Artykuły

Winnie w kopcu Kościuszki

Spektakl Jasińskiego nie odkrywa nowych sensów sztuki Becketta - o "Szczęśliwych dniach" w rez. Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze STU pisze Iga Dzieciuchowicz z Nowej Siły Krytycznej.

Gigantyczny monolog Winnie unieruchomionej w kopcu usypanym z ziemi należy do najtrudniejszych wyzwań aktorskich, jakie stworzyła dramaturgia XX wieku. Bohaterka grzęźnie w osuwającej się ziemi najpierw po pas, potem zapada się tak głęboko, że widać tylko głowę. Ruch, jaki Winnie może wykonać, to mruganie oczami. Może też mówić. I tu genialny dramaturg jest nieco złośliwy - monolog skonstruował z westchnień, pojedynczych słów i strzępów zdań, urwanych nagle wspomnień, z rozmaitych dźwięków, jakie może wyrazić ludzki aparat mowy. Cóż, Samuel Beckett "Szczęśliwe dni" napisał dla aktorek wybitnych. Czasem zdarza się, że te dobre również nieźle sobie radzą.

W realizacji Krzysztofa Jasińskiego w Teatrze Stu rolę Winnie gra Beata Rybotycka. Nie jest "pulchną, dobrze utrzymaną blondynką", jak tego chciał Beckett. To szczupła szatynka o trochę zaciętym i podejrzliwym wyrazie twarzy, przypominającym grymas pani Dulskiej. Tkwi w sporych rozmiarów kopcu (Kościuszki) ubrana w biały, błyszczący gorset i ukwiecony kapelusz. Winnie Rybotyckiej to śpiewaczka, jej kobiecość podkreśla jaskrawa barwa szminki, mocny makijaż i słynna torba, w której można odnaleźć szczoteczkę do zębów, lusterko, a nawet pistolet. Mimo, że jest uwięziona w ziemi po pas, nie wydaje się statyczna, charakteryzuje ją pewna lekkość i delikatność, chwilami jest wręcz eteryczna (np. w czarującej scenie z parasolem). Rybotycka nadała postaci Winnie pewien rodzaj niefrasobliwości czy nawet infantylizmu (szczególnie w pierwszej części), który podkreślają energiczne ruchy i niezwykle wyrazista mimika twarzy. Jedną z najlepszych scen spektaklu jest odegrana przez Winnie rozmowa państwa Shower ("czy też Cooker, nieważne") - Rybotycka świetnie oddaje odmienne charaktery pary, moduluje głosy, jej dynamiczna twarz ulega nieprawdopodobnym metamorfozom (od razu widać na przykład, że pan Shower nie ma zębów i nie nosi protezy). Winnie śpiewa, czasem zanuci jakąś znaną melodię, tworzy swoją prywatną, niepowtarzalną historię, wolno zmierza ku śmierci.

Wierny towarzysz życia Winnie to w spektaklu akompaniator. W roli Willie'go wystąpił Konrad Mastyło, który gra dla Winnie na wbudowanym w kopiec pianinie. Ubrany w czarne getry i szary podkoszulek wygląda jak włóczęga, który wyłonił się ze swej dziury w upalny dzień. Podobnie jak w sztuce, Willie w spektaklu wypowiada kilka słów, zwykle są to nagłówki z gazet ("Potrzebny pojętny chłopiec"), które stają się dla Winnie bodźcem do dalszych opowieści. Słowa Willie'go nigdy nie kontrastują z wypowiedziami Winnie, a nieustannie je potwierdzają. Szczęśliwy dzień nadchodzi wtedy, gdy Willie odpowiada żonie. Tę dziwną miłość naznacza milczenie i walka z duchową nieobecnością. Willie śpi, gdy Winnie krzyczy, by przywołać ruch, aktywność, życie. W drugiej części, podobnie jak w dramacie, Willie przywdziewa frak i białe rękawiczki. U Jasińskiego, jak u Becketta koniec pozostaje zagadką - przyniesie pocałunek czy śmierć?

Spektakl Jasińskiego nie odkrywa nowych sensów sztuki Becketta, mimo że usiłuje te sensy narzucić choćby ukazaniem pomniejszonego kopca Kościuszki. Ten pomysł wydaje się nieuzasadniony (nawet jeśli pra-Celtowie odprawiali tam rytuały Słońca). Winnie w kopcu Kościuszki wygląda jak matrona w długiej sukni na szczudłach. W dramacie Becketta Winnie i Willie'go otacza pustkowie, spalona rażącym słońcem ziemia umieszczona gdzieś i nigdzie, w niepokojącym bezczasie - i niech tak pozostanie. Dobrym rozwiązaniem okazały się projektory, które wyświetlają twarz Winnie. Dzięki temu zabiegowi postać głównej bohaterki została zdublowana i karykaturalnie powiększona, stała się złowroga. Również kopiec obraca się wokół własnej osi w sposób niemal niedostrzegalny dla widza. W ten sposób kopiowana wielokrotnie twarz Winnie zostaje ukazana wszystkim widzom jeszcze raz, ze środka sceny. Powtórzenie jest wpisane w dramat Becketta, nadaje mu upiorny rytm, pewne kwestie Winnie wypowiada kilkanaście razy ("No, a co teraz?"), powraca często do tych samych wspomnień. Jasiński w swym spektaklu uwypukla te kalki rzeczywistości, przedstawia zbawienną i niepokojącą cykliczność czynności i zjawisk.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji