Artykuły

Impas w Operze Krakowskiej

Przed sześcioma laty pracownicy Opery Krakowskiej przedstawili pismo marszałkowi województwa małopolskiego Markowi Nawarze, w którym ukazali alarmującą sytuację krakowskiej opery. Marszałek zareagował, zmienił dyrekcję i wydawało się, że wszystko zostało naprawione. Tymczasem za czasów marszałka Janusza Sepioła - zdaniem pracowników opery - sytuacja znacznie się pogorszyła, a wręcz jest tragiczna. Obecnie artyści i krakowianie czekają na decyzje marszałka Nawary, który ponownie objął urząd - pisze Małgorzata Pabis w Naszym Dzienniku.

Tego, co w ostatnich czasach działo się w Operze Krakowskiej, nie sposób opisać w kilku słowach. I to bynajmniej nie dlatego, że tak bogaty był repertuar, bo ten jest nader skromny, ale za sprawą konfliktów pomiędzy dyrekcją a pracownikami opery. Podczas kadencji marszałka Sepioła w operze został wprowadzony matematyczny wzór oceny artysty. Sam marszałek w mediach opowiadał się za zlikwidowaniem Opery Krakowskiej, a stworzeniem Opery Małopolskiej. Społeczność lokalną wzburzyła kuriozalna wypowiedź Sepioła: "Dla mnie artysta na etacie to jakaś karykatura". Wymieniając powody konfliktów w operze, ani razu nie wspomniał o niekompetencji dyrektora, a raczej zawsze bronił go, winiąc artystów za "prowincjonalność". Jak sam podkreślał, najlepszym wyjściem z impasu byłoby rozwiązanie zespołu.

Tymczasem zespół przyczyny konfliktów upatruje zupełnie gdzie indziej. - Naszym zdaniem, obecny dyrektor pan Piotr Rozkrut oraz były dyrektor artystyczny Ryszard Karczykowski źle wypełniali swoje obowiązki. Obydwu nasz zespół przedstawił wotum nieufności - mówią artyści Opery Krakowskiej. - Właściwie od dłuższego czasu w naszej operze nie została przygotowana żadna premiera. Nie mamy z czym stanąć na deskach opery - mówią rozżaleni.

W ostatnim czasie dyrekcja opery zamówiła czterostronicowy materiał reklamowy w "Gazecie Wyborczej", gdzie opisywana jest praca oraz osiągnięcia placówki, do których dyrektor zaliczył poczynione w Operze Krakowskiej I oszczędności, około 300 tys. zł. -Te oszczędności to skandal. Przecież te pieniądze można było przeznaczyć na wiele przedstawień, których prawie nie było. Jeśli teatr nie wydaje pieniędzy, to znaczy, że nie pracuje, a przecież każdy z nas chce grać, śpiewać - podkreślają artyści z opery.

Sam marszałek Nawara w rozmowie z nami przyznał, że sytuacja w operze jest bardzo zła. - Opera Krakowska nie może kojarzyć się ze złą marką, ona ma być naszą chlubą. Co więcej, opera to najdroższa instytucja naszego województwa, dlatego będziemy wymagać, by dawała kilka premier w roku. Na razie zapoznajemy się z tym, co się tam dzieje i w najbliższym czasie podejmiemy decyzje - powiedział nam Marek Nawara.

Także koszt budowy nowego budynku opery będzie prawie dwa razy większy, niż planowano. - To dla nas stwarza dodatkowe problemy. Musimy zbadać, skąd bierze się tak duży koszt, kto odpowiada za tak podpisane umowy. Myślę, że będziemy musieli renegocjować podpisane umowy - mówi Nawara, dodając, że także termin otwarcia opery (przewidywany na 2007 rok) jest nierealny. - Najwcześniej będzie to pierwszy kwartał 2008 roku. Wcześniej jednak musimy znaleźć pieniądze na sfinansowanie budowy - podkreśla Marek Nawara, wyrażając nadzieję, że na dzień otwarcia krakowscy artyści przygotują wspaniałą premierę. - Koszty budowy gmachu nie wzrosły. Zgodnie z umową z wykonawcą są realizowane prace budowlane finansowane w ramach ZPORR - zapewnił nas Piotr Rozkrut, dyrektor Opery Krakowskiej.

Tymczasem impas w Operze Krakowskiej trwa. Czy marszałek województwa małopolskiego zareaguje i wprowadzi do Opery Krakowskiej na miejsce dyrektora człowieka, który zna się na operze i potrafi organizować jej pracę?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji