Artykuły

Dla dzieci?

Wstrząs, przerażenie, wewnętrzny chichot i smutek - o spektaklu "Mirra, kadzidło, złoto" w reż. Bogdana Nauki na Scenie Animacji Teatru Jeleniogórskiego pisze Wojciech Wojciechowski z Nowej Siły Krytycznej.

Parę dni po Wigilii, a tuż przed fajerwerkami, witającymi kolejny rok, miała miejsce premiera na Scenie Animacji w Jeleniogórskim Teatrze. Reżyserem sztuki Joanny Kulmowej "Mirra, kadzidło, złoto" jest Bogdan Nauka, który miał już okazję realizować ten sam tytuł w Teatrze Lalki i Aktora w Wałbrzychu. Mimo doświadczenia... wypadło ciemno, szaro i smutno.

Początek spektaklu to nagłe i głośne wtargnięcie aktorów z hałasującymi kołatkami, którzy zaraz wejdą na scenę, ubiorą habity mnichów i animując lalki biblijnych postaci, opowiedzą nam pewną historię. Tu pojawia się pierwszy znak zapytania: Skąd kołatki w okresie Bożego Narodzenia? Dźwięk ten kojarzymy raczej z Triduum Paschalnym. Okazuje się, że poznamy za moment historię Barabasza, który kradnie w Betlejem tytułowe dary przyniesione przez Trzech Króli. Następnie przeniesiemy się kilkanaście lat w przód, gdy zbój uwolniony zamiast Chrystusa przez Piłata, doświadczy odkupienia win. Wszystkiemu towarzyszy śpiew Aniołka, który dogryza Barabaszowi i przypomina o haniebnej kradzieży, jakiej się dopuścił. Po drodze odwiedzimy dwór Piłata i Piłatowej oraz więzienie, gdzie osadzono Barabasza. Cała scenografia to trzy konstrukcje, przypominające szkielety wigwamów, które w konkretnych scenach zmieniają swoje położenie. Połączone są deskami, po których lalki, animowane przez aktorów w habitach i jezuskowych sandałkach, wędrują do stajenki betlejemskiej.

W zimowych bucikach, na spektakl do świeżo odremontowanego Teatru Zdrojowego, przyszły rodziny z dziećmi. Po smacznej Wigilii i prezentach pod choinką milusińscy byli zapewne nastawieni na kolorowy i pełen kolędników spektakl. Tymczasem Bogdan Nauka wpisał się w koszmarny stereotyp, mówiący, że wiara chrześcijańska to duchowa szarzyzna i ciągłe cierpienie, w którym tylko Diabeł się cieszy. Pod względem plastycznym dominują tony zimne i szare. Wyjątkiem są świetnie wykonane lalki. Dzieci wyszły z teatru w ciemną otchłań wieczornej pory, a na ich twarzach pojawił się smutek, zdziwienie, może wstrząs... Te kilka dni w przerwie świątecznej, są okresem radości i nadziei, a reżyser zafundował nam w tym czasie więcej Męki Pańskiej, którą dodatkowo dookreśla pojawienie się z nadscenium dużych rozmiarów obrazu, pokazującego ukrzyżowanego Chrystusa, a nad Nim zachmurzone niebo. Nadęty, patetyczny i wywołujący śmiech pomysł. Po chwili przykrywa go kolejny obraz, ale tym razem ze scenką prosto z Betlejem.

W teatrze trudno było o jakąkolwiek ulotkę czy program do spektaklu i tym samym trudno stwierdzić z imienia i nazwiska, który aktor wzbudził podziw, a który poniósł klęskę. Zwyczajnie nie wiadomo who is who i ze strony internetowej teatru również się tego nie dowiemy. Można odnieść wrażenie, że dziecko-widz nie jest traktowane poważnie i nie musi takich rzeczy wiedzieć. Dlatego z czystej przekory gra aktorów nie zostanie skomentowana. Niech pozostanie tylko dźwięk kołatki. Amen.

P.S. Życzyłbym sobie więcej wstrząsów i grzmotów na Scenie Dramatycznej, a dzieci zostawmy na razie w spokoju.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji