Artykuły

Miłość, młodość, Mamma Mia!

Musical Mamma Mia rozpoczął się właściwie na lotnisku. Jeszcze kilka miesięcy przed premierą aktorzy Teatru ROMA wzięli udział w nietypowej akcji promocyjnej, mającej jednocześnie na celu uczczenie półmilionowego pasażera Dreamlinera LOT-u (czyli głównego sponsora ROMY). Niczego nieświadomy pan Maciej podszedł do stanowiska odpraw, podał paszport, lecz ku jego zaskoczeniu pracownica lotniska odłożyła dokument na bok i zaczęła… śpiewać. Artyści wmieszani w tłum podróżnych początkowo wyjmowali telefony i filmowali niecodzienne zajście, ale już po chwili przyłączyli się do śpiewu i wspólnie zawojowali lotnisko radosnym tańcem w rytm musicalowych przebojów.

Ta sama zaaferowana gromada na tym samym lotnisku pojawia się raz jeszcze – a to pojawienie się oglądają widzowie Teatru Roma na ledowych ekranach, skrywających scenografię spektaklu. Roztańczeni aktorzy zajmują miejsca w samolocie, którym kieruje nie kto inny, jak Wojciech Kępczyński. Szczęśliwi i podekscytowani lądują na greckiej wyspie, na której dzieje się akcja musicalu Mamma Mia. Już ta dowcipna uwertura informuje widza, że ma do czynienia nie z wierną kopią, lecz z non-replicą. Przedstawienie w oryginale także rozpoczyna się wiązanką największych przebojów ABBY, ale publiczność widzi jedynie niebiesko-biały ekran imitujący morze oraz panią dyrygent, która z werwą przewodniczy skrytej pod sceną orkiestrze, a czasami także uderza w klawisze. To nie pierwszy raz, gdy Kępczyński zabiega o możliwość wprowadzenia zmian do musicalowych hitów – i nie pierwszy raz jego autorskie zabiegi wyprzedzają oryginał.

Na prawie trzygodzinne widowisko składa się przeszło dwadzieścia utworów z repertuaru szwedzkiej grupy oraz lekka, choć przyjemnie angażująca fabuła według libretta Catherine Johnson. Młodziutka Sophie (Zofia Nowakowska) za wszelką cenę pragnie dowiedzieć się, kto jest jej ojcem. Przez przypadek wpada jej w ręce pamiętnik matki, z którego wynika, że aż trzech mężczyzn spełnia „podstawowe kryteria”. Podstępem wysyła mężczyznom zaproszenia na swój ślub i tak Sam (Dariusz Kordek), Harry (Jan Bzdawka) i Bill (Robert Rozmus) – wszyscy trzej, niczego nieświadomi – zjawiają się na greckiej wyspie w przeddzień weselnych uroczystości. Jednak rozpoznanie, który z nich faktycznie może być ojcem Sophie, nie jest już wcale takie łatwe.

Obrotowa dekoracja stworzona przez Mariusza Napierałę jest w sumie dość skromna i pozbawiona oszałamiających efektów. Przedstawia biały, przytulny pensjonat znajdujący się na nadmorskiej wyspie, otoczony beztrosko falującym morzem wyświetlanym na ekranach. A jednak obrazek to urokliwy, zwłaszcza podczas wieczoru panieńskiego – wtedy nad pensjonatem pojawiają się różowawe lampiony, a na schodach atrakcyjne kobiece trio: Donna Sheridan – matka Sophie (Anna Sroka-Hryń) – i jej przyjaciółki: Tanya (Beata Olga Kowalska) oraz Rosie (Monika Rowińska). Kobiety wcisnęły się w nieużywane przez lata estradowe kostiumy i jak za dawnych, dobrych czasów ich wykonanie piosenki Super Trouper rozkręciło imprezę.

Niekwestionowanym atutem tego spektaklu jest choreografia. Agnieszka Brańska stworzyła wspaniałe, dynamiczne widowisko, zachwycające przede wszystkim w licznych scenach zbiorowych. W nich proste, rytmiczne piosenki ABBY sprawdzały się najlepiej, chociaż niemałym zaskoczeniem są także ich nowe przekłady. Wydawać by się mogło, że tak znane utwory, które niemal każdy umie zanucić, a i niejeden z powodzeniem zaśpiewać, mogą istnieć jedynie w języku, w którym zostały napisane. Daniel Wyszogrodzki dokonał jednak rzeczy niebywałej. Jego tłumaczenia od razu wpadają w ucho, pozwalając widowni włączać się w refreny. Ryzyko było duże, a jednak Kasa, kasa, kasa nadaje się do wspólnego śpiewu nie gorzej niż Money, money, money.

Już od szesnastu lat Mamma Mia przyciąga tłumy na West Endzie, na Broadwayu cieszy się powodzeniem od lat czternastu. Na ekranizację tego światowego hitu trzeba było nieco poczekać, ale za to film z udziałem Pierce’a Brosnana i Meryl Streep nie ma sobie równych. Przynajmniej do tej pory. Aktorzy Teatru ROMA – pod przewodnictwem świetnej Anny Sroki-Hryń, obdarzonej mocnym, ciepłym głosem, idealnie sprawdzającym się w repertuarze ABBY – stworzyli widowisko w niczym nieustępujące najważniejszym światowym scenom, a dodatkowo zdołali zaprawić je wychodzącym poza ramy scenariuszowe humorem. To już nie banalna opowiastka z happy endem, ale pozycja obowiązkowa nie tylko dla wielbicieli musicali.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji