Artykuły

Nudnawa farsa z ciężkim dowcipem

"Plotka" w reż. Tomasza Mana w Teatrze Miejskim w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Miał być dynamiczny spektakl iskrzący humorem, zobaczyliśmy nudnawą farsę z ciężkim dowcipem. Polska prapremiera scenicznej wersji znanej z kin komedii "Plotka" Francisa Vebera w Teatrze Miejskim w Gdyni nie jest przedsięwzięciem udanym.

Spektakl Teatru Miejskiego w reżyserii Tomasza Mana (który ma już na koncie dwie gdyńskie realizacje: cieszące się sporym powodzeniem "Związek otwarty" Dario Fo i teatralną prapremierę "Dnia świra" Marka Koterskiego) zapowiadany był jako iskrząca dowcipami, dynamiczna i poprowadzona z werwą zabawna opowiastka o pewnej plotce, która może zamienić nudne życie przeciętnego księgowego w pasmo zaskakujących sukcesów. Ale piątkowa premiera pokazała, że znany z poczucia humoru Tomasz Man nie jest w najlepszej formie i gdzieś zapodział reżyserską intuicję, która powinna podpowiedzieć, że nie tędy droga. Jego najnowszy spektakl (Man nazywa go "farsokomedią") jest nudnawą farsą, która mnie nie śmieszy.

A temat wydawał się intrygujący: pewien księgowy w fabryce prezerwatyw o nazwisku Pignon (pan Gołąbek, w tej roli Piotr Michalski), o którym koledzy z pracy, była żona i kilkunastoletni syn rzadko wypowiadają się inaczej niż "pierdoła", przypadkiem dowiaduje się, że ma stracić pracę. Kiedy zdesperowany Pignon próbuje popełnić samobójstwo, w jego życie wkracza nieoczekiwanie pomysłowy sąsiad (Stefan Iżyłowski) z radą, że aby uniknąć zwolnienia, powinien rozpuścić plotkę, że jest gejem. Przecież szef fabryki prezerwatyw nie zaryzykuje oskarżeń o dyskryminację! Dalej wydarzenia powinny potoczyć się lawinowo, iskrzyć humorem i bawić publiczność do łez. Tymczasem gdyński spektakl ciągnie się niemiłosiernie, brak w nim werwy i lekkości. Przydługie sekwencje nie wybrzmiewają do końca, co chwila na scenę wkracza ekipa techniczna, wnosząc, to znów wynosząc elementy scenografii, co niepotrzebnie przedłuża opowieść. A i bez tego scenografię w tym spektaklu (kilka ścian oświetlonych "jarzeniówkami", niemal całkowity brak rekwizytów) trudno uznać za pomysłową.

Wśród wykonawców najlepiej spisał się Bogdan Smagacki w roli rugbisty Santiniego, który podpuszczony przez kolegów zaprzyjaźnia się z "gejem" Pignon - poprowadzona przez niego postać dodaje farsie lekkości i wnosi do niej najwięcej humoru. Nie dorównuje mu nawet Piotr Michalski w głównej roli, którego interpretacja postaci Pingon sprowadza się w zasadzie do metamorfozy zewnętrznego wizerunku.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji