Artykuły

Chcę opowiadać historie

W NIEDZIELĘ odbędzie się w Teatrze Współczesnym pre­miera sztuki pt. "Porozmawiajmy

o życiu i śmierci", która jest pa­na debiutem scenicznym. Nieła­two chyba debiutantowi trafić na afisz?

- Wszystko zaczęło się od te­go, że chciałem, by ten tekst ktoś przeczytał. Pierwszym re­cenzentem była Anna Augusty­nowicz. Następnym - zaprzyjaź­niony z nią redaktor "Dialogu", Jacek Sieradzki, który postano­wił tekst opublikować. Do aneg­dot zaliczyć można dziś prasowe anonse, jakie dawał "Dialog" w prasie, by znaleźć kontakt ze mną - nikt mnie bowiem nie znał

i nie miał na mnie żadnych na­miarów. Nie jestem dobry w au­topromocji. A potem dyrektor Zenon Butkiewicz wyraził zain­teresowanie wystawieniem mojej sztuki. Myślę, iż pomógł mi tu fakt, że jestem autorem szcze­cińskim.

- Tytuł sztuki brzmi poważnie. Czy to będzie kolejna refleksyjna wypowiedź na temat współcze­snego świata?

Z reguły jestem daleki od fi­lozoficznych przesłań. Ale tym ra­zem pokusiłem się o pewne me­mento. Rzecz opowiada o życiu co­dziennym trojga ludzi współtwo­rzących rodzinę. Wielu z nas od­naleźć może tam swój portret, portret człowieka zaganianego, wyobcowanego, anonimowego. Bohaterowie sztuki przez cały czas rozmawiają z różnymi ludźmi przez telefon, ich dialogiem jest dialog telefoniczny. Dopiero w ostatniej scenie próbują nawiązać ze sobą jakąś bezpośrednią i au­tentyczną relacje.

- Z wykształcenia jest pan ar­chitektem. Pracuje pan jako wy­kładowca na Politechnice Szcze­cińskiej, prowadzi własną pra­cownię projektową, przygotowuje doktorat z XIX-wiecznej archi­tektury. Jak te zajęcia korespon­dują z pasjami literackimi?

Jeszcze do niedawna upra­wiałem amatorską twórczość fil­mową i plastyczną, jednak z uwa­gi na pisanie i pracę musiałem zre­zygnować z tych, i kilku innych, zainteresowań. Nie żałuję wyboru architektury, to ciekawy i satys­fakcjonujący zawód, choć nie prze­czę, przymierzałem się do reżyse­rii filmowej.

- A czy pańska praca przysparza panu inspiracji pisarskich?

Od dziecka miałem łatwość pi­sania dialogów. Już wtedy rozwi­jałem tę zdolność podsłuchując cudze rozmowy w autobusie. To, o czym piszę, jest stricte współ­czesne, toteż pomysły czerpię ze­wsząd.

- Dlaczego wybrał pan dramat? Znawcy twierdzili - a mam na my­śli największych: Strindberga, Ib­sena, Manna, Becketta - że dra­mat jest najtrudniejszą formą.

Nie uprawiam tylko drama­tu i nie jestem przekonany, co do prawdziwości tych opinii. Wszyst­ko zależy od indywidualności. Od lat pisuję prozę, natomiast ta sztuka jest moim drugim dziec­kiem. Obecnie pracuję nad trze­cią, opowiadającą o spotkaniu po latach na grobie wychowawcy trójki byłych wychowanków Do­mu Dziecka. Interesuje mnie sam tekst, wobec tego pozbawiłem tam bohaterów nawet imion. Pi­szę, by opowiadać historię. Te­atr potrzebuje dziś formy skró­towej. Dlatego optuję za mini­malizmem w tekście, zwłaszcza dramatycznym. Stąd sympatia dla prozy Paula Austera, drama­tu Samuela Becketta, filmu Ro­berta Altmana czy Quentina Ta­rantino. Cenię także wczesnego Zanussiego i dokumentalnego Kieślowskiego. We wszystkim je­stem nastawiony na współcze­sność, nie lubię natomiast post­modernizmu.

- W teatrze trwają próby. Re­żyser, Tomasz Man, zarządził już czytanie tekstu. Czy interesują pa­na te przygotowania?

Zupełnie nie interesuje mnie przebieg prób. Tym bardziej że nie znam reżysera. Rozpisany został konkurs, i tym sposobem wyło­niono warszawskiego reżysera młodego pokolenia. Nie obawiam się ani ingerencji w tekst, ani nad­interpretacji - to nie grozi moje­mu surowemu tekstowi. Ale sam jestem ciekawy, jak im to wyjdzie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji