Toruń. Sławomir Mrożek na Festiwalu Książki
Do tej pory Toruń znał Sławomira Mrożka jedynie dzięki inscenizacjom jego sztuk. Wczoraj [30 listopada] sławnego dramaturga poznał osobiście na XII Festiwalu Książki.
Mrożek nie przepada za wieczorami autorskimi. W publicznych dyskusjach bierze udział niezwykle rzadko i rzadko się wypowiada. Nie udziela wywiadów i sporadycznie kontaktuje się z czytelnikami. Dziennikarze, którzy przyszli na spotkanie z autorem do Kafeterii Artus, poznali, jak trudnym jest rozmówcą.
Dramaturg przyznał, że w Toruniu gości po raz pierwszy. Nie zamierzał jednak poznać urokliwych zakątków naszego miasta, bo - jak zaznaczył - jest w pracy. Organizatorzy XII Toruńskiego Festiwalu Książki, którzy zaprosili autora "Tanga", najpierw zaprowadzili go do staromiejskiego baru Miś. Mrożek bez emocji obejrzał jego wnętrze, przypominające dawną PRL-owską gastronomię. Złożył autograf na ścianie, a nawet dał się sfotografować z kucharkami.
W Kafeterii Artus prasa próbowała go namówić na komentarz do realiów współczesnej Polski. Dziennikarze liczyli, że pisarz, który operował w swoich dziełach groteską i ironią, zaprzęgnie te kategorie do walki z obecnymi absurdami. Nie zrobił tego. Pytany, czy nie ma pokus przystosować swoich dramatów do obecnej sytuacji w kraju, mówił: - Każdy dramat po skończeniu jest dla mnie rzeczą zamkniętą w pewnym okresie. Nie wracam do niego.
Dziennikarzy interesowała też jego metoda twórcza. - Kiedyś gdy pisałem, odcinałem się od rzeczywistości - tłumaczył. - To była moja recepta na tworzenie w Meksyku. Do pewnego stopnia to się sprawdzało. Później okresy pisania przedzielałem okresami rozrywki. Mój ostatni "Baltazar" jest specyficzny. Tę autobiografię stworzyłem po to, by wydobyć się z afazji. Nie wiem, czy coś jeszcze napiszę. Na razie się rozglądam.
Opowiadał, że język w jego twórczości jest sprawą najważniejszą. Przed wyjazdem z kraju w 1963 r. w ogóle o tym nie myślał. Na emigracji próbował zaś tworzyć po francusku i angielsku. W końcu pozostał przy polskim. Nawet felietony pisane na zamówienie zagranicznych periodyków kazał sobie tłumaczyć. Po poważnym udarze mózgu w maju 2002 r. nie był w stanie mówić i pisać. Czteroletnia terapia pozwoliła mu powrócić do polszczyzny. Zatracił jednak możliwość wypowiadania się w językach obcych. - Teraz Polska jest mi najbliższa - przyznał na spotkaniu z prasą. - Ja się starzeję tak, jak każdy i to wszystko się oddala ode mnie. Przygotowuję się do wielkiego skoku.