Artykuły

Moniuszkowskie dzieła

Moniuszkowski Straszny dwór, to dzieło, którego znaczenie już w momencie powstania wyrastało zdecydowanie ponad muzyczną jedynie problematykę. Tworzona w najcięższych dla narodu chwilach, ze świadomą myślą o „pokrzepieniu serc” przynosiła ta opera ujęta w mistrzowską artystyczną formę obrazy z czasów świetności Ojczyzny, w treści zaś swojej, obok epizodów lirycznych i komediowych, zawierała wyraźnie zarysowany program patriotyczny i społeczny.

„Doceniała” to zresztą zaborcza cenzura, zakazując grania Strasznego dworu po trzech zaledwie przedstawieniach, entuzjastycznie przyjmowanych przez polskie społeczeństwo.

Znaczenia tego nie utracił Straszny dwór także i dzisiaj — tak jak nadal aktualne pozostają sprawy patriotyzmu, wychowania obywatelskiego i pietyzmu dla ojczystych dziejów. Dlatego każde nowe wystawienie tej opery, „najbardziej polskiej z dziel polskich”, jak mawiał o niej Żeromski, staje się ważkim wydarzeniem, a kształt jej scenicznych realizacji nie jest bynajmniej rzeczą obojętną.

Najnowsza inscenizacja arcydzieła Moniuszki, przygotowana przez Państwową Operę Bałtycką w Gdańsku odznacza się, szczęśliwie, dbałością o zachowanie jego historycznego i narodowego charakteru. Służy temu celowi zarówno reżyseria Bogusławy Czosnowskiej, ze smakiem eksponująca pełne uroku rodzajowe scenki oraz wielkie patriotyczne kulminacje (w Prologu i polonezowej arii Miecznika), jak i bardzo polska w swym nastroju (może z wyjątkiem ostatniego aktu, wyraźnie odcinającego się od pozostałych) oprawa scenograficzna Wiktora Zina.

Służy mu godna uznania dbałość o słowo płynące ze sceny, a także muzyczna interpretacja Zbigniewa Chwedczuka, zachowująca właściwe proporcje między sceną i orkiestrą, a pulsem rytmicznym i odpowiednio dobranymi tempami doskonale zestrojona z klimatem muzyki Strasznego dworu. Szkoda tylko może, że tańczonego zwykle w środku IV aktu Mazura, przestawiono na koniec opery, osłabiając efekt właściwego finału.

Wśród odtwórców głównych partii wyróżniał się przede wszystkim Florian Skulski w roli Miecznika, a także Maciej Wójcicki — bardzo dobry Zbigniew oraz Aleksandra Gustowska, że swobodą i wdziękiem pokonująca trudności koloraturowej partii Hanny. Zasłużył też na pochwałę śpiewający Stefana młody tenor Marek Kalisz, obdarzony nie tylko ładnym głosem, ale i świetną „rycerską” sylwetką.

Obok Strasznego dworu, od poprzedniego sezonu w repertuarze Opery Bałtyckiej jest Hrabina Moniuszki — także dzieło o wyrazistej patriotycznej wymowie, zawartej nawet w cytowanych dosłownie motywach popularnych ongiś pieśni. Przygotował ją ten sam zespół realizatorów (Zbigniew Chwedczuk — kierownictwo muzyczne, Bogusława Czosnowska — reżyseria i Wiktor Zin — scenografia).

Mimo pozorów lekkości i prostoty jest to pozycja dla wykonawców bardzo trudna — wymaga bowiem nie tylko wokalno-muzycznych umiejętności, ale także wysokich kwalifikacji aktorskich, choćby z uwagi na znaczną ilość mówionych tekstów i konieczność zarysowania wyrazistych a charakterystycznych postaci.

Nie zawsze więc udawało się osiągnąć pełnię życia na scenie, zdarzały się momenty zbyt statyczne — ale te pewne niedostatki teatralnej natury (zwłaszcza w drugim akcie) wynagradzał z powodzeniem śliczny wizualnie akt trzeci (z nastrojowym dworkiem Chorążego), pięknie grająca orkiestra, bardzo ładnie śpiewający chór, no i głosy utalentowanych solistów.

Wymienić tu trzeba zwłaszcza Urszulę Szerszeń-Małecką (choć jej sopran, jest chyba zbyt lekki jak na tytułową partię w tej operze), Kazimierza Sergiela (Chorąży), Danutę Bernolak (Bronia) oraz Zbigniewa Borkowskiego, znakomitego odtwórcę charakterystycznej roli Dzidziego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji