Artykuły

Odzyskane marzenia

"Nibylandia" w reż. Jacka Malinowskiego w Białostockim Teatrze Lalek. Pisze Jerzy Szerszunowicz w Kurierze Porannym.

Takiego przedstawienia nie było w Białostockim Teatrze Lalek od "Scrooge'a...' i "Amelki, bobra i króla na dachu''. Jacek Malinowski przywraca wiarę w siłę marzeń i teatru.

Reżyser i autor scenariusza jest człowiekiem bardzo młodym, ledwie dwa lata temu ukończył reżyserię na Akademii Teatralnej w Białymstoku. Jednak jego przedstawienie ma wszystkie cechy dzieła dojrzałego, jakiego nie powstydziłby się doświadczony twórca.

Prosta historia

Pierwszą postacią, jaka pojawia się na scenie, jest narrator. Jednak w "Nibylandii" nie jest on lekiem na pogmatwaną fabułę. Przeciwnie - pozwala gładko przejść do meritum, nie tracić czasu na przydługie wstępy. A meritum to historia dwóch rodzin mieszkających w jednej kamienicy pod numerami 14 i 27. W pierwszej rodzinie urodziła się dziewczynka, w drugiej chłopiec. Tak oto poznajemy przyszłych bohaterów - Wendy i Piotrusia.

Zawiązanie akcji najwyższej próby: szybkie, proste, czytelne dla każdego widza - pięciolatka i dorosłego. Wendy bardzo szybko stanie się dorosła, Piotruś zamieszka w Nibylandii. Oczywiście najważniejszą częścią przedstawienia będzie spotkanie obojga bohaterów - w szerszym planie dwóch światów, dwóch historii o bardzo różnych zakończeniach.

Jacek Malinowski zastosował chwyt narracyjny godny wytrawnego dramaturga. Choć nie ma ani jednej sceny z udziałem rodziców Piotrusia, to łatwo możemy się domyślić, jak wyglądały relacje rodzinne w mieszkaniu pod numerem 27. Wendy powraca do świata rzeczywistego, Piotruś pozostaje w Nibylandii. Nie dzieje się to przypadkiem - rodzice Wendy dojrzeli do posiadania dziecka. Co się stało w rodzinie Piotrusia, łatwo się domyślić...

Niekochane dzieci

W "Nibylandii" nie brakuje kapitana Haka, Krokodyla, Dzwoneczka. Pojawia się mnóstwo ciekawych, wieloznacznych rekwizytów (warto zwrócić uwagę na kapelusz narratora - zegar z krokodylem zamiast kukułki) i scenicznych maszynerii (malowana kurtyna, obraz z rzutnika, samochód, który jest krokodylem). Oprawa plastyczna stworzona przez Halinę Zalewską-

Słobodzianek jest bardzo bogata, ale utrzymana w zgaszonych, bardzo prawdziwych kolorach. Rekwizyty są wyraźnie "używane". To sygnał, że

ma zadziałać wyobraźnia, że to nie pstrokata dosłowność ucieleśnionych marzeń znana z filmów Disneya. Jednocześnie jest to podkreślenie sytuacji dziecka odrzuconego przez dorosłych - bo takimi właśnie dziećmi zajmuje się Piotruś.

Udana wieloplanowość

"Nibylandia" Jacka Malinowskiego to opowieść wieloplanowa. Bez wątpienia jest to adaptacja klasyki literatury dla dzieci. Dzięki prostocie i bogactwu plastycznemu trafia bez trudu do najmłodszego widza.

Ale "Nibylandia" to również historia o burzliwym okresie dojrzewania. Wendy kończy go szczęśliwie, Piotruś świadomie wybiera niedojrzałość (podkreśla to Adam Zieleniecki, dojrzały wiekiem mężczyzna w roli Piotrusia). To już historia dla starszych dzieci i dorosłych.

Wyraźny jest też w tej historii rys społeczny - dzieci niechciane, nie-rozumiane przez rodziców, nieposłuszne, bo zawiedzione w marzeniach, zbyt mało kochane. Niezależnie od wieku, doświadczamy urody i emocjonalnego ciepła tej historii. "Nibylandia" jest prosta, wzruszająca i mądra. To widowisko pozwalające odzyskać wiarę nie tylko w moc marzeń, ale też w wartość tradycyjnego teatru. Jacek Malinowski dowiódł w pięknym stylu, że można mówić bez wydziwiania i trafić wprost do serca widza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji