Artykuły

Snob o sercu dziecka

Warszawska publiczność w Teatrze Dramatycznym przyjęła bardzo gorąco molierowskiego Mieszczanina szlachcicem wystawionego przez Teatr Ludowy w Nowej Hucie. Oklaskiwano przede wszystkim Pana Jourdain — Jerzego Stuhra, ale również Stuhra — reżysera, który z młodym zespołem nowohuckiego teatru stworzył przedstawienie pełne wdzięku, współczesne, a zarazem wierne Molierowi. Żywiołowa radość żyda udzieliła sic widzom i poderwała ich do stojącej owacji.

Radość Pana Jourdain nic ma granic, gdy podczas lekcji filozofii dowiaduje się, że przez cale życie — nic wiedząc o tym — mówił prozą. Zawsze przecież czuł, że wart jest więcej niż chciano mu to wmówić. Mając pieniądze, zdecydował się wejść do świata wyższego, subtelniejszego, piękniejszego. To snob doskonały, bezinteresowny, naiwny. Nie ma nic wspólnego z chamami, którzy sądzą, że za forsę można kupić wszystko. Pan Jourdain pragnie się doskonalić. Jest marzycielem W głębi jego duszy kryje się dziecko, które siedząc w kącie z zazdrością obserwowało zabawy rówieśników, do których go — nie wiedzieć dlaczego — nie dopuszczano.

Zamiar przedzierzgnięcia się w szlachcica — w oczach świata ośmieszający i farsowy — jest tu w gruncie rzeczy heroiczną próbą realizacji wielkiego snu dzieciństwa. Dlatego właśnie. Pan Jourdain tak łatwo wchodzi w każdą przebierankę i maskaradę. W gorsecie-peniuarze wyrychtowany przez krawców-pedałów, w zbyt ciasnych trzewikach, w szlafroku z pomponami, w upiornym, papuzim „garniturze wizytowym” i nieprawdopodobnej peruce jest nie tylko śmieszny, ale także wzruszający. Jakże ufnie wypina pupę ku niebu podczas sfingowanej uroczystości mianowania go tureckim dostojnikiem! Jak dzielnie znosi razy kijów, których mu nie szczędzą! To dlatego, że czuje się wtedy nie tylko w swoim żywiole, ale po prostu w swoim niebie. Stuhr dla Pana Jourdain nie jest okrutny, ale współczujący i roztacza wokół niego aurę ciepła.

Molier, który tworzył przedstawienia dworskie na zamówienie Ludwika XIV, uatrakcyjniał swe sztuki baletami, scenkami pasterskimi („znowu ci pasterze” — frasuje się Pan Jourdain) i alegorycznymi. z którymi współczesny teatr na ogół nie wie, co począć. Drugi akt Mieszczanina szlachcicem wypełnia turecka maskarada. W nowohuckim teatrze przeradza się ona w zabawę, ludową raczej niż dworską — w prawdziwy karnawał. W tej konwencji mieszczą się doskonale tańce hiszpańskie i włoskie, stroje z różnych epok, przebieranki chłopaków za dziewczyny, aluzje erotyczne i… ulubiona piosenka Pana Jourdain o Jagusi. Nowohucki młody zespół nie tylko zresztą w finale dowodzi swej wielostronnej sprawności, a wspiera go pomyślana bardzo ładnie scenografia Elżbiety Krywszy i muzyka Jolanty Szczerby grana na żywo na scenie.

Po katastrofie wszystkich swych planów. Pan Jourdain siedzi w kącie z żałośnie popiskującą kobzą, która nie spodobała się nikomu prócz niego. Na dnie duszy niepoprawnego marzyciela kryje się dziecięcy smutek.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji