Jan Klata: Król Lear umiera
GLOUCESTER
O, pozwól dłoń tę pocałować!
KRÓL LEAR
Czekaj,
niech ją wprzód otrę, czuć ją smiertelnością.
Pamiętam Jerzego Grałka. Pamiętam, że prawie nic nie mówił. I było to piękne.
Pamiętam, że jego milczenie było najwspanialszym milczeniem, jakie kiedykolwiek słyszałem.
Pamiętam, że był wielkim aktorem.
Pamiętam, że pierwszy raz spotkałem go prawie dziesięć lat temu. Zgodził się zagrać Agamemnona w Orestei . Rozmawialiśmy o sładaniu ofiar.
Pamiętam, w jakich kapciach chodził jako Jan Skrzetuski w Trylogii, szukając Heleny Kurcewiczówny.
Pamiętam, z jaką miłością patrzyła na niego Barbara Grałek podczas spotkania z widzami po Learze na Festiwalu Szekspirowskim. On siedział na scenie, ona była w kulisach. Oboje szczęśliwi.
Pamiętam, jak szedłem za nim korytarzem po spektaklu. Wychodził w noc, wspierając się laską. Nad nim chmura gryzącego tytoniowego dymu. A on zmęczony. Zadowolony. Wolny.
Pamiętam Na srebrnym globie.
Pamiętam, że dwa dni po Jerzym Grałku umarł Andrzej Żuławski.
Pamiętam, że byłem wtedy w Moskwie. Wyszedłem wtedy z MChAT-u i patrzyłem na stojące w korkach bentleye.
Pamiętam, że kiedy zaczynaliśmy pracę na Królem Learem, nie powiediał o tym, że jest chory. Odpowiedzią na moją propozycję była cisza. A później słowa: „Mój Szekspir, moj Szekspir".
Pamiętam jak szedł na scenę kilka miesięcy temu, siadał na tronie i mówił z mocą, patrząc na pustą widownię: „Jeszcze pożyję!".
Pamiętam, jak siedział w bufecie.
Pamiętam, jak moja żona kiedyś przybiegła do mnie i wykrzyknęła: „On się do mnie uśmiechnął!".
Pamiętam, jak mówił co wieczo,r w obecności kilkuset osób: „Umarłbym z litości, gdybym innego w takim widział stanie". Wtedy płakaliśmy. Płakali widzowie, płakali koledzy-aktorzy.
Pamiętam jego głos. Pamiętam coś niezapomnianego.
Pamiętam, jak wspaniale nagrał osobno wszystkie monologi Króle Leara — na wszelki wypadek.
Pamiętam, jak wychodził z windy. Pamiętam, jak na pogrzebie padał deszcz.