Artykuły

Ich dwóch i ona...

— Chcemy zapewnić śmiech — mówi Tomasz Obara, reżyser Męża swojej żony

Mąż swojej żony to sztuka chorwackiego dramatopisarza Miro Gavrana, której prapremierę przygotowuje Pan na Scenie pod Ratuszem. Już tytuł brzmi komediowo i wskazuje na temat małżeńskich perypetii.

Rzecz jest o miłości i nie bardzo chciałbym ukonkretniać resztę, gdyż zdradziłbym ciekawy pomysł autora. Jak wiadomo, miłość dla różnych ludzi ma różne oblicza. To, które przedstawia Gavran, jest rzadko spotykane, chociaż nie niemożliwe. O podobnych przypadkach można przeczytać w kronikach sądowych bądź w gazetach typu „Detektyw". Nie zdradzę intrygi, bo nie będę sobie strzelał samobójczych goli. Dodam tylko, że choć w sztuce występuje jedynie dwóch bohaterów, to nie są to żadne filozoficzne dywagacje na temat miłości, lecz wartka akcja, dynamiczne zdarzenia i silne emocje, które towarzyszą bohaterom.

Ich jest dwóch, a ona jedna…

…i mimo że nie pojawia się fizycznie, to jednak cały czas obecna jest duchem.

To nie pierwsza komedia, po którą Pan sięga, choćby wspomnieć Kolację dla głupca, przygotowaną w teatrze Bagatela. Lubi Pan bawić widzów?

Generalnie lubię sztuki, w których o rzeczach poważnych mówi się z poczuciem humoru; taka forma chyba najsugestywniej przemawia do ludzi. Widzowie bardziej skorzy są do przemyśleń i refleksji, kiedy temat o wysokiej randze podszyty jest dowcipem i humorem. Czasy, w których żyjemy — męczące, głupie, perfidne — przytłaczają ludzi. Oni mają dość wszystkiego, co dzieje się wokół. Stąd też wieczór spędzony w miłej atmosferze relaksu, choćby na półtorej godziny daje im oddech. Jest istotny.

Co, Pańskim zdaniem, jest siłą tej komedii?

To jest świetnie napisany tekst, ma błyskotliwe dialogi, jest materiałem na znakomite role męskie.

Akcja oryginału rozgrywa się w Splicie, portowym mieście Chorwacji. Bohaterowie pochodzący ze Słowenii i Chorwacji posługują się dialektem czakawskim i kajkawskim. A w jakich realiach rozgrywa się Pańskie przedstawienie?

Rzecz dzieje się w Polsce i w Niemczech, we Frankfurcie. To za sprawą tłumaczki, która jeden z dialektów zamieniła na śląski, a drugi na literacką, nienaganną polszczyznę. Co wynika ze spotkania warszawiaka ze ślązakiem — nie powiem, bo zdradziłbym zamysł przedstawienia.

W jaki sposób zachęciłby Pan Czytelników do obejrzenia tego spektaklu?

Sytuacja bohaterów jest niecodzienna, obaj przyparci są do życiowego muru i to stanowi o wyjątkowości tych rozmów o miłości. Bohaterowie szukają konkretnego rozwiązania dziwnej sytuacji, w której się znaleźli. I chociaż tekst prowokuje do wymyślania i piętrzenia gagów, to jednak sami narzuciliśmy sobie kontrolę, by bezwzględnie je tępić. Istotą tej sztuki jest prawda sytuacji i prawda przeżyć dwóch mężczyzn. Widz otwarty na rozmowę w teatrze, nie tylko powinien się na tej sztuce śmiać, lecz także wyniesie z niej kilka refleksji. W kontrze do wszechogarniającej nas szmiry, głupoty w telewizji, często w teatrze, powodującej rechot — my chcemy zapewnić śmiech.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji