Artykuły

Cień Mozarta

Miniony rok w dziedzinie muzyki przeszedł do historii jako Rok Mozartowski - cały bowiem kulturalny świat czcił wtedy na różne sposoby 250-lecie urodzin salzburskiego mistrza - pisze Józef Kański w Trybunie.

W wielu krajach odbyły się z tej okazji specjalne koncerty i przedstawienia, a u nas w sposób szczególny zasłużyła się w tym względzie Warszawska Opera Kameralna prezentując jako jedyna w świecie wszystkie sceniczne dzieła Mozarta oraz komplet jego koncertów fortepianowych.

Wielka ta okazja przyćmiła jednak niemal zupełnie inne, także ważne, muzyczne rocznice. I tak np. bez echa właściwie minęło przypadające również w ub. roku 150-lecie przedwczesnej śmierci (w zakładzie dla obłąkanych) Roberta Schumanna [na rycinie Josepha Kriehubera] - a był to przecież jeden z najwybitniejszych twórców muzycznego romantyzmu.

Rówieśnik Fryderyka Chopina, to on właśnie jako publicysta czasopisma "Allgemeine Musikalische Zeitung" pierwszy na jego łamach ogłosił światu wieść o geniuszu naszego młodziutkiego podówczas kompozytora. Jako twórca zaś, mniej może od Chopina nowatorski i odkrywczy, był za to odeń o wiele bardziej wszechstronny: podczas gdy Chopin skupiał się niemal wyłącznie na fortepianie, Schumann pisał symfonie, oratoria, liczne utwory kameralne, a przede wszystkim pieśni, pośród których szczególną sławę zyskały piękne cykle "Miłość poety" oraz "Miłość i życie kobiety" do słów wielkich niemieckich poetów.

Podjął nadto próbę operową w dziele o historycznej treści pt. "Genowefa", a i w dziedzinie muzyki fortepianowej zapisał się wspaniale - m.in. potężną Fantazją C-dur, uroczym i wielce efektownym cyklem miniatur pt. "Karnawał" oraz pełnymi ekspresji i dynamicznej energii "Etiudami symfonicznymi", które to dzieła z upodobaniem prezentują dziś na koncertowych estradach wszyscy co wybitniejsi wirtuozi.

Nie za bardzo też pamiętano u nas o setnej rocznicy urodzin Dymitra Szostakowicza - największego zapewne pośród symfoników XX w., a ponadto autora m.in. 15 wspaniałych kwartetów smyczkowych, dwóch oper oraz szeregu koncertów, utworów kameralnych i pieśni, przy tym zaś świetnego pianisty (w młodości uczestniczył w I Konkursie Chopinowskim w Warszawie zdobywając dyplom honorowy).

Był Szostakowicz postacią tragiczną i tragizmowi istnienia w swojej epoce oraz w rzeczywistości swojego kraju dawał przejmujący wyraz w wielu dziełach; bywał też potępiany przez ówczesne radzieckie władze za pesymizm oraz "formalistyczne odchylenia" w swojej twórczości. Dobrze, że podczas imponującego festiwalu Muzyczna Praga niezrównani Wiedeńscy Filharmonicy pod batutą Walerego Gergiewa przypomnieli warszawskim melomanom jego monumentalną V Symfonię, a fenomenalna Martha Argerich olśniewająco zagrała w Filharmonii Narodowej błyskotliwy Koncert fortepianowy.

Rozpoczęty właśnie rok 2007 przyniesie nam m.in. - i to już niedługo, bo 16 lutego - 50. rocznicę śmierci Józefa Hofmanna, krakowianina z urodzenia, uważanego przez wielu za najświetniejszego pianistę wszystkich czasów, albo, jak mawiali Amerykanie (pośród których osiadł na stałe już w latach 20. ub. w.), za "pianistę nad pianistami". Obdarzony fenomenalną pamięcią i rewelacyjną wirtuozowską techniką zasłynął z niezrównanych, odkrywczych interpretacji dzieł m.in. Chopina i Schumanna, po mistrzowsku grając również utwory wielkich klasyków. W 1927 r. założył w Filadelfii słynny Muzyczny Instytut Curtisa i przez 10 z górą lat był jego dyrektorem angażując doń najwybitniejszych artystów epoki jako pedagogów. A że tam, za oceanem, pamięć jego otoczona jest większą znacznie i żywszą czcią aniżeli w rodzinnym kraju - to już taka nasza polska specjalność.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji