Artykuły

Nie patrzymy w niebo

- Czasami wydaje mi się, że aktorstwo tu i tam [w USA] to dwa różne zawody. Muszę jednak przyznać, że u nas teraz pracuje się znacznie lepiej niż kiedyś - mówi warszawska aktorka MAŁGORZATA ZAJĄCZKOWSKA.

Małgorzata Zajączkowska. Sympatię telewidzów zdobyła rolą Magdaleny z serialu "Złotopolscy", a także jako pani psycholog z "Magdy M.".

Seriale stały się obecnie podstawową pracą większości aktorów, Pani również.

- To nic złego. Żyjemy w czasach, kiedy rządzi nami telewizja. A poza tym seriale bywają lepsze i gorsze.

Pani ma jednak szczęście do tych lepszych.

- To prawda. Tak się złożyło, że "Magda M.", "Złotopolscy", "Na dobre i na złe", czy "Miasteczko", to moim zdaniem bardzo dobre, solidnie zrealizowane seriale.

Czym to już pora, by mogła Pani mówić o sukcesie?

- Część moich marzeń się spełniła, ale nie oznacza to, że spoczęłam na laurach. Mam nowe pomysły, marzenia i walczę dalej. To jest proces, "bieda czyha za rogiem" i o tym należy pamiętać.

Powrót do Polski po latach pobytu w USA okazał się trafną decyzją?

- Wróciłam przed siedmiu laty i nigdy tego nie żałowałam. Przeżyłam tylko moment

niepokoju, kiedy Marcel, mój syn, nie mógł się oswoić z nowym otoczeniem. Wtedy pomyślałam sobie, że może postąpiłam nierozsądnie. Na szczęście Marcel zaczął się powoli odnajdywać. Zrozumiał, że żyjąc tu, nie jest odizolowany od Stanów, że może tam bywać.

Czy są duże różnice w pracy aktora w USA i w Polsce?

- Ogromne. Czasami wydaje mi się, że aktorstwo tu i tam to dwa różne zawody. Muszę jednak przyznać, że u nas teraz pracuje się znacznie lepiej niż kiedyś. Dlatego uważam, że wróciłam do luksusu.

Czy polubiła Pani swoją bohaterkę z "Magdy M."?

- Zagrałam kobietę bardzo kochaną przez męża. Ale on jest pracoholikiem i nie ma czasu, by powiedzieć jej o swojej miłości. Moja bohaterka chciała się nawet rozwieść. Myślała, że maż nie widzi w niej kobiety. Polubiłam tę historię.

Dzisiaj ludzie żyją w pędzie i nie mają czasu dla siebie.

- Na Zachodzie ten pęd już powoli przemija. My jeszcze pędzimy i to z wariacką prędkością. Nie czytamy poezji, nie patrzymy w niebo, bo nie mamy na to czasu. Mam jednak nadzieję, że i u nas zacznie się to zmieniać.

Proszę powiedzieć, czy Pani, podobnie jak Amerykanki, biegła do pracy w sportowych butach, a dopiero na miejscu zakładała szpilki?

- Zdarzyło mi się, gdy spieszyłam się na przesłuchanie, że buty na obcasach miałam w torbie. Wynika to z tego, że w Nowym Jorku pokonuje się duże odległości. U nas byłoby to dziwne, a tam jest naturalne.

Europejki nie zdobyłyby się jednak na coś podobnego.

- Jesteśmy bardziej kobiece, zarówno w zachowaniu, jak i myśleniu. Poświęcamy sobie więcej czasu i bardziej dbamy o siebie. I to mi się podoba.

Ma Pani więcej przyjaciół wśród kobiet czy mężczyzn?

- Moi przyjaciele to w większości kobiety, ale bardzo sobie cenię też przyjaźń z mężczyznami. Oni postrzegają świat inaczej, syntetycznie, a to z kolei pomaga czasami lepiej zrozumieć różne życiowe sytuacje.

Czy uciekający czas działa na Pani korzyść?

- Wiem, że płynie bardzo szybko. W sklepach są już bombki, a przecież niedawno były tam zajączki i kurczaki. A mam tyle do zrobienia! Dlatego nie marnuję ani chwili na głupstwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji