Artykuły

Kocham

- Zagrałam w tylu filmach, że już wcześniej byłam dość znana. Ale dzięki roli Barbary wszyscy na ulicy uśmiechają do mnie, dziękują za tę rolę - mówi warszawska aktorka TERESA LIPOWSKA.

Barbara i Lucjan cieszą się olbrzymią popularnością wśród widzów. Jak pani myśli, dlaczego tak się dzieje?

- Czyż stare wino nie jest lepsze niż młode? A poważnie: myślę, że postawa rodziców, którzy chcą wokół siebie zgromadzić rodzinę, scementować ją, dbają o nią, interesują się sprawami dzieci, to jest ideał, za którym wszyscy tęsknią. Barbara i Lucjan starają się nie wchodzić z butami w życie osobiste dzieci, ale jednocześnie w każdej chwili są gotowi im pomóc. Myślę, że wielu dwudziesto-, trzydziestolatków chciałoby mieć takich rodziców.

Mam 31-letniego syna, który jest bardzo zajęty, i wydawałoby się, że nie potrzebuje pomocy. Ale każda moja propozycja zaopiekowania się wnukiem spotyka się z akceptacją. Wiele babć w całej Polsce robi tak samo.

Prasa kolorowa nadała pani miano idealnej matki także w życiu prywatnym...

- Nie ma ideałów i proszę mnie tak nie kreować. Staram się być na tyle dobrą matką, żeby dzieci mnie akceptowały. Oto, jak mi to wychodzi, trzeba byłoby zapytać mojego syna. Ale uważam, że stosunki między mną a moim synem i synową są bardzo dobre. Mieszkamy osobno, i to jest bardzo ważne. Spotykamy się tak często, jak chcemy i możemy, ale nie za często. Staram się nie ingerować w ich sprawy.

Jaka jest pani recepta na bycie jak najlepszą matką?

- Przede wszystkim bardzo, bardzo kochać, być w miarę wyrozumiałym, tolerancyjnym, choć to bardzo trudne. Ale zdaję sobie sprawę z tego, że łatwo to powiedzieć, gdy mój syn jest już dorosły, ma własną rodzinę. Trudniej było być tolerancyjnym, gdy miał 15 lat. Wtedy na wiele rzeczy trudno było mi się zgodzić. Bywały konflikty, ale udało nam się. Jestem starą matką, miałam 36 lat, gdy urodziłam syna, mój wnuś ma dopiero dwa latka. Dzięki temu łatwiej jest mi zachowywać się z większą mądrością życiową, dystansem do wielu spraw. Czterdziestoletnim babciom jest z pewnością trudniej.

W swoim dorobku artystycznym ma pani wiele ról filmowych i teatralnych. Czy do którejś z nich ma pani sentyment? Jakie miejsce zajmuje wśród nich Barbara Mosto wiak?

- Zagrałam w około siedemdziesięciu filmach. Trudno jest mi wybrać z nich kilka najbardziej znaczących, bo we wszystkie wkładałam dużo serca i pracy. Miałam wiele fantastycznych, ciepłych ról, w większości z dziećmi. I te właśnie role najlepiej pamiętam: na przykład pracę w serialu "Rodzina Połanieckich", gdzie miałam sześcioro dzieci, film "Przystań", gdzie miałam ośmioro dzieci. Wszędzie tam, gdzie było dużo maluchów, było bardzo przyjemnie. Uczucia macierzyńskie i rodzinne stale przewijają się w moich filmach... Rola Barbary Mostowiak jest mi bardzo mi bliska. Ja tu naprawdę niewiele muszę grać, wychodzę na plan i w 99 procentach jestem sobą.

Które z serialowych dzieci lubi pani najbardziej?

- Wszystkie dzieci kocham tak samo. A im które ma więcej kłopotów, tym bardziej je kocham. Nie ma wybranego.

Czy lubi pani popularność, którą przyniósł serial "M jak miłość"?

- Zagrałam w tylu filmach, że już wcześniej byłam dość znana. Ale dzięki roli Barbary wszyscy na ulicy uśmiechają do mnie, dziękują za tę rolę. I to nie tylko w Warszawie, ale wszędzie, gdzie pojadę. Na targu dostaję lepsze mięso, pomidory, jajeczka, niektórzy mówią do mnie "pani Basiu". Idę na przykład do radia na dubbing, nagle pewna pani podchodzi do mnie i wręcza mi bukiet chabrów, które uwielbiam. Mówi: "To nie tyle dla pani, co dla pani Basi". To są przepiękne gesty.

Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji