Artykuły

Telerozmowa z Grażyną Barszczewską

- Muszę się też pochwalić wielką przygodą filmową, która mnie spotkała. Otóż zagrałam arystokratkę w filmie "Straż nocna" Petera Greenawaya - mówi GRAŻYNA BARSZCZEWSKA, aktorka Teatru Polskiego w Warszawie.

Jolanta Ciosek: Dawno nie widzieliśmy Pani w Krakowie, choć przecież tutaj zaczął się Pani romans z teatrem.

Grażyna Barszczewska: - To prawda. Właśnie Kraków przytulił mnie, kiedy zostałam "wykopana" z warszawskiej PWST. I choć bacznie mi się przyglądano, to ten czas wspominam jako najwspanialszy: fantastyczna atmosfera artystyczna miasta, Piwnica pod Baranami, gdzie wciąż biegałam, no i oczywiście szkoła teatralna, a potem Teatr Ludowy. Tak więc w Krakowie właśnie stawiałam pierwsze aktorskie kroki i zawsze z wielkim sentymentem wspominam to miasto.

Rzadko nas Pani odwiedza, za to przez wiele odcinków serialu "Plebania" mogliśmy się bawić Pani bohaterką - rozkoszną mamuśką, która, jak przysłowiowa kwoka, otaczała skrzydłami swojego dorosłego syna Józka. Dlaczego zniknęła Pani z serialu?

- Na razie pożegnałam się z "Plebanią", moja bohaterka, jak to się mówi, "została wyjechana" przed rokiem. To był bardzo intensywny dla mnie czas na scenie i w filmie. W macierzystym Teatrze Polskim zagrałam w "Przypadkowym człowieku", m.in. z Krzysztofem Kołbasiukiem. To była jego ostatnia rola przed nagłą śmiercią. Z kolei w Teatrze Komedia przygotowywałam bardzo skomplikowaną i charakterystyczną postać w musicalu "Stepping out". Być może Czytelnicy znają go z filmu, w którym wystąpiła Liza Minnelli. Gram postać Pani Fraser, bardzo charakterystyczną - a takie role zawsze były mi najbliższe - ale podjęłam się też dość karkołomnego zadania: moja bohaterka gra "na żywo" na pianinie.

To zapewne niewielka trudność dla Pani, osoby świetnie wykształconej muzycznie?

- To nie takie proste grać Etiudę Rewolucyjną Chopina czy utwory Gershwina. Sporo się napracowałam, to było dla mnie wielkie wyzwanie - ale ja lubię wyzwania. Muszę się też pochwalić wielką przygodą filmową, która mnie spotkała. Otóż zagrałam arystokratkę w filmie "Straż nocna" Petera Greenawaya. Czekamy na premierę, która ma się odbyć w przyszłym roku w Cannes. Jest to angielsko-holendersko-kanadyjsko-polska produkcja. Z naszych artystów wystąpili Andrzej Seweryn, Krzysztof Pieczyński i Agata Buzek. To było kolejne wyzwanie, bo staroangielski wymagał ode mnie sporo pracy. Ale, jak sądzę, nie dałam plamy.

Jak doszło do Pani spotkania z Greenawayem, wybitnym twórcą filmowym światowej sławy?

- Spotkaliśmy się na Festiwalu Gwiazd w Gdańsku, gdzie oboje odciskaliśmy swoje dłonie na Promenadzie Gwiazd. Spytał mnie, czy podjęłabym się dużego wyzwania. Po pierwszej próbie miał dla mnie tylko jedną uwagę. To wspaniale pracujący, profesjonalny, konkretny i spokojny człowiek. Byłam zachwycona jego stylem pracy. Wzięłam też udział w artystycznym filmie "Droga wewnętrzna" Doroty Lamparskiej. Premiera odbędzie się 14 grudnia. Na planie spotkałam się m.in. z Magdaleną Cielecką, Jadwigą Jankowską-Cieślak i Adamem Woronowiczem. Oprócz tego wciąż nagrywam coś dla radia i jestem w próbach "Moralności pani Dulskiej". Gram Dulską. Widzę, że jest pani mocno zaskoczona?

Pani, uosobienie klasy, elegancji, dobrych manier ma zmierzyć się z postacią będącą symbolem kołtuństwa?

- To bardzo ważny i nadal aktualny utwór. Zakłamanie, obłuda, hipokryzja wciąż nas otaczają, a delikatność i kultura postrzegane są jako ludzka słabość. Dulska jest znakiem naszych czasów. Dlatego chciałam się z nią zmierzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji