Artykuły

Bezcenna pasja

Janusz Marchwinski, zrobił rzecz zaskakującą. Zamiast wynająć pomieszczenie dzierżawionego przez siebie lokalu przy ul. Gazowej, postanowił podarować je na dziesięć lat Teatrowi Nowemu. I, co jeszcze bardziej zaskakujące, nic za to nie chce - pisze Magda Huzarska-Szumiec w Gazecie Krakowskiej.

Janusz Marchwiński [na zdjęciu] przekazał Teatrowi Nowemu część dzierżawionej przez siebie kamienicy na Kazimierzu. Mimo tego nie uważa się za mecenasa sztuki

Bezcenna pasja

Nie uważam się za mecenasa sztuki. Nie traktuję tego w kategoriach dawania czy brania. Ja po prostu czerpię z tego przyjemność, a to jest bezcenne - mówi Janusz Marchwinski, który zrobił rzecz zaskakującą. Zamiast wynająć pomieszczenie dzierżawionego przez siebie lokalu przy ul. Gazowej, postanowił podarować je na dziesięć lat Teatrowi Nowemu. I, co jeszcze bardziej zaskakujące, nic za to nie chce. - Oczywiście, mogłem urządzić tu hurtownię, magazyny, warszataty. Ale po co? Ja naprawdę nie muszę mieć już więcej. Ludzie w moim wieku przeważnie siedzą przed kominkiem w pantoflach. Ale ludzie w moim wieku mnie nudzą. Dlatego wolę przebywać z młodymi - dodaje niegdysiejszy aktor, reżyser, producent i dziennikarz, właściciel popularnego w Krakowie klubu Cocon.

Sam był artystą

Janusz Marchwiński ukończył łódzką szkołę filmową. W marcu 1968 r. podjął decyzję o wyjeździe do Niemiec, gdzie zaczął pracować w Radiu Wolna Europa. Prosto z niego przeszedł do pierwszego programu telewizji niemieckiej, równocześnie zajmując się teatrem. W Teatrze Narodowym w Mannheim wyreżyserował sztukę swojego kolegi z roku, Macieja Wojtyszki, zatytułowaną "Księżniczka Bleutka". Później zainteresował się teatrem tańca spod znaku Piny Bausch, tworząc wraz z przyjaciółmi zespół uprawiający ten rodzaj sztuki. Kiedy w Krakowie organizowano Europejski Miesiąc Kultury, zaproponował jego organizatorom sprowadzenie z Niemiec trzech przedstawień.

I tak wsiąkłem w Kraków. Mimo tego, że pochodzę z Łodzi, to uważam, że Kraków jest jedynym miastem, w którym da się żyć - twierdzi. I właśnie tu postanowił dać szansę młodym artystom, których poczynania obserwował od czasów, kiedy kończyli szkołę teatralną.

Kibicowanie młodości

- Największy sentyment mam do ich przedstawienia "Griga", opartego na opowiadaniach Antoniego Czechowa. W końcu postanowiłem stworzyć dla nich profesjonalne miejsce, które będzie niezależną przestrzenią, ogrzewaną ich młodością. Mam nadzieję, że ten teatr będzie bronił się jakością, spontanicznością, doborem repertuaru. Chciałbym, żeby stawiali w nim niewygodne pytania, choć sam niczego nie zamierzam im narzucać - zapewnia Janusz Marchwinski, który może kiedyś sam wyreżyseruje na scenie Teatru Nowego swój spektakl.

Na razie będzie kibicował artystom. Młodzi twórcy będą jednak sami musieli radzić sobie na trudnym teatralnym rynku - zdobywać pieniądze na premiery, przyciągać widzów. Tym bardziej, iż zamierzają tu od lutego stworzyć teatr repertuarowy, który będzie grał pięć razy w tygodniu, organizować wernisaże, spotkania.

- Jestem przekonany o tym, że w Polsce jest mnóstwo ludzi, których stać na wyciągnięcie kilkudziesięciu tysięcy złotych na pomoc tym młodym artystom.. Ale może nie mają takiej potrzeby? - zastanawia się Janusz Marchwiński, który - jak sam przyznaje - ma jeszcze wolny ogromny strych, który świetnie nadawałby się na atelier.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji