Artykuły

Pani Dulska po stu latach wciąż się broni

"Moralność pani Dulskiej" w reż. Henryka Rozena w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie. Pisze Magdalena Mach w Gazecie Wyborczej - Rzeszów.

Gdyby przenieść treść sztuki Zapolskiej we współczesne realia, mogłaby stanowić kanwę telenoweli, w której pani Dulska, zamiast chwalić się nowym toczkiem na głowę, z dumą prezentowałaby swój nowy moherowy beret. Rzeszowski teatr znowu gra "Moralność pani Dulskiej".

"Moralność..." ma już sto lat. - I wciąż jest aktualna - przekonują twórcy teatru, co jakiś czas wracając do najbardziej udanego dzieła Gabrieli Zapolskiej. Złośliwi zauważą jednak, że sztuka ta wystawiana jest głównie wtedy, gdy teatr potrzebuje podreperować swoją kasę. Rzeczywiście - sto lat temu za tournee ze swoją Dulską Gabriela Zapolska mogła sobie kupić kamienicę we Lwowie, dziś całe seanse wykupują szkoły. Choć uchodzi za samograj, rzadko słyszy się o realizacjach wybitnych. I najnowsza realizacja "Moralności..." Teatru im. Wandy Siemaszkowej w Rzeszowie też wybitna nie jest, choć nie można jej odmówić sprawności reżyserii i kilku świeżych pomysłów.

Próby uaktualnienia treści sztuk teatralnych przy pomocy strojów i scenografii rzadko przynoszą dobry efekt.

Jednak oszczędna scenografia Macieja Preyera jest nader interesująca i pokazuje, że dosłowność wcale nie jest tu potrzebna. Na scenie nie ma ciężkich mebli z mieszczańskiego salonu. Ich zarys tworzą ruchome metalowe konstrukcje wyobrażające, z grubsza rzecz biorąc, piec kaflowy połączony z fotelem, oraz łóżko i fortepian, które tworzą uniwersalne tło.

Najbardziej zaskakująca jednak w rzeszowskiej "Moralności pani Dulskiej" jest sama Dulska. Pomysł reżysera Henryka Rozena, aby w roli tytułowej obsadzić aktorkę "nie po warunkach", wydawał się co najmniej karkołomny. Okazał się strzałem w dziesiątkę. Dla niej samej warto odświeżyć sobie "Moralność...". Drobniutka, łagodna, o spojrzeniu zranionej sarny - tak w kilku słowach można opisać Katarzynę Słomską. Jej Dulska jest wściekle jazgoczącą harpią. Najciekawsze jest to, że aktorka przechodzi metamorfozę na scenie, na oczach widzów. Bo są momenty, gdy jest zgarbioną, przybitą i rozszlochaną starszą panią, jakby całą swoją postacią mówiła: "to ja jestem ofiarą zakłamanego świata". Ale już w następnej sekundzie jej usta zaciskają się w wąską kreseczkę, a oczy miotają błyskawice. Głos Katarzyny Słomskiej nie ma mocnego brzmienia, który zmiata wszystko z drogi - do takich rozwrzeszczanych Dulskich widzowie są wszak przyzwyczajeni. Ale gdy Słomska w nieustającym jazgocie osiąga wysokie tony, chciałoby się niczym mąż Dulskiej Felicjan machnąć ręką i wyjść. Bogusław Linda powiedziałby: "Nie chce mi się z tobą gadać". Rzeszowski Felicjan nie wypowie jednak nawet tego jedynego zdania przypisanego do tej roli. On je napisze na kartce i poda żonie.

Robert Chodur w roli Dulskiego stara się obronić tę postać przed powszechną opinią zramolałego starca. Jest eleganckim mężczyzną w średnim wieku, który potrafi bawić się z córką, stroić miny. Prężnym krokiem opuszcza dom - można się tylko domyślać, że dopiero poza nim jest naprawdę sobą. Zbyszkowi w wykonaniu Kornela Pieńko brakuje młodzieńczej werwy i gorącej krwi lowelasa. Od początku gra uległego maminsynka, który mimo niezdarnej próby buntu w końcu i tak okaże się mięczakiem. Barwną postacią jest Juliasiewiczowa Beaty Zarembianki, nie tylko dzięki eleganckim, połyskującym cekinami strojom. W roli pewnej siebie intrygantki czuje się jak ryba w wodzie. Anna Demczuk gra praczkę Tadrachową głównie przy pomocy swojego fantastycznego, lekko ochrypłego głosu. Obie dziewczynki są przerysowane: Hesia Magdaleny Kozikowskiej nieustannie skacze po scenie, wygina się i tańczy. Ta nadpobudliwość nie zawsze jest uzasadniona, a momentami wręcz drażniąca. Z kolei Mela Małgorzaty Jakubiec-Hauke jest bezbarwna i nieznośnie dziecinna. Gdyby zaczęła seplenić, mogłaby z powodzeniem zagrać pięciolatkę. Agnieszka Smolak grająca Hankę jest sztywna i szorstka jak papier ścierny, aż dziw, że Zbyszko chciał ją podrywać. Aktorka postawiła na autentyzm i dramatyzm tej postaci.

Czy mimo setki na karku "Moralność..." rzeczywiście nadal żywą i aktualną sztuką jest? Aby to sprawdzić, wybrałam się nie na uroczystą premierę, ale na przedpołudniowy spektakl dla szkół. Ponad setka nastolatków to przecież najbardziej wymagająca i surowa w ocenach widownia. Gdy przed rozpoczęciem spektaklu na sali zgasło światło, młodzież zareagowała przeciągłym wyciem, który na dłuższą chwilę skupił moją uwagę na napisie "wyjście ewakuacyjne". Sztuka jednak potoczyła się swoim rytmem, młodzież reagowała spontanicznie, śmiała się w miejscach, gdzie śmiać się powinna, a na koniec nagrodziła aktorów rzęsistymi oklaskami. Rzeszowska "Moralność pani Dulskiej" egzamin zdała, mimo że współczesnemu widzowi obcy jest problem prania brudów we własnym domu. Bo co po "taśmach prawdy" i Anecie K. mogłoby jeszcze wywołać prawdziwy skandal? Nie powie też młodzieży nic nowego o świecie, bo że za pieniądze można w tym kraju kupić wszystko - wie każdy, a podwójna moralność skrywana za fasadą wartości prowadzi do prostego skojarzenia z moherowym beretem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji