Romeo i Julia
Po trzymiesięcznych próbach przedstawienie dojrzało. Jeszcze na dwa dni przed premierą wszyscy zaangażowani w nową inscenizację Romea i Julii w przekładzie Stanisława Barańczaka w reżyserii Krzysztofa Orzechowskiego byli zdenerwowani i podekscytowani. Równolegle na małej scenie Nurt Teatru Ludowego w Nowej Hucie „szła" już wcześniej wystawiona adaptacja Szekspirowskiej tragedii w wykonaniu skinów i punków. Ta zyskała ogromną popularność wśród miejscowej młodzieży. Jerzy Fedorowicz, sprawca pierwszej premiery, trochę się lękał o właściwe przedstawienie. Przypomnijmy, że w przedstawieniu Orzechowskiego rolę młodziutkiej czternastoletniej Julii Capuletti gra Dominika Bednarczyk — studentka 1 roku prawa, wybrana w konkursie na Julię spośród 217 kandydatek.
Na brukowaną scenę, wspaniale dzieło scenograficzna Elżbiety Krywszy, wjeżdża wózeczek ciągniony przez ojca Laurentego (znakomitego Rafała Dziwisza, który dał się już poznać jako odtwórca mniszych ról). W oddali na białym tle ściany pałacu jakiś dowcipniś wypisał sprayem — „Monteki-Psy". Dekoracja, zniesiona do minimum, w trakcie przedstawienia daje wspaniałe odczucie. Właściwie na tym samym bruku rozgrywają się wszystkie fazy dramatu. Zmieniają się jedynie szczegóły. Oryginalny pomysł zastosowano przy scenie balkonowej… balkon, który tym razem zjeżdża na linie i jest jakby odbiciem maleńkiego, widocznego w perspektywie kulis. Scena łóżkowa, to szepty kochanków na… materacu położonym na zimnym bruku werońskiej ulicy. Dlaczego tyle czasu poświęcam scenografii?.. Uważam, że właśnie ona wywołuje pierwsze zaskoczenie, pozytywny odzew u widza.
Trudno streszczać tekst Szekspirowskiej tragedii. Należy jednak powiedzieć, że nowa adaptacja sztuki udała się bardzo dobrze. Orzechowski chciał stworzyć opowieść o miłości. Chciał odmłodzić postacie dramatu. Pragnął przedstawić go tak, by był czytelny i odbierany przez młodą publiczność. Dlatego zaangażował Dominikę, która w moim odczuciu zagrała znakomicie swoją pierwszą, być może nie ostatnią, prawdziwą sceniczną rolę. Wydawało mi się, że dopiero w momencie opadnięcia kurtyny i owacyjnych braw zdała sobie sprawę z tego, co przed chwilą uczyniła. Stała lekko zmieszana z naręczem kwiatów, podtrzymując kosz z różami, przyjmując uściski od starszej i najmłodszej widowni. Jedna z wielbicielek Julii, czteroletnia Kasia, nie dopchawszy się do aktorki z kwiatami, wróciła do mamy zalewając się łzami.
Trudno w kilku zdaniach opisać wszystkie pozytywy przedstawienia. Trudno też wybrać te nazwiska spośród dobrych Fedorowiczowskich aktorów, które winny być usatysfakcjonowane na łamach. Nie sposób jednak nie wspomnieć o przebojowej wprost roli Marty, piastunki Julii w wykonaniu Eweliny Paszke, która stworzyła zupełnie inny obraz niani niż ten, do którego byliśmy przyzwyczajeni. Mnie osobiście przypadł równie mocno do gustu stary Capuletti — Sławomir Sośnierz, swą jowialnością przypominając nieco Fredrowskiego szlachcica. Piotr Urbaniak — Romeo, na którym spoczywał ciężar grania z nieprofesjonalistką, sprawdził się idealnie jako sceniczny kochanek i pozasceniczny przyjaciel i doradca Dominiki. Z pełną więc satysfakcją zapraszam Czytelników do Teatru Ludowego na przedstawienie Romea i Julii w reż. Krzysztofa Orzechowskiego. W Ludowym Szekspir jest ciągle najbardziej wziętym autorem, idźcie i przekonajcie się!..