Artykuły

Dobra wróżba na nowy rok

"Stosunki na szczycie" w reż. Jana Tomaszewicza w w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Pisze Anna Popławska w Głosie Pomorza.

Obecną sytuację Bałtyckiego Teatru Dramatycznego trudno nazwać wesołą. Na szczęście problemy, z którymi boryka się teatr, nie położyły się cieniem na pierwszą w tym roku, a ostatnią przed remontem placówki, sobotnią premierę. Farsa "Stosunki na szczycie" Edwarda Taylora, którą na warsztat wziął Jan Tomaszewicz, okazała się farsą z prawdziwego zdarzenia.

Dlaczego z prawdziwego zdarzenia? Bo farsa ma po prostu bawić. Ma być rozrywką pozbawioną moralizatorskiego zadęcia i aspirowania do intelektualnej głębi dla wielu będącej nieodłącznym elementem sztuki. Jan Tomaszewicz, który na deskach BTD wyreżyserował "Stosunki na szczycie", udowodnił, że teatr to też miejsce na śmiech, na zapomnienie o codzienności, która nas nie rozpieszcza, i na wytchnienie.

"Stosunki na szczycie" to klasyczna farsa, przedstawiająca prześmieszne perypetie urzędników ambasady brytyjskiej i pracowników instytucji unijnych. W krzywym zwierciadle pokazuje słabostki, którym ulegają wszyscy, i zwykli zjadacze chleba, i ludzie ze "świecznika". Jest więc rozbudowany wątek zdrady małżeńskiej i podwójnego życia bohaterów, którzy z pozoru jawią się jako ostoje moralności, jest dążenie do władzy za wszelką cenę, jest naginanie zasad dla . osiągnięcia celu. Rzecz dzieje się w paryskim apartamencie, który do dyspozycji dostaje Sir Clive Partridge (w tej roli znakomity Piotr Krótki), wysoki urzędnik Brytyjskiej Komisji Wspólnego Rynku, który ma stanąć na czele jednej z najważniejszych unijnych instytucji. Z ramienia ambasady opiekuje się nim Simon Prout (prześmieszny Wojciech Rogowski, którego kreacja w czerwonych rajstopach robi ogromne wrażenie). Niestety, z powodu fatalnego zbiegu okoliczności w mieszkaniu znajdują się też żona Partridge'a, Lady Gillian (Małgorzata Wiercioch), jego kochanka Astryd (Żanetta Gruszczyńska-Ogonowska) i właścicielka mieszkania Louise Muller (Karina Abrahamczyk-Zator). Niezwykle ważną rolę, jak na farsę przystało, pełnią drzwi, za którymi na przemian znikają, i z których wyłaniają się bohaterowie. Jest to powodem kolejnych przekomicznych, a niekiedy wręcz absurdalnych sytuacji, które prowadzą do wielkiego finału...

To tyle, bo "Stosunki na szczycie" po prostu warto zobaczyć. Choć akcja w pierwszej części spektaklu rozwija się zbyt wolno, to jednak późniejszy galop przez kolejne zabawne sceny rekompensuje to z naddatkiem. Bo właśnie znakomite tempo jest atutem tej sztuki. I znakomita gra aktorów. Koszaliński zespół udowodnił, że potrafi zagrać świetnie nawet wtedy, kiedy za kurtyną nie jest mu do śmiechu. A właśnie śmiechu bardzo nam wszystkim potrzeba. I czasem takiego właśnie teatru, z którego widz wychodzi bez głowy nabitej pytaniami natury egzystencjalnej, ale z szerokim uśmiechem na twarzy. I oby "Stosunki na szczycie" były dobrą wróżbą dla koszalińskiego teatru na nowy rok.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji