekajmy aż "zielona wzejdzie ruń" mówi, że trzeba idee Solidarności nieść dalej kolejnym pokoleniom. Nawet wtedy, gdy kłosy zbiorów zgarną nie ci, którzy zebrać je powinni. Nie pozostaje jednak nic innego jak sianie ziarna. To imperatyw przekazany następnym pokoleniom.

W Warszawie za spektakl widzowie twórcom podziękowali brawami na stojąco.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji