Artykuły

Dramat czy tragedia?

Recenzja Tomasza Wysockiego spektaklu "One" w reżyserii Moniki Pęcikiewicz jest tak nierzetelna warsztatowo i merytorycznie, że przypomina wprawkę licealisty ćwiczącego sztukę recenzji w szkolnym kole teatrologicznym - pisze Ilias Wrazas.

Recenzja Tomasza Wysockiego spektaklu "One" w reżyserii Moniki Pęcikiewicz jest tak nierzetelna warsztatowo i merytorycznie, że przypomina wprawkę licealisty ćwiczącego sztukę recenzji w szkolnym kole teatrologicznym. Banalność i powierzchowność formułowanych sądów oraz argumentów mających spektakl zdyskredytować poraża i każe się zastanowić, czy autor recenzji wybrał właściwe dla siebie zajęcie. Przykład: "Siłą sztuki Czechowa nie jest intryga, lecz dramat bohaterów". Banał i do tego nieprawdziwy, bo Czechow nie byłby wielkim Czechowem, gdyby pokazywał nam jedynie dramat jakichś tam bohaterów. Jego siłą jest ukazywanie tragedii odczarowanej, charakteryzującej się skrajną prozaicznością kultury, gdzie nawet dramatu nie można odgrywać. I zaraz potem czytamy: "W inscenizacji Pęcikiewicz tragedia wyraża się w kolejnych atakach histerii". No więc jak? Dramat czy tragedia? Recenzent teatralny poważnej gazety powinien umieć odróżnić dramat od tragedii, bo to nie to samo. Ciekawostką jest, że Wysocki, twierdząc, że siłą sztuki Czechowa nie jest intryga, w całym swoim tekście śledzi intrygę, donosząc nam, kto kogo i z kim zdradza, kto tęskni za miłością, kto jest chamem i kto jest nieszczęśliwy w małżeństwie.

W innym miejscu recenzent pisze: "Nie oglądamy żywych ludzi, lecz marionetki, którym przypisano role bohaterów pokiereszowanych przez los". Drogi recenzencie! Bohaterowie "Trzech sióstr" to nie żywi ludzie, bo ludzie w prozaiczności umierają, stają się właśnie marionetkami, lunatykami, ponieważ nie mają punktów orientacyjnych i nie wiedzą, jak i po co. Co to znaczy, że bohaterowie są "pokiereszowani przez los" (jakie brzydkie wyrażenie!)? Nieudane małżeństwa? Staropanieństwo? Recenzent słowem nie wspomina o otwierającym spektakl chórze prawosławnym. I nie dziwię się. Ktoś, kto kierowany jest w swoim myśleniu przez takie toposy jak "pokiereszowani przez los", nie jest w stanie rozszyfrować jego roli w spektaklu. Tymczasem - jak sądzę - jest to klucz do zrozumienia przedsięwzięcia Pęcikiewicz. Pomysł jest znakomity, godny najwybitniejszych reżyserów. Pięknie brzmiący, wielogłosowy, zgodny chór symbolizuje zaczarowany świat kontemplatywnej harmonii z czytelnymi punktami orientacyjnymi i aksjologicznym ładem. Wśród chórzystów, jak się okaże, są również bohaterki dramatu. Chór przestaje śpiewać, chórzyści chaotycznie się rozpraszają, na scenie pozostają "trzy siostry". Zgodny świat harmonii się rozpadł. Bohaterki popadają w stan prostracji, zagubienia i dyskomfortu. Nie rozumiejąc swojej sytuacji, stają się marionetkami rozpadniętego świata. Czasem nawet - jak zauważył recenzent - histeryzują.

Recenzent nie był w stanie wejść na terytorium, w którym myśli i działa Monika Pęcikiewicz. Tak więc, nawet gdyby recenzja była przychylna, i tak byłaby niedobra.

PS. Wojciech Ziemiański nazywa się Wojciech Ziemiański, a nie Wojciech Ziemianin.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji