Internetowe rozmowy w teatrze
- Siedzimy na scenie, każde w swoim mieszkaniu, i gawędzimy o różnych sprawach, które nas interesują, bolą, zachwycają, cieszą i martwią - MAGDA UMER mówi o swoim i Andrzeja Poniedzielskiego spektaklu "Chlip hop" w Teatrze Ateneum w Warszawie.
Julia Rzemek: W piątek w Teatrze Ateneum odbędzie się warszawska premiera przedstawienia "Chlip Hop, czyli nasza mglista lap top lista", które przygotowała pani wspólnie z Andrzejem Poniedzielskim. Jak narodził się pomysł tego spektaklu?
MAGDA UMER: Staszek Tym, Andrzej Poniedzielski i ja występowaliśmy z okazji jakiegoś jubileuszu w szczecińskim Teatrze Polskim. Każde z nas przygotowało minirecital, ale ponieważ wieczór miał być francuski, dyrektor Adam Opatowicz zapytał, czy nie znamy jakiejś francuskiej piosenki. Andrzej przypomniał sobie, że napisał polskie słowa do słynnego przeboju "Emmanuelle". W ciągu dwóch godzin w pokoju hotelowym przygotowaliśmy ten utwór. Zaśpiewaliśmy go później na scenie i usłyszeliśmy, że bardzo spodobał się publiczności. To nas zachęciło do dalszej wspólnej pracy.
W spektaklu znalazły się teksty Jeremiego Przybory, Wojciecha Młynarskiego, Jonasza Kofty...
- Wybieraliśmy swoje ulubione piosenki. Andrzej Poniedzielski napisał kilka nowych, wspaniałych tekstów do znanych melodii, m.in. do "Dance Me to the End of Love" Leonarda Cohena. Wpadliśmy też na pomysł, że w przedstawieniu będziemy skype'ować, czyli rozmawiać za pośrednictwem internetowego komunikatora. Siedzimy na scenie, każde w swoim mieszkaniu, i gawędzimy o różnych sprawach, które nas interesują, bolą, zachwycają, cieszą i martwią.
Towarzyszy nam pianista Wojciech Borkowski.
Czy ściśle trzymacie się państwo scenariusza?
- To nasz autorski spektakl, więc możemy mówić własnym językiem i zawsze coś dodać. Lubimy się nawzajem zaskakiwać, a dzięki temu przedstawienie staje się żywsze.
Na co dzień także za pomocą nowych mediów kontaktuje się pani z przyjaciółmi?
- Korzystam z Internetu i skype'a, bo jestem matką dwóch synów: 21- i 29-letniego. Prowadzę swoją stronę internetową, odpisuję na e-maile, a z Andrzejem Poniedzielskim od października mamy wspólnego bloga. Gdyby mnie o to zapytano pięć lat temu, powiedziałabym, że w życiu nie włączę komputera. Myślałam, że zostanę starodawną kobietą, która używa wyłącznie maszyny do pisania.
Czy "Chlip Hop" znajdzie stałe miejsce w repertuarze Ateneum?
- Bardzo byśmy chcieli. Myślę, że o wszystkim zadecydują widzowie, jeśli przyjdą i kupią bilety. Takie są okrutne prawa kapitalizmu.