Artykuły

"Wesoła wdówka" w tonacji mix-mol

Artyści zwykle pracujący na poważnych scenach z dostojnym repertuarem, od święta śpiewają partie podkasanej muzy - o "Wesołej wdówce" w reż. Andrzeja Strzeleckiego w Mazowieckim Teatrze Muzycznym Operetce pisze Ewa Hevelke z Nowej Siły Krytycznej.

W Warszawie nie ma operetki. Mazowiecki Teatr Muzyczny stara się te luki zapełnić. Dlatego, na pożyczonej od Teatru Polskiego scenie, co jakiś czas przedstawia się nam lekką muzę.

W Paryżu szał - Maxim, Chat Noir, i pewna, warta 20 milionów, wdówka Hanna Galwari (Urszula Piwnicka). Maleńkie księstwo Pontenegro stoi właśnie tymi milionami. Sprytny baron Mirko Zerta (Krzysztof Tyniec), przedstawiciel książęcego poselstwa, aby nie dopuścić do odpływu pieniędzy, postanowił znaleźć Hannie męża. Do tej roli jak ulał pasuje hrabia Daniło (Artur Ruciński), niepoprawny kawaler. Wszystko zakończyłoby się szczęśliwie już w pierwszym akcie, gdyby nie fakt, że wdzięk i majątek wdowy przyciąga również innych konkurentów. Na dodatek Walentyna (Barbara Gutaj), niewierna baronowa gubi wachlarz z pewną niezwykle interesującą notatką, sporządzoną ręką zakochanego w niej Camila (Dariusz Stachura), a to dodatkowo komplikuje sytuację.

Reżyser, Andrzej Strzelecki sięgnął po sprawdzone narzędzia. Uprościł dekoracje, uwspółcześnił realia, wyszczuplił artystki. Kostiumy podkreślają talie osy. Obok siebie występują powłóczyste satynowe suknie z lat dwudziestych i bombki w kratkę z szalonych lat sześćdziesiątych. Do pary jednak mają ponadczasowe smokingi i fraki. Scenę ograniczają trzy prostokąty - dwa po bokach i jeden z tyłu. Dekoruje ją zaś grupa 6 młodych mężczyzn - lokai, którzy w zależności od potrzeby są łóżkiem, altaną, klombem, drzwiami, kranem z cieknącą wodą - jakkolwiek brzmi to nieprawdopodobnie. W takim otoczeniu funkcjonują aktorzy dramatyczni i śpiewacy operowi.

Artyści zwykle pracujący na poważnych scenach z dostojnym repertuarem, od święta śpiewają partie podkasanej muzy. Takie nazwiska siłą swych głosów podnoszą dach szacownego budynku. I w zasadzie tyle się od nich wymaga, a tekst libretta w przekładzie Jurandota zawiera w sobie kilka perełek wartych wygrania. Jednak Walentyna w warstwie dramatycznej głównie wbiega i wybiega ze sceny. Camile pilnie podąża za nią. W drzwiach mijają się z parą głównych amantów, albo mniej znaczącymi bohaterami. Hanna i Daniło brzmią pięknie. Szkoda tylko, że gdy walc na balu mknie, oni nerwowo próbują go dopędzić, przez co ich taniec wygląda lekko karykaturalnie.

Aktorzy dramatyczni grają sprawdzoną sztampą. Bohdan Łazuka, zaufany służący Niegus, korzysta ze swego emploi lowelasa, który wiele widzi, a jeszcze więcej rozumie, bo sam niejedno w życiu przeżył. Chętnie nawet by nam to i owo opowiedział - zaczynając słowami piosenki "To było tak"

Krzysztof Tyniec, jako baron, w obronie ojczyzny postanowił zamachać wszystkich na śmierć własnymi rękoma. Ruch sceniczny opiera zaś na wyskokach, obrotach, (przysiadów nie było), a wszystko to w wyprostowanym, iście baronowskim stylu. Głos dystyngowany, skandujący, ale nie skandaliczny. Bardziej wodzirejowski niż arystokratyczny. Generalnie mieścił się w kanonie.

Obraz dopełniają gryzetki, fruwające pióra i piękni panowie z lekkim duchem śpiewający o trudzie zrozumienia kobiety.

Strzelecki wystawił operetkę w swoim stylu. Jest trochę śmiesznie, trochę zabawnie, trochę średnio, ale generalnie sympatycznie. Wyszedł misz-masz, w którym broni się muzyka Frerenca Lehára prowadzona ręką Sławomira Chrzanowskiego. Jednak zawsze miło posłuchać jak "Usta milczą, dusza śpiewa", nawet jeśli utwór ma 101 lat.

Myślę, że na tej "Wesołej wdówce" wnuczę wynudzi się setnie, ale babcia będzie baunsować (jak to się dzisiaj mówi).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji