Artykuły

Przełącz to jeszcze raz, Sam

W ostatnim filmie Woody’ego Allena, zatytułowanym Celebrity, mały synek pyta głównego bohatera: — Tato, kto u nas w domu rządzi? Oczywiście, że ja — odpowiada mężczyzna. — No, ale przecież decyzje podejmuje mama — stwierdza chłopiec z właściwą swojemu wiekowi dociekliwością. — Ale ja trzymam pilota od telewizora — broni się jak umie ojciec.

W sztuce Allena Zagraj to jeszcze raz, Sam, granej na nowohuckiej scenie Teatru Ludowego, zarówno trzymał pilota jak i decydował o wszystkim reżyser Tomasz Obara. Jego przeskakiwanie z kanału na kanał dało efekt tyleż śmieszny, co płytki niczym Raba po suszy.

Po pierwsze, reżyser naciskając pilota wybrał nie najlepszy tekst Woody’ego. Rozterki młodego intelektualisty (oczywiście okularnika), przeżywającego rozczarowania miłosne, neurotycznego połykacza pigułek uspokajających, rozczulającego się nad sobą w sposób iście dziecinny, to schemat wałkowany przez Allena aż do znudzenia. Tyle tylko, że coś, co sprawdza się w filmie, w teatrze niekoniecznie musi zagrać. Brak jakiegokolwiek napięcia, budującego całość, schematyczne postaci, stojąca w miejscu akcja oraz to, że praktycznie o nic tu nie chodzi — to już dostateczne powody, by sięgnąć po pilota i zmienić kanał.

Grający safandułę-intelektualistę Paweł Gędłek, wraz z okularami wdział maskę oczywistości, która po kilku minutach daje nam skończoną wiedzę o tej postaci. Nic dodać nic ująć: jest śmieszny, bo taki biedaczek nieporadny, zrywamy boki ze śmiechu, bo takie robi fajne miny… Tylko po co? Oczywiście po to, by rozbawić publiczność. I jest. Bingo. Wszyscy się śmieją. Tylko na jaki temat?

Nie wiem. Może na temat amerykańskiej klasy średniej, z jej fobiami i wypłakiwanymi na kozetce u psychoanalityka problemami? Bawiący się telewizyjnym pilotem reżyser, choć przeskakuje z kanału na kanał, gdzie trafia na różne filmowe konwencje i cytaty, jak choćby ten z Ojca chrzestnego nie ułatwia odpowiedzi.

Wyborem właściwego kanału było za to obsadzenie w roli Humpreya Bogarta Janusza Szydłowskiego, który zabawnie parodiuje styl bohatera Casablanki, z nieodłącznym papierosem w dłoni i nie znoszącym sprzeciwu tembrem głosu. Śmieszną i konsekwentną postać stworzyła też Maja Barełkowska, grająca spotkaną w muzeum intelektualistkę. Jej egzaltacja sztuką współczesną, symbolizowaną tu przez białe płótna z czerwoną kropką, fatalne ubranie i na dodatek przekrzywiona charakterystycznie noga w bucie na wysokim obcasie czy mina sfrustrowanej życiem sobotniej samobójczyni jest wprost z allenowskiej bajki.

Czepiam się mankamentów tego spektaklu, choć znad komputera jakbym słyszała głos dyrektora Fedorowicza: „A co z młodą widownią, która szalała niczym na koncercie rockowym? Czy to nie świadczy o potędze tego przedstawienia?” Być może. Ale warto się czasami zastanowić, czy rozrywka musi oznaczać intelektualną pustkę, służącą jedynie do wywoływania salw śmiechu. Bo jeśli tak to Zagraj to jeszcze raz, Sam można śmiało zestawić w jednym szeregu z Jasiem Fasolą, Benny Hillem, Flipem i Flapem i jeszcze kilkoma równie lekkimi rozśmieszaczami. Czy rzeczywiście o to chodziło?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji