Artykuły

Piękny wstrząs litewski

Spektakl Rimasa Tuminasa przypomina bombę - o gościnnych występach "Czekając na Godota" w reż. Rimasa Tuminasa z Teatru Małego w Wilnie na Festiwalu Dedykacje - Beckett pisze Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.

Wydaje się, że brutalizm na scenie tak mocno zawładnął wyobraźnią teatralnego widza, że trudno sobie wyobrazić inną drogę, prowadzącą do analizy świata na skraju upadku. Jednak spokojny wariat niszczony szaleństwem od wewnątrz zawsze budzi większe przerażenie od tego, który krzyczy i rwie włosy z głowy. Spektakl Rimasa Tuminasa [na zdjęciu] przypomina bombę. Jej zegar nie cyka, ale odmierza czas przyjemnymi uderzeniami, których słuchanie wprawia w błogi stan relaksu, każąc zapomnieć o nieuchronnie zbliżającej się eksplozji.

Scenografia multiplikuje elementy krajobrazu - oprócz drzewa, na scenie wiele rzeźbionych, odrapanych drzwi. Zamiast słońca kilkanaście kulistych lamp i żarówek - rozświetlając się sygnalizują kolejne sceny, przejścia ze snu na jawę, ze śmierci do życia.

Vladimir i Estragon wyglądają jak włóczędzy, Pozzo przypomina upadłego bogacza, któremu zostały tylko wielkopańskie maniery, a Lucky jest poniżonym, dziwnym połączeniem elfa z wilkołakiem. Kiedy wchodzi na scenę z bagażami zawieszonymi na wielkim palu przewieszonym na ramionach wyraźnie stylizowany jest na Chrystusa. Przestrzeń jest nieokreślona, zamknięta i otwarta jednocześnie. W spektaklu Tuminasa bowiem przeciwieństwa współistnieją zamiast się wykluczać. Łagodna muzyka, ciepłe światło, lekko farsowe aktorstwo mylnie sprawiają wrażenie, że oglądamy spektakl, w którym nie należy doszukiwać się niczego oprócz fabuły.

Reżyser mistrzowsko kontroluje atmosferę spektaklu, utrzymuje dynamikę na scenie, wzmacniając poczucie marnowanego przez bohaterów czasu. Rozmowy z Pozzo to jedynie wypełnianie wolnego czasu, Gogo i Didi nie są zainteresowani bliższą z nim znajomością. Milczący Lucky stoi plecami do widowni, nie pozwala patrzeć na swoją szpetną twarz, wykonuje polecenia pana, pozwala poniżać się i obrażać. Pierwszy akt buduje spokojny, niedzielny nastrój, który Tuminas burzy po antrakcie.

Scena zaczyna coraz bardziej przypominać stary opuszczony salon w niegdyś bogatym dworku. Gogo kładzie się na drzwiach jak na katafalku, zasypia, ale nigdy nie umrze. Rozpoczyna się wielka gra Tuminasa z Beckettem. Niby mimochodem, reżyser co jakiś czas wskazuje wątki najważniejsze w dramacie - przemijanie, zapominanie, niemożność śmierci, zaplątanie w egzystencji, pogubienie w rzeczywistości, absurd dążenia, oczekiwania. Estragon zasypia w trumiennej pozycji, ale Vladimir ciągle go budzi, nie pozwala pogrążyć się w sen. Didi z przerażeniem stwierdza, że cokolwiek się stanie, nie będzie o tym jutro pamiętał. Obaj stwierdzają fakty, ale nie podejmuje działania.

Najdziwniejszym, niemal surrealistycznym bohaterem jest Posłaniec. To jedyny dowód na istnienie Godota, choć Tuminas nie próbuje stylizować Posłańca na postać realną. Nie zależy mu na realistycznym umotywowaniu bezsensownego czekania na Godota. Porażają błagania Vladimira, by chłopiec tylko przekazał Godotowi, że ich widział. O nic więcej nie prosi ani za pierwszym, ani za drugim razem. Jakby błagał o nadanie znaczenia każdej sekundzie swego życia. Najpiękniejszą sceną spektaklu jest druga wizyta Posłańca. Chłopiec siada na skraju podestu z ułożonych drzwi, bierze do ręki okrągłe akwarium, a po chwili wstaje i delikatnie dotyka wielkiego lampionu. Lampa powoli zaczyna się bujać, wtedy Posłaniec podmuchem powietrza powoduje jej powolne wyciemnienie. Postacie zostają wrzucone w perspektywę kosmiczną, reżyser na chwilę każe nam patrzeć na nich jak na pojedyncze istnienia w układzie słonecznym, małe historie pośród niezliczonej liczby innych.

Wydawałoby się, że w takim spektaklu aktorzy budują postacie liryczne, dalekie od realizmu. Tymczasem Tuminas prowadzi ich w stronę karykatury, przerysowania, choć przy zachowaniu umiaru. Litewski zespół stworzył obraz ludzi o charakterach trudnych do uchwycenia, ale jednoznacznie skrzywdzonych i nieszcześliwych. Myślę, że w tym tkwi ogromna siła spektaklu - błaha forma podejmuje tematy niezwykle trudne, pyta o humanizm, cywilizację, ludzkość. Piękne obrazy nie pozostawiają wątpliwości, że nie możemy poprzestać na ich podziwianiu. Tuminas dąży do dyskusji, do wstrząsu. Współczuje swoim bohaterom. Współczuje, że znaleźli się w świecie groźnym, choć wizualnie nie ma w nim nic odpychającego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji