Artykuły

Telefony

Na początku przedstawienie wygląda jak żywa reklama Telekomunikacji Polskiej. Trzech bohaterów nie odrywa się od słuchawki telefonicznej, prowadząc niekończące się dialogi z wiszącymi po drugiej stronie drutu przyjaciółmi, kochankami, klientami, kontrahentami. Jednak już po paru rozmowach można się zorientować, że nie chodzi tu o promocję nowej taryfy, ale o sprawy daleko bardziej poważne. Autor dramatu "Porozmawiajmy o życiu i śmierci", który do Teatru Małego przywiózł w ubiegłym tygodniu Teatr Współczesny ze Szczecina, ma 30 lat i jest architektem. W budynku teatru wynajmował biuro. Podobno któregoś dnia zamiast do biura poszedł do gabinetu dyrektor Anny Augustynowicz i powiedział: "Jestem Bizio, czy wystawi pani mój dramat?". Augustynowicz dramat wystawiła, jest to bowiem świetny portret współczesnej rodziny, w której zatraciły się wszelkie więzi uczuciowe i każdy żyje sam, a jedynym powiernikiem jest słuchawka telefoniczna. W przedstawieniu młodego reżysera Tomasza Mana jest to zresztą wciąż ta sama czerwona słuchawka telefonu przenośnego, którą bohaterowie podają sobie z rąk do rąk

w kulisach. To ich okno na świat, a zarazem konfesjonał, w którym zwierzają się ze swych codziennych upadków.

To, co jest najstraszniejsze i najwspanialsze w tym przedstawieniu, to pokazanie samotności człowieka, który rozmawia przez telefon. Na co dzień korzystamy z usług tak zwanych mediów, czyli pośredników, nie zdając sobie do końca sprawy, jak wielkie znaczenie zdobyły w naszym życiu. W nocnych programach radiowych kursuje banał o tym, że coraz trudniej w dzisiejszych czasach o prawdziwe spotkanie, tempo życia i technika odsuwają ludzi od siebie. Oskarża się nowe wynalazki, takie jak telewizor czy komputer, o zniszczenie życia rodzinnego. Spektakl ze Szczecina jest dla mnie dowodem, że to nie technika, ale sami ludzie zgotowali sobie ten los. Bizio nie apeluje do widzów, aby wyrzucili przez okno swoje telefony, bo dla jego bohaterów to właśnie linia telefoniczna jest jedynym ratunkiem przed kompletną samotnością. Podobne potrzeby kierują ludźmi, którzy w Internecie publikują swoje intymne dzienniki. Przełamać milczenie, wykrzyczeć swoją prawdę, chociażby do słuchawki telefonicznej! Paradoksem jest, że o tym problemie mówi właśnie teatr, którego istota polega przecież na spotkaniu żywych ludzi. Bardzo trudno utrzymać uwagę widza, kiedy partnerem aktora jest kawałek plastyku. Szczecińskim aktorom - Beacie Zygarlickiej, Grzegorzowi Młudzikowi i Pawłowi Niczewskiemu - to się udało i należy się im za to uznanie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji